Piłkarze zagrali na miarę hitu kolejki. Szalony mecz między Legią Warszawa a Wisłą Kraków zakończył się remisem 3:3. Wojskowi najpierw prowadzili 2:0, ale po przerwie roztrwonili przewagę i wyszarpali remis rzutem na taśmę. - Druga połowa nie wyglądała tak, jakby każdy z nas chciał. Byliśmy dalej od przeciwnika. Wisła opanowała środek pola, dlatego też straciliśmy te trzy bramki w bardzo krótkim czasie - przyznaje Sebastian Szymański.
Zawodnicy Legii nie kryli niezadowolenia z takiego obrotu spraw. Po bardzo dobrej pierwszej połowie liczyli na utrzymanie dobrej dyspozycji i dopisanie sobie po meczu kolejnych trzech punktów. - Mamy więcej powodów do smutku niż do radości - mówi Szymański. - Wygrywaliśmy 2:0 i wszystko wyglądało fantastycznie - zdominowaliśmy rywala maksymalnie. Zapomnieliśmy chyba, że mecz nie trwa 45 minut, a 90 i czas doliczony. Na pewno jest smutek, bo nie powinniśmy zremisować tego spotkania.
Wygrana dałaby Legii awans na pozycję lidera Lotto Ekstraklasy. Misji nie udało się wykonać. Po remisie z Białą Gwiazdą mistrzowie Polski mają tyle samo punktów co druga Lechia Gdańsk i tracą punkt do pierwszej Jagiellonii Białystok. - Możemy mieć pretensje tylko do siebie. Myślę, że idziemy w dobrym kierunku. Musimy zawsze grać tak, jak w pierwszej połowie - ocenia Szymański. - Czuliśmy się dobrze, ale w drugiej połowie nie zagraliśmy tego, co byśmy chcieli. Nie myślimy o tym, że wygrana dałaby nam pierwsze miejsce w tabeli.
Rozgoryczony remisem był także Mateusz Wieteska, któremu jako obrońcy szczególnie ciążą trzy stracone gole. - Nie możemy w pięć minut tracić trzech bramek. Wiedzieliśmy, jakimi zawodnikami dysponuje Wisła. W pierwszej połowie było widać, że mamy ich nieźle rozpracowanych. W drugiej połowie stało się coś złego - wyznaje 21-latek.
ZOBACZ WIDEO: Primera Division: Kolejna wpadka Realu! To już poważny kryzys Królewskich [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]