Kariera stała przed nim otworem. Miał wszystko, aby zostać jednym z najlepszych piłkarzy na świecie. Adriano w pewnym momencie zszedł na złą drogę, z której nie potrafił się już wydostać. Wszystko zaczęło się od śmierci ojca, z którym był niezwykle związany.
- Utrata ojca pozostawiła we mnie olbrzymią pustkę - przyznaje 36-latek, który twierdzi, że od tego momentu jego życie było pasmem porażek. - Zostałem sam, smutny, odizolowany. Popadłem w depresję. Tylko ja wiem, ile cierpiałem - dodaje.
Wielkim problemem napastnika był również alkohol. Adriano nie stronił od imprez. - Czułem się szczęśliwy, kiedy piłem. Robiłem to w zasadzie codziennie. Opróżniałem wszystkie butelki, które wpadały mi w ręce. Wszystko w olbrzymich ilościach - przyznaje Brazylijczyk.
- Nie byłem w stanie opanować picia i w końcu musiałem opuścić Inter. Przyjeżdżałem na poranne sesje treningowe pijany. Zawsze brałem prysznic, nawet jeśli byłem kompletnie zalany, a sztab medyczny przenosił mnie do izby chorych, tam odsypiałem - tłumaczy.
W Mediolanie pod swoje skrzydła wziął go Javier Zanetti, który doskonale znał problemy napastnika. - Adriano miał ojca, z którym był bardzo związany. Przed sezonem otrzymał telefon, głos w słuchawce powiedział mu "Adri, twój ojciec nie żyje...". Byłem z nim wtedy w tym pokoju, odrzucił słuchawkę i zaczął krzyczeć. Nie jesteś w stanie sobie wyobrazić, jakiego rodzaju był to krzyk. Nawet teraz dostaję gęsiej skórki, gdy sobie to przypominam. Od tamtego dnia wraz z Morattim (prezydent Interu) zaczęliśmy go traktować jak naszego młodszego brata - wspomina legenda Interu.
- Niestety nie udało nam się wyciągnąć go z depresji. To prawdopodobnie największa porażka w mojej karierze. Nadal boli mnie to, że byłem w tej sprawie tak bezsilny - dodaje.
Oprócz Interu, Adriano w swojej karierze reprezentował barwy Corinthians, Parmy, Romy, Flamengo czy Sao Paulo.
ZOBACZ WIDEO Odrodzenie beniaminka w Hiszpanii, bramka Avila "palce lizać" [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]