12 stycznia 2018 roku. Jakub Błaszczykowski w rozmowie ze schwarz-gelb.de, portalem kibiców Borussii Dortmund, przekonuje, że chce zakończyć karierę w Wiśle Kraków: - Dostałem od Wisły wielką szansę i nigdy tego nie zapomnę. Tylko dzięki niej wszedłem do zawodowej piłki. To był bardzo ważny krok i na koniec kariery chcę powiedzieć: "dziękuję". Taki jest plan, by zagrać tam na koniec kariery. Już przy transferze do Borussii powiedziałem, że chciałbym skończyć karierę w Wiśle.
Ten przelew dojdzie
Mało kto w kraju, oczywiście poza fanami Wisły, liczy na to, że stanie się to w najbliższym czasie. Błaszczykowski ma 32 lata, jest podstawowym zawodnikiem zespołu Bundesligi, a jeśli jego nazwisko pada w kontekście transferu, to do klubu Major League Soccer. Do tego polskich kibiców piłkarskich znieczuliły kolejne deklaracje Lukasa Podolskiego o chęci zakończenia kariery w Górniku Zabrze.
3 stycznia 2019 roku. Wisła jest w największym kryzysie w historii. Nie wiadomo, kto jest jej właścicielem, przez co traci licencję na grę w Lotto Ekstraklasie i jej upadek jest tak realny jak nigdy wcześniej. Trzy godziny po decyzji Komisji ds. Licencji Klubowych PZPN ws. Wisły VfL Wolfsburg podaje, że kontrakt Błaszczykowskiego został rozwiązany za porozumieniem stron i informuje, że "piłkarz już jest w swojej ojczyźnie, gdzie dołączy do nowego klubu".
ZOBACZ WIDEO Puchar Ligi Angielskiej: Manchester City zdemolował Burton 9:0! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Komunikat brzmi mniej wiarygodnie niż ubiegłoroczna deklaracja Kuby, ale sześć dni później Błaszczykowski zjawia się w centrum treningowym Wisły w Myślenicach. Podtrzymuje obietnicę gry bez wynagrodzenia i idzie krok dalej: deklaruje, że w razie konieczności pomoże klubowi nie tylko wizerunkowo i sportowo, ale też finansowo. Gdy informuje o tym TVN24, znów mało kto wierzy w szczerość Błaszczykowskiego.
Trzy dni później malkontenci znów muszą schować się pod ziemię. - Postanowiliśmy z Kubą Błaszczykowskim oraz z jednym z moich bardzo dobrych przyjaciół, że zaryzykujemy i pożyczymy Wiśle Kraków te cztery miliony złotych. To twarda deklaracja. Każdy z nas osobiście wrzuci do Wisły Kraków po 1,33 mln zł, żeby popłacić zaległości i dać nam czas, żeby rozmawiać poważnie z inwestorami, a nie rozmawiać z nimi z lufą pistoletu przy głowie - ogłasza w magazynie "Stan Futbolu" Jarosław Królewski, który wraz z Bogusławem Leśnodorskim ruszył na pomoc Wiśle. Nie ma obaw, że ten "przelew życia" nie dojdzie do skutku.
Dotrzymana obietnica
Jakub Błaszczykowski trafia do Wisły w lutym 2005 roku. Po krótkich testach nikomu nieznany chłopak z IV-ligowego KS-u Częstochowa podpisuje pięcioletni kontrakt z mistrzem Polski i siada w jednej szatni z Marcinem Baszczyńskim, Mauro Cantoro, Arkadiuszem Głowackim, Tomaszem Frankowskim czy Maciejem Żurawskim. Kibice Białej Gwiazdy zakochują się w nim od pierwszego wejrzenia - od jego występu w sparingu z MSK Zilina. Kilka dni wcześniej podczas rozegranego na Cyprze meczu z Ferencvarosem Budapeszt Bogusław Cupiał przeciera oczy ze zdumienia i dopytuje współpracowników, kim jest ten przebojowy blondyn na prawym skrzydle. A Werner Liczka stawia na poleconego przez kolegę (Jerzego Brzęczka) dyrektora sportowego (Grzegorza Mielcarskiego) młokosa kosztem Vlastimila Vidlicki, którego sam ściągnął do Krakowa, co wiele mówi o potencjale Błaszczykowskiego.
