Desperacki ruch Manciniego. Sebastian Giovinco znowu w reprezentacji Włoch

PAP/EPA / Frank Gunn / Na zdjęciu: Sebastian Giovinco (z prawej) w barwach Toronto FC
PAP/EPA / Frank Gunn / Na zdjęciu: Sebastian Giovinco (z prawej) w barwach Toronto FC

- Byłem zaskoczony tym powołaniem - powiedział na gorąco Sebastian Giovinco. W szoku jest nie tylko piłkarz. Bo to właśnie on, pół-emeryt z MLS, ma być lekarstwem na poprawienie ataku reprezentacji Włoch.

Roberto Mancini wyciąga wnioski. Tak na pozór może się wydawać. Na poprzednie zgrupowanie powołał rosłego i - jak się okazało - grubego Mario Balotellego. Napastnik Nicei dostał okazję, by zagrać dla Włoch w meczu o punkty po raz pierwszy od czterech lat. - Każdy ma samochód, ale żeby on się ruszył, potrzebne jest paliwo. I inteligencja, pasja oraz profesjonalizm to jest właśnie paliwo - skrytykował występ 28-latka w meczu z Polską Zbigniew Boniek.

Nieco za duży Balotelli nie wypalił, więc Mancini tym razem poszedł inną drogą. Na kolejne zgrupowanie powołał filigranowego Sebastiana Giovinco. Mierzącego całe 164 cm.

Nie chciał podawać piłek na Camp Nou

W Juventusie Giovinco nie potrafił na stałe przebić się do pierwszej drużyny. Stara Dama wypożyczała go do Empoli i Parmy, aż w końcu sprzedała do tej drugiej w 2011 roku za 3 mln euro. Po to, żeby rok później odkupić drobnego napastnika za 11 mln. Wszystkiemu winny Luigi Delneri, który prowadził wtedy Juventus. Bez większego sentymentu skreślił dobrze zapowiadającego się wychowanka. Dlaczego Delneri wypuścił z rąk tak wartościowego małolata? Bo ten był za niski.

Nigdy na stałe napastnik nie przebił się do składu Juventusu. W lutym 2015 roku Giovinco miał 28 lat i po raz pierwszy tak bardzo zaskoczył nie tylko Włochy, ale i cały Stary Kontynent. Powód: transfer do MLS. Dokładnie do kanadyjskiego Toronto FC. Tam z miejsca został gwiazdą ligi. Pierwszy sezon: 22 trafienia, rok później o jedno mniej. I w międzyczasie zadzwoniła FC Barcelona.

- To prawda, że się mną interesowali, ale nie chciałem być chłopcem do podawania piłek - wyjaśnił dla "Sky Sports Italia". - Z Messim, Neymarem i Suarezem w składzie nie miałbym szans na grę. Ja chciałem wychodzić na boisko od pierwszej minuty, a ci trzej graliby nawet ze złamaną nogą i nadal robiliby różnicę, więc nie było sensu, abym tam szedł.

Wolał zostać w królestwie, które urządził sobie w MLS. Przy okazji zarabia jak król - 7 milionów dolarów rocznie czyni go najlepiej opłacanym graczem w lidze.

La Formica Atomica

Tak nazywali napastnika już we Włoszech. Tłumacząc na polski - atomowa mrówka. Giovinco od zawsze wykorzystywał swoją zwinność i bez problemu kładł rywali na murawie. Nie jest jednak cyborgiem z obsesją na punkcie wielkich sukcesów i bez sentymentów zerwał z wielką piłką. Wybrał Toronto, mimo że drobnym snajperem interesowały się kluby Premier League.

Dotąd europejscy piłkarze często wyjeżdżali do Ameryki, ale na sportową emeryturę. Giovinco jednak tam wbrew pozorom nie odcina kuponów. Udowodnił to już w 2015 roku. Akurat, kiedy rozgrywał swój ostatni mecz w reprezentacji Włoch.

13 października, w Rzymie drużyna Antonio Conte gra z Norwegami w eliminacjach ME. Giovinco na ławce - znowu w roli jokera, którą znienawidził grając w Turynie. Nie daje po sobie tego poznać, kiedy melduje się na boisku w 62. minucie przy wyniku 0:1. Dziesięć minut później pognał lewą stroną i dograł w pole karne. Piłkę próbował wybić rywal, ale przejął ją Alessandro Florenzi i z kilku metrów trafia do siatki. Kilka minut później za ciosem poszedł Graziano Pelle. Włosi przypieczętowali awans na ME.

Po meczu Giovinco pakuje się w samolot i wraca do Kanady. Toronto go potrzebuje, walczy o pierwsze w swojej historii play-offy. Napastnik znowu wchodzi z ławki i siedem minut po wejściu strzela gola na 2:0 w meczu z New York Red Bulls. Ważnego, bo w końcówce rywale zdobyli bramkę kontaktową.

Włoski piłkarz pomógł ekipie z Toronto napisać historię. Później przyczynił się do skompletowania potrójnej korony, pierwszej w MLS. Indywidualne wyczyny Giovinco również są imponujące. Nie David Beckham czy David Villa, ale on najszybciej skompletował 100 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej (gole + asysty). Dokonał tego w czerwcu tego roku.

Mancini zdesperowany

Selekcjoner reprezentacji Włoch wciąż szuka rozwiązań w ataku. Mancini poprowadził Azzurrich już w pięciu meczach. Pomijając debiut z Arabią Saudyjską (2:1), jego drużyna nie zdobyła w meczu więcej niż jedną bramkę. Na poprzednim zgrupowaniu nie wypalił wariant z Balotellim, więc teraz Włoch sięgnął po 31-latka z MLS. Akurat wtedy, kiedy snajper nie jest w tak dobrej formie, kiedy bez wyrzutów sumienia odrzucali go Conte czy Ventura.

Włosi dawno nie byli w tak głębokim kryzysie. - Mam nadzieję, że to będzie pobudka dla włoskiego futbolu. Trzeba zdać sobie sprawę, że konieczna jest reforma systemu. Zamiast tego w Serie A są drużyny, które w wyjściowych składach mają nawet 10 obcokrajowców - przyznał Andrea D’Amico, agent Sebastiana Giovinco.

W pierwszym meczu Mancini nie sprawdził napastnika Toronto. Za to jego drużyna w bardzo przeciętnym stylu zremisowała z Ukrainą 1:1. Włosi pod wodzą nowego selekcjonera nie wygrali już czterech meczów z rzędu. Nakłada to dodatkową presję. Następnym rywalem Italii w Lidze Narodów będzie reprezentacja Polski. Początek meczu w niedzielę o godzinie 20:45.

ZOBACZ WIDEO Szczęsny o Piątku i meczu z Włochami

Komentarze (0)