Santi Cazorla. Nieprawdopodobny powrót

- Ciesz się, jak będziesz w ogóle w stanie znowu spacerować z synem w ogrodzie - ostrzegali lekarze. Santi Cazorla znowu może to robić. A do tego dalej gra w piłkę. I to jak.

Maciej Siemiątkowski
Maciej Siemiątkowski
Santi Cazorla (Villarreal CF) Newspix / Zuma / Na zdjęciu: Santi Cazorla (Villarreal CF)
Do rany wdała się gangrena, a noga miała być amputowana. Taki scenariusz lekarze kreślili dla Santiego Cazorli, który teraz radzi sobie poza Anglią. - W porównaniu z Hiszpanią, futbol tu jest nieco mniej taktyczny, ale ciekawszy do oglądania - mówił w 2013 roku. Narzekanie jest jednak ostatnią rzeczą o jakiej myśli, grając w ojczystym Villarrealu. Bo to, że wciąż profesjonalnie zajmuje się piłką, to historia o walce i poświęceniu. - Santi to fenomen. Nie stawiałem na niego podczas swoich dwóch pierwszych spotkań w klubie, ale jest przykładem i myślę, że będzie jeszcze lepszy - chwali 34-letniego pomocnika trener Luis Garcia, który objął zespół na początku grudnia. - Można się od niego uczyć. Nie tylko dlatego co zrobił, ale też, że wcześniej nie odpuszczał treningów mimo marnych szans na grę.

Trener nie szczędził komplementów, kiedy Cazorla niemal w pojedynkę zapewnił Żółtej Łodzi Podwodnej arcyważny punkt w meczu z Realem Madryt. Hiszpan najpierw precyzyjnie uderzył na dalszy słupek. A potem, w 82. minucie, wyrównał wynik spotkania. I to w jakim stylu. Mierzący 168 centymetrów piłkarz strzałem głową pokonał najlepszego bramkarza świata (według plebiscytu FIFA The Best), Thibaut Courtois. Były to jego gole numer trzy i cztery w tym sezonie we wszystkich rozgrywkach. Do tego dorobku Cazorla dolicza sobie pięć asyst.

By uzyskać taki wynik, potrzebował nieco mniej jak 1300 minut. Już teraz zebrał ich więcej niż przez cały ubiegły sezon. Spędził go w Londynie, ale zamiast z rywalami walczył z bólem. Niekiedy nawet płakał w nocy. Taki był mocny.

A wszystko przez niefortunny pojedynek Hiszpanii z Chile (2:2) we wrześniu 2013 roku. Cazorla doznał pęknięcia kostki, ale dokończył cały mecz. A potem, jak sam przyznał, zbyt szybko wrócił do gry. Już pod koniec października był do dyspozycji Arsene'a Wengera, który lubił na niego stawiać. - Cazorla sprawia, że inni zawodnicy są lepsi - stwierdził francuski szkoleniowiec. - On jest prawonożny, ale podczas meczu tego nie widać. Przypomina mi Glenna Hoddle'a, u którego trudno było określić czy jest lewo- czy prawonożny. Z Cazorlą jest podobnie - przyznawał Francuz. Wenger był cierpliwy, mimo tego, że uraz się odnawiał. I potraktował swojego piłkarza z szacunkiem. Przed jedną z operacji Arsenal i tak zaproponował Hiszpanowi odnowienie kontraktu. Ten wygasł dopiero tego lata.

Okazji do gry było coraz mniej. Inaczej z zabiegami: tych było więcej i więcej. Kluczowy był ten w grudniu 2016 roku. Do rany wdała się w gangrena, a lekarz ostrzegał Cazorlę: - Zapomnij o piłce. Ciesz się, jak będziesz w ogóle w stanie znowu spacerować z synem w ogrodzie.

Mały Enzo wspomagał ojca w trudnym momencie. - Każdego dnia pyta mnie, kiedy znów będę grał. Bardzo chce zobaczyć mnie z powrotem na boisku i wierzę, że niebawem się to spełni - mówił Cazorla senior w 2017 roku. I dodawał: - Nie mam siły w nodze. Nie mam żadnej masy mięśniowej w łydce, żadnej mocy w ścięgnie. Ciągle pracujemy, by mój Achilles znowu pracował normalnie.

Przełomem okazało się rozpoczęcie współpracy z chirurgiem Mikelem Sanchezem, który pracował w baskijskiej Vitorii. To on wcześniej pomagał m.in. Rafaelowi Nadalowi czy Andresowi Inieście. To, że Cazorla dziś może pomagać na boisku Villarrealowi, jest dużą zasługą Sancheza. Doktor zabrał się za usuwanie infekcji, te zjadły do 10 cm ścięgna piłkarza. Zakażenie dotknęło również kości, ale obyło się bez amputacji. Potrzebny był jedynie przeszczep skóry. Tę wzięto z lewej ręki, na której miał wytatuowane imię córki. Teraz ma je na kostce.

Żeby powrót stał się faktem, zawodnik potrzebował w sumie 11 operacji. Po drodze żył jak w klasztorze. W 2017 roku, by być bliżej fizjoterapeuty, zamieszkał w Salamance. Z dala od żony i dzieci, które ze względu na szkołę musiały zostać w Londynie. Teraz większy już Enzo może oglądać tatę na boisku. - Jestem bardzo szczęśliwy, bo znowu czuję się jak piłkarz - opowiadał po jednym z meczów w barwach Villarreal. Tutaj Cazorla dostał pierwszą szansę w Primera Division.

Obecnie pomocnik pomaga zespołowi utrzymać się w elicie. - To niesamowite oglądać Cazorlę, gdy znowu jest pierwszoplanową postacią zespołu, który 15 lat temu dał mu zadebiutować w lidze. Ludzie zdążyli postawić na nim krzyżyk. Rok temu sam pewnie nie uważał, że znów zagra w piłkę. A jemu udało się przeciwstawić medycynie - przyznaje Javier Perez z "El Pais".

ZOBACZ WIDEO Puchar Ligi Angielskiej: Manchester City zdemolował Burton 9:0! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Czy Villarreal utrzyma się w Primera Division?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×