Krzysztof Piątek. Napastnik z klipu wideo

Do biura agencji menadżerskiej Krzysztofa Piątka dzwonią dziennikarze ze wszystkich dużych gazet i portali we Włoszech. - Każdy chce wiedzieć, kim jest, jaka jest jego historia - mówi Szymon Pacanowski, jeden z menadżerów piłkarza.

Mateusz Skwierawski
Mateusz Skwierawski
Krzysztof Piątek Getty Images / Paolo Rattini / Na zdjęciu: Krzysztof Piątek
Prezes klubu Enrico Preziosi chwalił się we włoskich mediach, że reprezentanta Polski kupił po obejrzeniu kilku filmów wideo, a nikt z trenerów Genui nie widział Piątka na żywo. Brzmi to absurdalnie, jeżeli w ogóle jest prawdą, ale jeszcze większym zaskoczeniem od rzekomego sposobu pozyskania naszego piłkarza jest jego forma. Piątek nawet w Zagłębiu Lubin i Cracovii nie rozkręcał się tak szybko. Potrzebował zazwyczaj kilku tygodni, by zacząć strzelać, a w Genui po pięciu meczach ligowych ma już sześć goli.

Ten piorunujący start rozgrywek nawet dla współpracowników piłkarza jest sporym zaskoczeniem. - W wyborze klubu postawiliśmy na doświadczenie z poprzednich transferów - Bartka Bereszyńskiego i Karola Linetty. Szukaliśmy dla Krzyśka klubu, który przeznaczy na niego sporą kwotę jak na swój budżet, co da mu pewną gwarancję regularnych występów. Nie będę udawał, takiego startu nikt z nas się nie spodziewał - mówi nam Szymon Pacanowski z "Fabryki Futbolu", agencji menadżerskiej napastnika.

Trener Davide Ballardini nazywa reprezentanta Polski "nowoczesnym napastnikiem o niecodziennych cechach", a tamtejsi dziennikarze wyliczają: że Piątek został pierwszym zawodnikiem w historii drużyny, który strzelił gola w pierwszych pięciu meczach sezonu. Że wyrównał rekord Andrija Szewczenki pięciu bramek w czterech spotkaniach Serie A. Że we wszystkich rozgrywkach do bramki rywala trafił 10 razy, czyli lepiej od Leo Messiego, Cristiano Ronaldo i Roberta Lewandowskiego. I co oczywiste: że jest liderem klasyfikacji strzelców ligi włoskiej.

- Przede wszystkim słucha trenerów, bo jest świadomy swoich braków. Nie odfrunął, nie jest bufonem, nie pcha się na pierwsze strony gazet. Zachowuje spokój i do wszystkiego podchodzi z chłodną głową. Takie podejście zawsze go cechowało i po transferze do Włoch nic się w tej kwestii nie zmieniło - opowiada Pacanowski.

Piątek nagły skok popularności stara się trzymać na dystans. Włosi zwariowali, chcą wiedzieć o nim wszystko. - Dostajemy mnóstwo telefonów od największych gazet i portali z Italii. Każdy chce wiedzieć kim jest Piątek, jaką przeszedł drogę, jaka jest jego historia. Włosi uwielbiają statystyki, rekordy, chcą wiedzieć o Krzyśku wszystko - komentuje.

"Guardian" poświęca mu sporo miejsca w jednym z artykułów. "Latem nikt nie musiał się zastanawiać, jak przemycić przyjazd zawodnika do miasta na testy medyczne. Nie był to transfer Cristiano Ronaldo, a anonimowego napastnika" - czytamy. Dziś Anglicy porównują go do Gabriela Batistuty.

Zawodnik nie tylko strzela. Dużo biega, cofa się, pomaga w obronie, nie czeka na podania kolegów tylko sam stara się wypracować sobie sytuację strzelecką. - Kluczowe jest jego podejście do zawodu. Określę je jednym słowem: rzetelność. Przyjdzie moment, że w którymś meczu nie trafi do bramki, ale najważniejsze, że on po prostu dobrze gra. I jest za to ogromnie ceniony. Ma cechy charakteru i umiejętności, żeby w przyszłości stać się wielkim napastnikiem - mówi Pacanowski.

Zagraniczne media piszą o wielu topowych drużynach zainteresowanych Piątkiem, na przykład Barcelonie. Na szczęście po drugiej stronie słuchawki słyszymy śmiech. - Wiadomo, że jak komuś idzie, to czyta się różne doniesienia. Oczywiście niczego nie będę komentował. Trzymamy kciuki, żeby Krzysiek rozwijał się tak dalej - kończy Pacanowski.

ZOBACZ WIDEO Serie A: Show Milika! Zdobył dwa gole i miał udział przy trzecim [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Oglądaj rozgrywki włoskiej Serie A na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)

Czy Krzysztof Piątek zrobi większą karierę niż Arkadiusz Milik?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×