- To wysoka porażka. Uważam, że zbyt wysoka. Muszę pogratulować Cracovii, która była naprawdę bardzo dobrze usposobiona. Rywale dostali od nas łatwą bramkę na 0:1. Później staraliśmy się kreować grę. W pierwszej połowie, rywale oddali chyba dwa celne strzały i zdobyli dwa gole. Wyglądaliśmy dużo słabiej motorycznie. Było to widoczne, ale nie chcę zwalać na to winy. Cracovia nie zagrała w Pucharze Polski, a my tak. To jednak nie była przyczyna. Czasami zdarzają się takie mecze, że nic się nie układa - powiedział Zbigniew Smółka.
Ostatnie trzydzieści minut w wykonaniu Arki wyglądało trochę lepiej. Poprawa gry nie przełożyła się jednak nawet na zdobycie kontaktowej bramki. - Próbowałem ratować ten mecz ofensywnymi zmianami. Czułem, że jeżeli strzelimy kontaktowego gola, to będzie szansa jeszcze powalczyć o punkty. Nie udało się. Musimy przyjąć porażkę po męsku i dalej ciężko pracować. Jeszcze daleka droga do tego, aby zespół miał powtarzalność. Mamy jeszcze wiele do poprawienia - dodał.
Opiekun gdynian nie ukrywa, że to przyjezdni byli w poniedziałkowy wieczór lepszym zespołem. - Cracovia była lepiej dysponowanym zespołem. Nie było pressingu z naszej strony. Było widać, że nogi nie niosły moich zawodników. Boisko było ciężkie, gra nam się nie układała. Uważam, że motorycznie przegraliśmy to spotkanie i w dodatku jeszcze mentalnie po głupio straconej pierwszej bramce. Wydolność była dobra, ponieważ od 60 minuty mecz wyglądał dobrze. Kontrataki Cracovii okazały się groźne - przyznał.
Trener klubu z Trójmiasta na pomeczowej konferencji prasowej starał się bronić swoich zawodników. - Będę bronić swoich piłkarzy. Widziałem u nich sportową złość i chęć poprawy opinii po dwóch porażkach. Przez ostatni okres nie byliśmy chwalonym zespołem. Powtarzam jeszcze raz - boiska są bardzo ciężkie, warunki do gry również. Mecz z Jagiellonią kosztował nas dużo zdrowia - zakończył Smółka.
ZOBACZ WIDEO "Podsumowanie tygodnia". Fatalny mecz na szczycie Lotto Ekstraklasy. "Kit zamiast hitu"