Agent Roberta Lewandowskiego zamieszany w przekręt - wielka afera w Belgii

Kolejne szokujące doniesienia z "Football Leaks". Tym razem wyszło na jaw, że agent Roberta Lewandowskiego, Pini Zahavi, wbrew prawu kontrolował belgijski klub Excelsior Mouscron.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
Pini Zahavi WP SportoweFakty / Mike Egerton / Na zdjęciu: Pini Zahavi
W 2015 roku "Super agent" z Izraela, Pini Zahavi, kupił klub Royal Excel Mouscron i zainwestował w niego 8,5 miliona funtów i jednocześnie nabył 90 procent udziałów. Jednak w Belgii weszło prawo, które nie pozwala na to, by agent piłkarski był jednocześnie właścicielem klubu. Powodowałoby to bowiem konflikt interesów. Dlatego klub został sprzedany Amarowi, bratankowi Zahaviego. Za 10 funtów. Dzięki temu otrzymał licencję na grę w najwyższej lidze.

Według dziennikarzy śledczych, m.in. ze strony "Black Sea", Zahavi cały czas kontrolował sytuację w klubie. Dowodami na to są przecieki z tzw. "Football Leaks".

Sześć miesięcy po odejściu Zahaviego z klubu, szef ligi, Pierre Francois, napisał maila do Wadima Wasiljewa, wiceprezydenta AS Monaco, w którym przedstawiał "możliwości biznesowe dostępne w belgijskim futbolu". Zawarł tam stwierdzenie, że w sprawie klubu z Mouscron, należy rozmawiać osobiście z "PZ". Dziennikarze śledczy nie mają wątpliwości, że jest to przyznanie, że za sznurki w klubie w tym czasie pociągał osobiście Zahavi.

Inna badana sprawa to podejrzane transfery między Mouscron a cypryjskim klubem Apollon Limassol, jeszcze w okresie, gdy Zahavi legalnie kierował klubem. Udziały w cypryjskim klubie ma firma należąca do Zahaviego.

ZOBACZ WIDEO Bayern Monachium znowu traci punkty. Remis z Freiburgiem [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Apollon robił za klub tranzytowy. Kupował tanio - sprzedawał ze sporym zyskiem zaledwie kilka dni później, bez rozegrania choćby meczu. Różnica z transferów zostawała w kieszeni inwestorów, w tym Zahaviego.

Aż czterech zawodników w ten sposób przeszło z Apollonu do Mouscron. A więc z jednego do drugiego klubu obecnego agenta Lewandowskiego. Belgijska federacja piłkarska przyglądała się sprawie Mouscron i w 2016 zmieniła przepisy, dzięki czemu ukróciła możliwości posiadania klubów przez agentów. Wtedy nastąpiła sprzedaż klubu.

Dla wszystkich było oczywiste, że jest to fikcja. Członkiem zarządu klubu został Szwajcar Marc Rautenberg, zaufany człowiek Zahaviego. Jednak został on zmuszony do rezygnacji przez belgijskich działaczy. Od tego momentu nie było żadnych dowodów na to, że Zahavi ma wpływ na działalność klubu. Aż do czasu listu Francoisa do Wasiljewa.

Szef ligi, pytany przez dziennik "Standard" o treść maila, powiedział: "Muszę posługiwać się przepisami, ale nie jestem idiotą i wiem co się dzieje".

W dokumentach jest też mail samego Zahaviego do Wasiliewa. Agent z Izraela informuje, że w załączniku wysyła koszty możliwej inwestycji Rosjan w klub.

Obecni działacze klubu pytani o strukturę właścicielską zapewnili, że Zahavi i jego ludzie nie mają już nic wspólnego z Mouscron. Firma "Latimer", kontrolowana przez Zahaviego, miała sprzedać udziały firmie BogoLimited, kontrolowanej przez obywatela Tajlandii. Nowy właściciel, według ustaleń dziennikarzy, pozostaje w świetnych, niemalże rodzinnych stosunkach z Zahavim. Z kolei obecny dyrektor sportowy klubu, Juergen Rober, jest kojarzony z Falim Ramdanim, wspólnikiem Zahaviego.

Czy Robert Lewandowski zrobił dobrze biorąc Zahaviego na agenta?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×