Zaskakujące kulisy niedoszłej sprzedaży Wisły Kraków. "Ofertę uwiarygadniały głośne nazwiska ze świata piłki"
21 grudnia nabywcy Wisły zjawili się w Krakowie. Najpierw spotkali się z zespołem, zapewniając piłkarzy i trenerów, że niebawem wypłacą im zaległe pensje. Następnie obejrzeli mecz z Lechem Poznań, a dzień później zostali przyjęci przez prezydenta Krakowa prof. Jacka Majchrowskiego. Natomiast ok. godz. 16 odbyło się przejęcie przez nich spółki poprzedzone wymuszonymi dymisjami członków zarządu i rady nadzorczej Wisły SA. Wtedy też przejęli akcje, choć nie spełnili jeszcze warunku sine qua non wejścia umowy w życie: nie przekazali TS "Wisła" symbolicznej złotówki za przejęcie klubu i nie wykonali przelewu na 12,2 mln zł. Na spełnienie tego drugiego warunku mieli czas do 28 grudnia, ale przelewu nie zrealizowali.
Sekwencja zdarzeń wzbudziła spore kontrowersje. Czemu władze piłkarskiej spółki, w tym odpowiedzialna zarówno za stan Wisły SA, jak i będąca prezesem sprzedającego spółkę TS "Wisła" Sarapata, "zniknęły", kiedy transakcja nie została sfinalizowana? Czemu nabywcy otrzymali akcje, choć nie spełnili wszystkich warunków umowy? Tłumaczy Michlowicz: - Rezygnacje zarządu spółki były jednym z warunków umowy. Kiedy złożyli rezygnację, umowa była ważna. Umowa została podpisana 16 grudnia, po jej podpisaniu zarząd miał się podać do dymisji i to zrobił - to był warunek dalszych rozmów, dalszych ruchów ze strony inwestorów. To normalne w umowach cywilnoprawnych, że strony umawiają się na pewne działania. My zrealizowaliśmy swoje w całości, druga strona nie i stąd taki skutek.
- Kancelarie opiniujące umowę wskazywały nam na to, że najlepiej byłoby dać akcje do depozytu do czasu obiecanego przelewu. Niestety, kontrahenci wyraźnie się na to nie zgodzili. Chcieli mieć akcje przed przelewem i my się na to zgodziliśmy ze względu na sytuację, w jakiej znalazła się spółka. Droga do negocjacji została zamknięta. Nie mieliśmy wyjścia - dodał Michlowicz.
W Wiśle się nie przelewa
Przelew miał przyjść do 28 grudnia, a do 29 grudnia TS "Wisła" miało otrzymać potwierdzenie jego wykonania na wypadek, gdyby nie został zaksięgowany w terminie. Wisła nie doczekała się ani pieniędzy, ani dokumentów potwierdzających transakcję. Nabywcy nie spełnili warunków zapisanych w umowie, więc 2 stycznia stowarzyszenie zdecydowało się na unieważnienie umowy. W międzyczasie Harlting i Pietrowski stracili kontakt z Ly, który miał wykonać przelew. Francuz podobno doznał ataku serca w czasie podróży do Nowego Jorku.
Uważamy się za pełnoprawnych właścicieli spółki akcyjnej. Stoimy na stanowisku, że umowa ta nie wywarła żadnych skutków prawnych. Nie zostały spełnione warunki, które były w umowie wprost wskazane. Kupujący nie wpłacili symbolicznej złotówki i co ważniejsze, do 28 grudnia nie wpłynęły na konto spółki obiecane pieniądze, czyli ta kwota 12,2 mln zł. Ponadto do dnia kolejnego nigdzie nie wpłynęło potwierdzenie dokonania owej płatności. Stoimy na stanowisku, że byliśmy uprawnieni do unieważnienia umowy - wyjaśnił Michlowicz.