Chorwacki obrońca trafił do Bełchatowa zimą, kiedy nie mógł dogadać się z ówczesnym trenerem KGHM Zagłębia Lubin Robertem Jończykiem. Trafił pod skrzydła Rafała Ulatowskiego i od razu wskoczył do podstawowej "jedenastki". Obaj panowie doskonale się już znali ze wspólnej pracy właśnie w Zagłębiu.
W Bełchatowie byli z niego zadowoleni i dlatego Lacić dostał do podpisania dwuletni kontrakt. Przyjął tę propozycję. - Dobrze się tutaj czuję, gram regularnie, Bełchatów to dobry zespół i świetnie mnie przyjęli w drużynie - od samego początku. Nie ma sensu szukać innego klubu. Jak nie ma lepiej, to zostaję w Bełchatowie - opowiada były piłkarz Zagłębia.
Lacić przyznał, że nikt z Lubina nie kontaktował się z nim, ale były sygnały z innych klubów. - Jakieś opcje były, ale to wszystko było niepewne. Dzwonią, gadają i obiecują, ale ja nie chcę czekać, bo nie mam 20 lat, żeby też kalkulować. Z prezesem dogadaliśmy się od razu. Nie chciałem czekać - tłumaczy.
28-letni piłkarz ma za sobą dość udany sezon. Na początku był podstawowym zawodnikiem w Zagłębiu, jednak po przyjściu do Lubina Roberta Jończyka został odstawiony na boczny tor. Postanowił zmienić otoczenie i odszedł do Bełchatowa. Nie żałuje swojego ruchu, ponieważ, ponownie gra w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce. - Jestem troszkę rozczarowany, bo chciałem zostać w Zagłębiu i zrobić awans. Ostatecznie to i tak dla mnie był to udany sezon - mówi Lacić.
- Gram regularnie w Bełchatowie, znowu w ekstraklasie. Niczego nie żałuję. Trzeba patrzeć tylko na przyszłość, do przodu - nie ma żałować Zagłębia. Tak się stało, jak się stało i to jest historia - kończy urodzony w Splicie piłkarz.
W tym sezonie zagrał w jedenastu meczach w ekstraklasie i strzelił jedną bramkę.