W oficjalnym debiucie w barwach Wisły strzela gola i asystuje przy bramce Tomasza Kłosa, a gdy schodzi z boiska, kibice skandują jego nazwisko. - Serce podeszło mi do gardła i muszę przyznać, że troszkę się wzruszyłem - mówi w pomeczowym wywiadzie. Błaszczykowski z miejsca staje się idolem wiślackiej publiczności, a w sierpniu 2005 roku fani Wisły po raz pierwszy przekonują się, że 20-latek zrobi dla ich klubu więcej niż inni piłkarze. W pierwszej połowie meczu el. Ligi Mistrzów z Panathinaikosem Ateny (3:1), swoim najważniejszym w dotychczasowej karierze, doznaje pęknięcia kości śródstopia, ale zostaje na boisku do 75. minuty.
- W przerwie powiedział mi, że chyba złamał kość śródstopia. Doktor Mariusz Urban chciał obejrzeć nogę. Kuba czuł jednak, że jak zdejmie but, to nie będzie już w stanie z powrotem go założyć - wspomina na łamach książki "Sen o potędze" Jerzy Engel, ówczesny trener Wisły.
Schodzi z placu przy owacji na stojąco. Kibice nie wiedzą jeszcze, że ich idol ma pękniętą kość - po prostu doceniają jego świetny występ. Był jednym z najlepszych wiślaków, choć Engel rzucił go na głęboką wodę, wystawiając na prawej obronie. Po końcowym gwizdku przypuszczenia Błaszczykowskiego się potwierdzają: kość jest pęknięta i konieczna będzie operacja.
Przez uraz Błaszczykowski traci niemal cała rundę jesienną, ale po powrocie do zdrowia nie widać po nim przerwy. Rośnie z miesiąca na miesiąc, zostaje uznany Odkryciem Roku (2005) w najbardziej prestiżowych plebiscytach, debiutuje w reprezentacji Polski, ociera się o wyjazd na MŚ 2006 - ostatecznie zabraknie go w Niemczech z powodu kontuzji, zdobywa piłkarskiego Oskara w kategorii Pomocnik Roku (2006) i przede wszystkim przykuwa uwagę klubów z mocniejszych lig. Ostatecznie spośród wielu ofert wybiera tę Borussii Dortmund.
Nie spędza w Wiśle wiele czasu, bo ledwie dwa i pół roku, ale zżywa się z klubem i kibicami w sposób wręcz nieprawdopodobny. Już po trzech spędzonych w Krakowie miesiącach deklaruje na łamach magazynu "Forza Wisła", że nie wyobraża sobie gry dla innego polskiego klubu. Słowa 20-latka, który chwilę wcześniej trafił z IV ligi do mistrza Polski, przechodzą bez echa, ale pół roku później powtarza je w rozmowie z oficjalną stroną klubu: - Mogę jeszcze raz powiedzieć, że nie wyobrażam sobie gry w innym klubie polskim niż Wisła. Do Wisły i do jej herbu mam bardzo duży szacunek.
26 maja 2007 roku rozgrywa swój ostatni mecz w barwach Wisły. W 72. minucie spotkania z Łódzkim Klubem Sportowym trener Kazimierz Moskal zarządza zmianę, by Błaszczykowski mógł pożegnać się z kibicami. Schodząc z boiska, kłania się trybunom w pas, a tuż przed linią boczną zdejmuje koszulkę, by złożyć obietnicę. "Jeszcze tu wrócę" - mówi nadrukowany na podkoszulku napis.
Pod ramię z Reymanem
Gdy dołącza do Borussii, ta jest ligowym średniakiem. Sezon 2006/2007 kończy na dziewiątym miejscu, a rok później jest trzynasta. Wszystko się zmienia, gdy BVB przejmuje Juergen Klopp. Pod jego wodzą Borussia pnie się w tabeli: jest szósta, potem piąta, a w sezonie 2010/2011 odzyskuje mistrzostwo Niemiec po dziewięciu latach przerwy. Po kończącym rozgrywki meczu z Eintrachtem Frankfurt Signal-Iduna Park jest pijana z radości, a Błaszczykowski, czołowy skrzydłowy Bundesligi, ściąga koszulkę, by pokazać się w światu w wiślackiej koszulce z napisem "WIERNOŚĆ".
Cztery lata po wyjeździe z Krakowa jego uczucie do Wisły jest równie mocne jak wtedy, gdy trybuny przy Reymonta 22 skandowały jego nazwisko. Staje się jasne, że Błaszczykowski nie darzy Białej Gwiazdy jedynie sentymentem, a jego deklaracje nie są słowami rzucanymi na wiatr. Ciągle jest blisko klubu, a gdy sytuacja finansowa Wisły się pogarsza, pierwszy rusza do pomocy.
Jesienią 2015 roku angażuje się w akcję crowdfundingową "Wisła Kraków to nasza historia" nie tylko wizerunkowo, ale też sam kupuje "cegiełki", a rok później dołącza do zbiórki "#12BOHATER". Wiosną 2018 roku idzie krok dalej. By Biała Gwiazda przeszła bez problemu przez proces licencyjny, pożycza jej 1,2 mln zł. To nie wszystko: jak ujawnia sport.pl, nie chce odsetek, ale z prawnego punktu widzenia jest to niemożliwe. Gdy w sierpniu klub zwraca pożyczkę z procentem, Błaszczykowski z odsetek funduje dla dzieci z domów dziecka bilety na mecz z Górnikiem Zabrze.
Nie zależy mu na rozgłosie, więc nie komentuje sprawy, ale przeciek i tak następuje. "Jesteś legendą, hej Kuba, jesteś legendą!" i "Wracaj do domu, hej Kuba, wracaj do domu!" - śpiewają jesienią kibice Wisły. Teraz też nie chce, by wyszło na jaw, że udziela Wiśle kolejnej pożyczki, od której zależy być albo nie być klubu. Przekonuje go dopiero Królewski: - Długo rozmawialiśmy o tym, czy to ujawniać. Przekonałem go, że trzeba o tym powiedzieć, bo ludzie tego potrzebują. Potrzebują jego wsparcia jako lidera zespołu. Jego wsparcia duchowego - on jest bardzo skromny, ale on daje to, co nigdy nie było dla niego ważne, czyli pieniądze, coś materialnego (TVP Sport).
Królewski, który nagłaśnia akcję ratowania Wisły z pomocą między innymi Roberta Lewandowskiego czy Mathieu Flaminiego, znów trafia w sam środek tarczy. O geście Błaszczykowskiego mówi cała Europa. Informacje o tym pojawiają się we wszystkich najważniejszych mediach Starego Kontynentu. Po odejściu z Wolfsburga mógł liczyć na ostatni lukratywny kontrakt w karierze, mógł dożyć piłkarskiej emerytury w Stanach Zjednoczonych albo Australii, a zamiast tego rzuca się na pomoc klubowi, który czternaście lat temu dał mu szansę zaistnienia w poważnej piłce. Jeden z największych ambasadorów polskiej piłki na świecie, rekordzista reprezentacji pod względem rozegranych w niej spotkań, kładzie na szali budowany przez lata wizerunek, ręcząc za klub, o którym w ostatnich miesiącach było głośno, też w Europie, przede wszystkim przez związki ze światem przestępczym. Osobiste zaangażowanie Błaszczykowskiego uwiarygadnia jednak "nowe otwarcie" i stawia Wisłę w zupełnie innym świetle niż dotychczas. Rozgłos, jaki dzięki dzięki temu zyskała Biała Gwiazda, może sprawić, iż na Reymonta 22 zapuka potężny zagraniczny inwestor, a to pomoc, jakiej nie da się wycenić w żadnej walucie. Jeśli Wisła przetrwa najtrudniejszy moment w historii, to w dużym stopniu dzięki Błaszczykowskiemu.
Błaszczykowski nie jest wychowankiem Wisły, nie jest symbolem najlepszej w dziejach klubu "ery Cupiała" ani nie jest nawet najwybitniejszym skrzydłowym w historii Białej Gwiazdy. Przez dwa i pół sezonu, od lutego 2005 do maja 2007 roku, rozegrał dla Wisły 67 spotkań, w których strzelił 5 goli, a przy 16 asystował. W 2005 roku zdobył z Wisłą mistrzostwo Polski, a rok później sięgnął po srebro. Pod względem czysto sportowym więcej dał Wiśle, by nie sięgać daleko, choćby Grzegorz Pater. Jednak dzięki temu, co robi dla Białej Gwiazdy w ostatnich miesiącach, Błaszczykowski staje się legendą za życia. Kimś, kogo następne pokolenia będą wymieniać jednym tchem obok Henryka Reymana czy Bogusława Cupiała.
ryzyk fizyk powiedzial mu jego doradca
Pokłon dla Zawodnika
To może być tytuł filmu " Jak przelew szedł"