Sebastian Szymański: Nie mogę obiecać, że zimą nie zmienię klubu

- Jeśli miałoby dojść do transferu, to chyba najlepszą opcją byłyby dla mnie teraz Włochy. Polacy radzą tam sobie świetnie po wyjeździe z ekstraklasy. Byłby to dla mnie pierwszy, dobry przystanek - mówi Sebastian Szymański, pomocnik Legii Warszawa.

Paweł Kapusta
Paweł Kapusta
Patryk Dziczek (z lewej) i Sebastian Szymański (z prawej) Newspix / Tomasz Wantula / Na zdjęciu: Patryk Dziczek (z lewej) i Sebastian Szymański (z prawej)
Paweł Kapusta, WP SportoweFakty: Będzie pan na wiosnę zawodnikiem Legii Warszawa?

Sebastian Szymański, pomocnik Legii Warszawa i młodzieżowej reprezentacji Polski: Żaden piłkarz na świecie nie jest w stanie zagwarantować, że zostanie w klubie do końca sezonu. Zimą mogą się zdarzyć różne rzeczy. I ze mną jest podobnie. Nie mogę obiecać, że w najbliższym okienku transferowym nie zmienię klubu. Mogę tylko powiedzieć, że chciałbym w Legii zostać. Z drugiej jednak strony innych opcji nie odrzucam. Jeśli pojawi się oferta, która będzie zadowalająca i dla mnie, i dla klubu, na pewno będzie rozważona.

W ostatnich tygodniach pojawiła się plotka, że interesuje się panem SSC Napoli.

Nic o tym nie wiem, do mnie nie dotarła żadna konkretna informacja. Zresztą, przecież do mnie oferty nie wpływają, wszystkim zajmuje się mój agent oraz klub. Jeśli jednak miałoby dojść do transferu, to chyba najlepszą opcją byłyby dla mnie w tym momencie Włochy. Polacy radzą tam sobie świetnie po wyjeździe z ekstraklasy. Byłby to dla mnie pierwszy, dobry przystanek. Mógłbym się tam wiele nauczyć.

Pana aktualna forma pozwala myśleć o dużym transferze?

Każdy chciałby, żebym strzelał i asystował, ale ja robię swoje: słucham trenera i pracuję. Podchodzę do tej sytuacji spokojnie. Najważniejsze dla mnie jest to, by drużyna wygrywała i jak najszybciej wskoczyła na pozycję lidera. Jesteśmy na dobrej drodze, każdy w drużynie widzi, że idziemy w dobrym kierunku. Jedyne, czego nam teraz brakuje, to dobrej serii. By wygrywać spotkanie za spotkaniem, ale to jeszcze przyjdzie.

Wypowiedzi pana Hajty słyszał każdy. Skreślił nas, a my chcieliśmy pokazać, jak bardzo się pomylił. Chcieliśmy pokazać, że stać nas na grę jak równy z równym z każdym zespołem, choćby Portugalią. Natomiast czy to była motywacja? Między sobą bardziej śmialiśmy się, że pan Hajto mówi takie rzeczy. Nikt do niego żalu jednak nie ma.


Legia uchodzi za klub, w którym młodzi piłkarze najszybciej "odlatują". Ma pan w klubie kogoś, kto pilnuje, by woda sodowa nie szkodziła?

Taką osobą jest trener Aleksandar Vuković. Jeśli pojawi się taka potrzeba, na pewno będzie reagował. Na szczęście jak na razie takich sytuacji jeszcze nie było. "Vuko" jest osobą, która podpowiada mi w najróżniejszych sytuacjach. Trudno jest mi się oceniać, ale na pewno w jakimś zakresie zmieniłem się w stosunku do tego, jaki byłem wchodząc do pierwszej drużyny. Złapałem dużo pewności siebie. To chyba normalne: gdy pan robi wywiad z Robertem Lewandowskim, też pan łapie pewność siebie. Tak samo jest ze mną - gram mecze, dzięki czemu staję się pewniejszy. A co do odlatywania, na razie nie mam ku temu powodu. Przecież ja jeszcze nic nie osiągnąłem.

Do Legii przechodziłem jeszcze w momencie, gdy uczyłem się w gimnazjum. Wszyscy się bali tego ruchu - moi rodzice, ale ja też. Decyzja zapadła jednak bardzo szybko. To była dla mnie wielka szansa. Rodzina też to dobrze rozumiała, dlatego nikt nawet nie myślał, żeby utrudniać mi ten ruch. Na początku mieszkałem w bursie, ciężko było, bo nie dość, że byłem dzieciakiem z dala od rodziny, to nikogo tutaj nie znałem. Trzeba było jednak podjąć ryzyko, żeby później nie żałować. Teraz, już od dwóch lat, mieszkam sam. Gdy będę podejmował decyzję o transferze, na pewno skonsultuję się z rodziną oraz trenerem Vukoviciem. Ostateczna decyzja, zresztą tak samo jak było w przypadku wyjazdu do Warszawy, będzie jednak należeć tylko do mnie. To moje życie i moja przyszłość.

Gdzie pan ma największe braki?
 
Wciąż pracuję nad prawą nogą, dodatkowo dochodzi kwestia podejmowania decyzji. Lubię przytrzymać piłkę przy nodze, ale zapominam przy tym, że rywal może do mnie szybko doskoczyć. Trener mi na to zwraca uwagę, pracuję nad tym elementem. Był taki moment, że trochę się też mówiło o moich brakach fizycznych. W końcówce poprzedniego sezonu, gdy strzelałem i asystowałem, nikt już jednak nie mówił, że mam braki fizyczne. Dużo jest zawodników, którzy mają braki fizyczne i grają w piłkę na wysokim poziomie. Na takie dyskusje i zarzuty staram się nie patrzeć. Ważniejsze jest dla mnie, jak jestem wyszkolony technicznie i jak szybko podejmuję na boisku decyzje. Przecież jeśli szybko będę podejmował decyzje, nie będzie miało znaczenia, czy jestem mały, czy duży. Dyskusja na ten temat może poza tym wynikać z tego, że na początku nie do końca było wiadomo, czy jestem szóstką, ósemką, a może dziesiątką. Dziś gram już raczej z przodu.

