Po każdym domowym meczu Leicester City po Vichaia Srivaddhanaprabhę przylatuje jego prywatny helikopter. W sobotę, po spotkaniu z West Ham United (1:1), maszyna wylądowała na klubowym parkingu.
Jak informuje "BBC", tuż po starcie, gdy śmigłowiec uniósł się nad ziemię, silniki nagle zgasły. Helikopter rozbił się tuż obok King Power Stadium. Według Sky Sport, BBC i gazety "Mirror", śmierć w wypadku poniósł właściciel klubu. Nie wiadomo póki co, czy na pokładzie był jeszcze ktoś oprócz Srivaddhanaprabhy i pilota.
"Naoczny świadek powiedział, że śmigłowiec normalnie wystartował, a gdy unosił się w południowo-wschodnim kierunku, nagle spadł na ziemię. Był wielki huk. Wybuchł ogromny pożar" - donosi "Daily Mail".
Na zdjęciach wykonanych przez świadków zdarzenia tuż po katastrofie widać potężny ogień. Na miejsce momentalnie zjechały ambulanse i samochody policyjne.
- Z pewnością parking po meczu był zaludniony, czy to przez klubowy personel, czy też przez kibiców. Należy martwić się o ludzi, którzy akurat wracali do swoich samochodów, bo oni też mogli ucierpieć - przekazuje Rob Dorsett, reporter "Sky Sports News".
Leicester City owner's helicopter engulfed in flames after crashing in car park of King Power Stadium following clash with West Ham https://t.co/sCJZLpVpla pic.twitter.com/MC82DJfjXt
— MailOnline Sport (@MailSport) 27 października 2018
"Potwierdzamy, że doszło do incydentu w pobliżu King Power Stadium. Na miejscu działają służby ratunkowe" - poinformowała miejscowa policja.
My God.. this Leicester City helicopter crash scene is horrific. pic.twitter.com/Gb7EJwlDB8
— Piers Morgan (@piersmorgan) 27 października 2018
Srivaddhanaprabha jest właścicielem Leicester City od sierpnia 2010 roku, a w lutym 2011 roku został prezesem klubu. Pod jego kierownictwem Lisy w sezonie 2015/2016 wywalczyły mistrzostwo Anglii.
AKTUALIZACJA
Jak podaje Sky Sport, Vichai Srivaddhanaprabha był jedną z pięciu osób znajdujących się na pokładzie helikoptera, który rozbił się koło stadionu Leicester. Oprócz niego mieli zginąć: dwaj piloci, córka właściciela (ostatnie doniesienia mówią, że jednak nie było jej na pokładzie) i jedna nieznana osoba.