"Jego potężny doradca [Pini Zahavi - przyp.red.] wyciera dziś rany na czole. Nawet Robert Lewandowski zasługuje na pochwałę" - czytamy. "Zagubiony syn powrócił. Był już pogrążony w myślach" - dodaje autor tekstu.
Gazeta przypomina sytuację z sobotniego meczu Bundesligi. Robert Lewandowski strzelił bramkę uderzeniem zza pola karnego, a później kapitalnie piętą zagrał do Thomasa Muellera, który również zdobył gola. Obaj rzucili się sobie w ramiona. "'Chodź tutaj Lewy, znowu cię kochamy' - powiedział Mueller. "Ja też cię kocham" - odpowiedział Lewy" - pisze dziennikarz "Die Welt".
Przytacza słowa Hoenessa, który mówił, że Bayern zawsze miał pod kontrolą Lewandowskiego, ale jego doradców już nie. Rummenigge dodawał, że unikanie Zahaviego, który kilkukrotnie prosił o spotkanie, jest "dawaniem przykładu". "Die Welt" pisze, że "udało się" mając na myśli pozostanie Lewandowskiego w drużynie mistrza Niemiec.
"Zahavi jest jednym z najpotężniejszych menedżerów, którzy są przyzwyczajeni do dyktowania spotkań klubom. A potem przychodzi Hoeness i mówi: - O, spójrz, Pini, pod koniec sierpnia jest koniec okna transferowego. Wtedy mam czas, możesz przyjść, moja żona zrobi kawę i przyniesie placka. Zahavi prawdopodobnie nie pojawił się o wpół do drugiej w niedzielę. Nie ma już o czym mówić. Wszyscy znów są szczęśliwi" - komentuje gazeta dodając, że "Lewandowski też jest szczęśliwy".
"Wiele klubów poddałoby się. (...) Nie ma sensu nosić psa na polowanie. Ale Bawarczycy byli uparci. Pokazali reszcie, jak należy postępować" - kończy "Die Welt".
Lewandowski jest w wyśmienitej formie na początku sezonu. W czterech meczach strzelił sześć bramek. Hoeness zapowiada, że Polak może pobić swój rekord i zdobyć aż 35 goli w Bundeslidze.
ZOBACZ WIDEO Nowe twarze w reprezentacji. Robert Lewandowski skomentował powołania