W listopadzie sprawiliście z młodzieżową kadrą wielką niespodziankę, ogrywając w barażu o Euro 2019 Portugalię.

Nikt nie dawał nam szans, ale gdy lecieliśmy do Portugalii na rewanż, naprawdę wierzyliśmy, że możemy zrobić ten awans. Tworzymy mocną, dobrą drużynę, która dodatkowo przed rewanżem się zjednoczyła. Gdy staliśmy w tunelu i patrzyliśmy na rywali, każdy z nas był przekonany, że było nas stać na wywiezienie stamtąd pozytywnego wyniku. Już pierwszy mecz w Zabrzu dodał nam wiary. Szczególnie w końcówce zagraliśmy wtedy super. Przed rewanżem widzieliśmy, że rywale są wyluzowani, tańczyli w szatni, śpiewali. My podeszliśmy do tego spotkania zupełnie inaczej: skoncentrowani, skupieni na zadaniu. Nikt z nas nie spodziewał się jednak, że ten mecz potoczy się w ten sposób, że już po pierwszej połowie będziemy prowadzili 3:0 i będziemy mieli ułożony mecz.

Podobno trener Czesław Michniewicz, by was bardziej zmotywować, zastosował psychologiczne sztuczki. Pokazał kompilację krytycznych pod waszym adresem wypowiedzi Tomasza Hajty. Takie coś na pana działa?

W tym przypadku zadziałało tak, że sami się nakręcaliśmy i motywowaliśmy. A wypowiedzi pana Hajty słyszał każdy. Skreślił nas, a my chcieliśmy pokazać, jak bardzo się pomylił. Chcieliśmy pokazać, że stać nas na grę jak równy z równym z każdym zespołem, choćby Portugalią. Natomiast czy to była motywacja? Między sobą bardziej śmialiśmy się, że pan Hajto mówi takie rzeczy. Nikt do niego żalu jednak nie ma.

W losowaniu grup Euro 2019 trafiliście na Włochów, Hiszpanów i Belgów. Trudniejszej grupy nie dało się chyba dostać.
 
Teraz wszyscy mówią, że to dobrze, iż trafiliśmy do tak mocnej grupy. Przed losowaniem każdy chciał chyba jednak trafić do troszkę słabszej. Turniej to już nie eliminacje, nie ma rewanżu, nie ma drugiego meczu i możliwości naprawienia tego, co się zrobiło w pierwszym występie. Żeby na cokolwiek liczyć, w każdym spotkaniu trzeba zaprezentować wysoką formę. I na to liczymy. Trudno już teraz mówić o celach, ale mimo trudnej grupy chcemy w przyszłym roku we Włoszech osiągnąć coś wielkiego.

ZOBACZ WIDEO Wstydliwy remis Napoli z Chievo. Sensacja w Serie A [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Mówi się, że jest pan w tym momencie najbardziej rozchwytywanym piłkarzem Legii. Okazuje się, że na przełomie maja i czerwca 2019 roku może pan być najbardziej rozchwytywanym graczem przez trenerów w PZPN. Gdzie pan będzie na przełomie maja i czerwca?

Po prostu, w reprezentacji.

Ale której? U-20 będzie grała w tym czasie w mistrzostwach świata, U-21 będzie na Euro, a dorosła kadra powalczy w eliminacjach Euro 2020.

Obojętnie. Miejsce w drużynie narodowej, niezależnie od kategorii, będzie dla mnie kolejnym krokiem i możliwością rozwoju. Zespół do lat 20 będzie grał na mistrzostwach świata, to przecież wielka impreza. Gdzie nie pojadę, tam będę zadowolony. A co do dorosłej kadry, to chyba trzeba jeszcze chwilę poczekać. Na razie awansowałem do U-21. A w jakiej kadrze będę miał miejsce na wiosnę, tego nie wie nikt. Byłby problem, gdybym nie łapał się do żadnej kadry. A teraz mam ten komfort, że jeśli na dorosłą reprezentację jest trochę za wcześnie, to są jeszcze kadry młodzieżowe.

Czuje się pan już gotowy do rywalizacji o miejsce w dorosłej reprezentacji?

Po pierwszym zgrupowaniu, na którym się pojawiłem, wiem jak to wszystko wygląda od środka. Teraz na zgrupowaniu pojawiłbym się jednak o wiele pewniejszy siebie. Na pewno nie chodziło o to, że bałem się zagadywać do starszych kolegów i siedziałem cicho. Bardziej o to, że aby grać, co się potrafi, potrzebuje się zaufania. Musisz znać zawodników i zawodnicy muszą znać ciebie. A ja byłem tam pierwszy raz, przez co brakowało pewności na boisku. Nie dość, że byłem tam najmłodszy, to na dodatek było to zgrupowanie przygotowujące do mundialu. Trener zabrał ze sobą do Rosji swoich zaufanych żołnierzy. Dziś może wykorzystałbym szansę. Na mundial nie pojechałem, szkoda, ale z drugiej strony dużo się wówczas nauczyłem.

Czy Sebastan Szymański powinien zmienić klub już w najbliższym, zimowym okienku transferowym?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×