- Na tej współpracy skorzysta nie tylko Wisła, ale też miasto. Pan Ly ma pomysły na inwestycje, którymi chce się podzielić z prezydentem Krakowa - zdradził nam w środę Adam Pietrowski, współpracownik Vanna Ly i Matsa Hartlinga, który jako jedyny zabiera w mediach głos w imieniu inwestorów.
Początkowo nie chciał doprecyzować, o jakie pomysły chodzi, ale można było się domyślić, że skoro Ly działa w branży budowlanej (ma mieć udziały m.in. w największej tureckiej firmie budowlanej - Ronensans Holding), to chodzi o inwestycje w nieruchomości. W piątek w rozmowie z Radiem Kraków reprezentant Ly i Hartlinga przyznał to już otwarcie: - Chodzi o hotele, restauracje, nieruchomości, które powstaną. Jest plan, żeby wybudować porządną akademię dla dzieci i młodzieży.
Inwestorom zależało na szybkim kontakcie z prezydentem Krakowa, prof. Jackiem Majchrowskim. Co ciekawe, to właśnie on jako pierwszy poinformował we wtorek, że w Wisłę zainwestuje kambodżański kapitał. Majchrowski pierwotnie nie miał zamiaru spotykać się z Ly i Hartlingiem jeszcze przed Bożym Narodzeniem, ale po dokładnym prześwietleniu ich własnymi kanałami, magistrat uznał inwestorów za godnych zaufania i spotkanie zostało zaplanowane na sobotę. Według magistratu ma mieć ono charakter kurtuazyjny, ale z drugiej strony wezmą w nim udział także najbliżsi współpracownicy prezydenta: dyrektor Zarządu Infrastruktury Sportowej Krzysztof Kowal i dyrektor Wydziału Skarbu Marta Witowicz.
ZOBACZ WIDEO: "Piłka z góry". Koszmar Wisły. "Zainwestować może tylko ktoś, kto nie zna całej prawdy"
Obecność tej drugiej spowodowana jest faktem, że w magistracie podejrzewają, że inwestorzy są zainteresowani terenami, które Wisła ma w wieczystym użytkowaniu. Szkopuł jednak w tym, że ma je Towarzystwo Sportowe "Wisła", a nie prowadząca piłkarską sekcję Wisła SA, którą Ly i Hartling kupują od TS-u.
Chodzi o sześciohektarowe działki znajdujące się między ulicami Reymonta i Chodowieckiego, w sąsiedztwie Stadionu Miejskiego im. Henryka Reymana, na których stoją dwie hale sportowe i boisko treningowe, ale znaczna ich część pozostaje niezabudowana. W 2007 roku miasto oddało towarzystwu ten teren na 99 lat z 99-proc. bonifikatą, ale z zastrzeżeniem, że do 2017 roku towarzystwo nie może ich sprzedać.
Plan zagospodarowania przestrzennego dla tego terenu pozwala stawiać na tych działkach hotele, obiekty handlowe, gastronomiczne, medyczne i rekreacyjne. Chronione przed zabudową jest tylko boisko treningowe, z którego korzysta działająca w ramach towarzystwa akademia piłkarska Wisły.
To tereny warte dziś ok. 100 mln zł i to właśnie one mają być lokalizacją inwestycji nowych właścicieli Wisły. Co ciekawe, gdy Onet przekazał w piątek Pietrowskiemu, że tereny te nie należą do Wisły SA, lecz TS "Wisła", przedstawiciel Ly i Hartling zdawał się być zbity z tropu.
- Wie pan, że oznacza to, że kupno klubu piłkarskiego nie spowoduje tego, że inwestor wraz z przejęciem klubu stanie się właścicielem ziemi - pytamy Pietrowskiego.
- Aha... to nie wiedzieliśmy. To trzeba porozmawiać z panem prezydentem i wszystkiego się dowiedzieć. Nie mamy takich informacji, że TS ma tam ziemię - odpowiada.
- Co zatem z planami i inwestycjami, o których mówi inwestor - dopytujemy.
- Na to pytanie nie mogę odpowiedzieć, bo się od pana dowiedziałem, że właścicielem jest TS - wyjaśnia Pietrowski i dodaje, że w najbliższych dniach inwestorzy przedstawią szczegóły - czytamy w Onecie.
Pietrowski zarzeka się, że inwestorzy nie uzależniają finalizacji transakcji przejęcia klubu od przebiegu rozmów z magistratem, ale przypomnijmy, że podpisana we wtorek umowa sprzedaży Wisły SA Ly i Hartlingowi jest warunkowa: wejdzie w życie, kiedy inwestorzy przeleją na konto klubu 12 mln zł na poczet uregulowania najpilniejszych zobowiązań. Dają sobie na to czas do 28 grudnia.