Mario i Robert. Nieoczekiwanie Lewandowski został gwiazdą

Getty Images / Claudio Villa / Na zdjęciu: Mario Balotelli
Getty Images / Claudio Villa / Na zdjęciu: Mario Balotelli

Zaczynali kariery w podobnym czasie. - Nie jest typem gracza, za którym przepadam - tak o Robercie Lewandowskim mówił wtedy Balotelli. Fachowcy wróżyli mu wspaniałą przyszłość. Ale w piątek w Bolonii to Polak będzie większą gwiazdą.

Był 2006 rok, 16-letni Mario z małego Lumezzane jest na testach w FC Barcelona. Koniec końców zostaje w ojczyźnie i podpisuje kontrakt z Interem. Rok później zostaje włączony do pierwszego składu, gdzie grają Zlatan Ibrahimović i Luis Figo. Napastnik ma się od kogo uczyć, eksperci wróżą mu wielką karierę.

Tymczasem w Warszawie Legia oddaje do Znicza Pruszków "Bobka", który zaraz skończy 18 lat. Trzeba było zwolnić miejsce w klubie, bo do drużyny dołączał "świetny napastnik z Hiszpanii" (Mikel Arruabarrena - przyp. red.). Nikt w podwarszawskiej miejscowości nie spodziewał się, że później ten sam Robert strzeli cztery gole Realowi Madryt w Lidze Mistrzów.

"Mario to był trochę idiota"

W tym samym roku, w którym Balotelli odszedł do Interu, Fabio Cannavaro zdobył Złotą Piłkę. Włosi wierzyli, że Super Mario również po nią sięgnie. Po transferze do Manchesteru City wolał zostać bohaterem brytyjskich brukowców. Wizyty w klubach nocnych, fajerwerki odpalone w łazience i rzucanie lotkami w młodzieżowców. Swoje zachowanie często tłumaczył krótko: - Nudziło mi się.

Na nudę nie narzekał za to Robert Lewandowski. Polak ciężko pracował najpierw w II lidze ze Zniczem. Z tym klubem awansował na zaplecze ekstraklasy i wtedy wziął go do siebie Lech Poznań. Rok później został najlepszym strzelcem w Polsce.

ZOBACZ WIDEO Mateusz Klich nie wierzył, że wróci do kadry. Pomocnik skomentował ostatnie lata swojej kariery

Lato 2010 roku to czas transferów - Balotellego do Manchesteru City, a Lewandowskiego do Borussii Dortmund. Anglicy za Włocha dali 30 mln euro (największym transferem było wówczas przejście do Chelsea za 60 mln Torresa). Niemcy za Polaka zapłacili 5 mln euro. Był to najwyższy transfer w historii polskiej ekstraklasy.

Szansę - jak pokazał czas - lepiej wykorzystał Lewandowski. Polak jest gwiazdą w Niemczech i Bayernie Monachium. Powoli, ale konsekwentnie wspinał się na szczyt, z którego szybko spadł Mario Balotelli. Włoch wprawdzie przyznaje, że marzy o powrocie do europejskich pucharów, ale po dwóch dobrych sezonach w Nicei, gdzie dziś gra, nie przekonał do siebie żadnego klubu, z którym mógłby to zrobić. Udało się za to ponownie zawitać do kadry Włoch po tym, jak ta nie awansowała na mundial.

Po blamażu w eliminacjach reprezentację objął Roberto Mancini. 53-latek zna Super Mario jak żaden inny trener. Prowadził go w Interze, a potem ściągnął do Manchesteru. W Anglii Super Mario nie miał z nim po drodze. Snajper wypadł z łask Manciniego. Zdążył się z nim nawet pobić na treningu. - Balotelli to był trochę idiota. Utalentowany, młody, ale jak wszyscy młodzi robił czasem głupie rzeczy. Ale przecież to prawo młodego wieku. Miał ogromny talent do futbolu. Nie chciał jednak ciężko pracować - mówił wtedy Mancini.

Teraz szkoleniowiec daje Balotellemu kolejną szansę.

Polskie wątki

Włoski napastnik debiutował w reprezentacji u Cesare Prandellego. Dopiero kiedy dostał okazję zagrania przez 90 minut, strzelił premierowego gola. I to w meczu przeciwko Polsce! Był rok 2011, spotkanie towarzyskie we Wrocławiu. Zaczęło się od straty Ludovica Obraniaka, przejął Claudio Marchisio i dograł do Balotellego. Super Mario huknął z dystansu i trafił na 1:0. Potem podwyższył Giampaolo Pazzini. W 85. minucie Biało-Czerwoni mogli zdobyć bramkę kontaktową. Lewandowski został sfaulowany w polu karnym, ale jedenastki nie wykorzystał Jakub Błaszczykowski. Mecz bez Orzełka (reprezentacja grała w strojach bez polskiego herbu) zakończył się wygraną Włochów 2:0.

Później Mario Balotelli wystąpił z reprezentacją na dwóch wielkich imprezach. Jednak najlepiej wspomina tę pierwszą, EURO 2012 w Polsce i Ukrainie. Azzurri wyszli z grupy, w ćwierćfinale pokonali Anglików i o finał walczyli z Niemcami. Wtedy na nowo rozbłysła gwiazda Balotellego. Dwa razy pokonał Manuela Neuera i przyczynił się do awansu Włochów. Najpierw strzałem głową, a potem potężnym uderzeniem po dalszym dograniu od Andrei Pirlo. W finale Azzurri przegrali z Hiszpanią 0:4. Ale mecz Balotellego z Niemcami przeszedł do historii.

Bohater tamtych mistrzostw nie znalazł wspólnego języka z kolejnym selekcjonerem Włochów Antonio Conte. - Mario? Wybaczcie, szkoda mi czasu na dyskusje o nim - przyznał szkoleniowiec na jednej z konferencji. Kiedy koledzy Balotellego grali we Francji w 2016, on był ekspertem portalu goal.com. - Nie jest typem gracza, za którym przepadam, ale broni go efektywność - powiedział w trakcie turnieju na temat... Roberta Lewandowskiego. A już w grudniu tego samego roku starł się z kolejnym Polakiem.

Tym razem z Igorem Lewczukiem. Nicea grała na wyjeździe z Bordeaux. W doliczonym czasie gry były piłkarz Legii umiejętnie zastawił się z piłką, a Włoch w wyniku frustracji kopnął go. Arbiter bez zawahania wyciągnął czerwoną kartkę.

"Nie ma mózgu"

Włosi nawet znaleźli termin na określenie wybryków krnąbrnego napastnika - "balotellate". - To dobry piłkarz, ale jest szalony. On nie ma mózgu! - mówił jego rodak, Salvatore Bochetti. Obrońcom Super Mario mogło brakować argumentów, kiedy ten raz za razem przekraczał granicę przyzwoitości.

W Nicei mniej słychać o wybrykach Balotellego. Włoch skupił się na grze i w pierwszym sezonie zdobył zdobył 17 bramek. Rok później poprawił swój wynik i strzelił 26 goli. Jednak Super Mario wciąż nie zawsze potrafi utrzymać nerwów na wodzy, czego dowodem są trzy czerwone kartki otrzymane we Francji. Latem nikt nie chciał spełnić jego marzenia o powrocie do europejskich pucharów i musi dalej odbudowywać swoją renomę w Ligue 1. - Zapamiętamy go jako piłkarza, który spektakularnie zmarnował talent - pisze w swojej książce Steven Gerrard, którego pamięta ze wspólnej gry w Liverpoolu.

Źródło artykułu: