Lider Orange Ekstraklasy, Wisła Kraków do Bytomia przyjechał w roli murowanego faworyta spotkania. Ekipa trenera Macieja Skorży pokazała, że nawet jeśli gra nie układa się tak dobrze jak zazwyczaj, to punkty i tak zapisywane są na konto krakowskiego klubu.
Receptą Polonii w piątkowym meczu miało być zagęszczenie środka boiska i skrócenie pola gry. Początkowo taktyka miejscowych sprawdzała się bezbłędnie, bo pierwsza podbramkowa sytuacja miała miejsce dopiero... w 14. minucie. Wtedy piłkę zagraną z rzutu wolnego piąstkował bezbłędnie Michal Pesković. Dosyć niemrawo grała dwójka reprezentacyjnych napastników Wisły: Paweł Brożek i Radosław Matusiak. W 24. minucie groźny strzał oddał natomiast Rafał Boguski, jednak i tym razem bramkarz Polonii był na posterunku.
Siedem minut później przed ogromną szansą na objęcie prowadzenia stanęli gospodarze. Do zagranej z głębi pola piłki dopadł Grzegorz Podstawek, jednym zwodem wręcz ośmieszył Arkadiusza Głowackiego, ale strzał z ostrego kąta nie zaskoczył dobrze ustawionego Mariusza Pawełka. To był dobry okres gry bytomskiego klubu, niebiesko-czerwoni skrzętnie realizowali przedmeczowe założenia i nie pozwalali rywalom rozwinąć skrzydeł.
Paradoksalnie można stwierdzić, że plany Polonii posypały się po przerwie, jaką spowodowało wbiegnięcie na murawę... psa. Czworonóg z pomocą Pawełka opuścił plac gry i od tego momentu do głosu doszli przyjezdni. W 39. minucie na rajd zdecydował się Marcin Baszczyński, który przy biernej postawie obrony wpadł w pole karne i bez t rudu uderzył na bramkę Polonii. Pesković zdołał jednak odbić piłkę nogą, ta trafiła spowrotem w Baszczyńskiego i wtoczyła się do bramki. Bramka podcięła nieco skrzydła miejscowym i już trzy minuty później było 0:2. Tym razem Paweł Brożek obsłużył podaniem Wojciecha Łobodzińskiego, który posłał piłkę do bramki obok wybiegającego z niej golkipera. Strata dwóch bramek w krótkim okresie czasu i to tuż przed końcem I połowy znacznie utrudniła sytuację Polonii.
Po przerwie krakowianie kontrolowali wydarzenia na boisku, szanowali piłkę grając od skrzydła do skrzydła. Polonia próbowała atakować, ale nie była w stanie poważnie zagrozić bramce Mariusza Pawełka. W 58. minucie doskonałą okazję zmarnował Łobodziński, strzelając z bliska ponad bramką. Kibice Polonii czekali na celny strzał swoich pupili w II połowie aż do drugiej minuty doliczonego czasu gry. Wtedy to na strzał zza linii pola karnego zdecydował się Marek Bażik, a piłka po rękach Pawełka wpadła do siatki. Trzeba obiektywnie przyznać, że bramkarz Wisły nie zachowal się w tej sytuacji najlepiej. Chwilę później sędzia Grzegorz Gilewski zakończył mecz.
Spotkanie nie było porywające, kibice obejrzeli mało sytuacji podbramkowych. W tym elemencie gry dużo więcej oczekiwano z pewnością po piłkarzach Wisły Kraków. Można było odnieść wrażenie, że podopieczni trenera Macieja Skorży chcieli wygrać w Bytomiu jak najmniejszym nakładem sił. Chwała im jednak za to, że korzystny rezultat z I połowy spotkania potrafili umiejętnie dociągnąć do końca. Dla Polonii mecz z Wisła był trzecim z rzędu na własnym obiekcie i tym samym trzecią porażką. Bramka Bażika była jedynym golem w tych trzech spotkaniach, co z pewnością nie wróży najlepiej. Jak zapowiedają jednak trener i piłkarze, Polonia nie złoży broni do końca.
Polonia Bytom - Wisła Kraków 1:2 (0:2)
0:1 - Baszczyński 39'
0:2 - Łobodziński 42'
1:2 - Bażik 90+2'
Składy:
Polonia Bytom: Pesković - Wojciechowski, Stano, Dziółka, Sokolenko, Wolański (78' Mężyk), Grzyb (82' Trzeciak), Bażik, Przybylski, Radzewicz (60' Solecki), Podstawek.
Wisła Kraków: Pawełek - Baszczyński, Głowacki, Kokoszka, Piotr Brożek, Łobodziński, Sobolewski (74' Dudka), Cantoro, Boguski, Matusiak (63' Paulista), Paweł Brożek (83' Dudu).
Żółte kartki: Radzewicz, Stano (Polonia) oraz Cantoro (Wisła).
Sędzia: Grzegorz Gilewski (Radom).
Widzów: 5000 (300 gości).
Najlepszy piłkarz Polonii: Michal Pesković.
Najlepszy piłkarz Wisły: Wojciech Łobodziński.
Piłkarz meczu: Wojciech Łobodziński.