Hej Kuba, jesteś legendą. Tak zasługuje się na pomnik za życia

Newspix / REVIERFOTO/PRESSFOCUS / Jakub Błaszczykowski (w środku) podczas fety z okazji zdobycia mistrzostwa Niemiec 2011
Newspix / REVIERFOTO/PRESSFOCUS / Jakub Błaszczykowski (w środku) podczas fety z okazji zdobycia mistrzostwa Niemiec 2011

Błaszczykowski nie jest najwybitniejszym piłkarzem w historii Wisły ani nawet najlepszym skrzydłowym w dziejach klubu. Ale to właśnie on zasłużył na to, by następne pokolenia kibiców Białej Gwiazdy wymieniały go jednym tchem obok Reymana czy Cupiała.

12 stycznia 2018 roku. Jakub Błaszczykowski w rozmowie ze schwarz-gelb.de, portalem kibiców Borussii Dortmund, przekonuje, że chce zakończyć karierę w Wiśle Kraków: - Dostałem od Wisły wielką szansę i nigdy tego nie zapomnę. Tylko dzięki niej wszedłem do zawodowej piłki. To był bardzo ważny krok i na koniec kariery chcę powiedzieć: "dziękuję". Taki jest plan, by zagrać tam na koniec kariery. Już przy transferze do Borussii powiedziałem, że chciałbym skończyć karierę w Wiśle.

Ten przelew dojdzie

Mało kto w kraju, oczywiście poza fanami Wisły, liczy na to, że stanie się to w najbliższym czasie. Błaszczykowski ma 32 lata, jest podstawowym zawodnikiem zespołu Bundesligi, a jeśli jego nazwisko pada w kontekście transferu, to do klubu Major League Soccer. Do tego polskich kibiców piłkarskich znieczuliły kolejne deklaracje Lukasa Podolskiego o chęci zakończenia kariery w Górniku Zabrze.

3 stycznia 2019 roku. Wisła jest w największym kryzysie w historii. Nie wiadomo, kto jest jej właścicielem, przez co traci licencję na grę w Lotto Ekstraklasie i jej upadek jest tak realny jak nigdy wcześniej. Trzy godziny po decyzji Komisji ds. Licencji Klubowych PZPN ws. Wisły VfL Wolfsburg podaje, że kontrakt Błaszczykowskiego został rozwiązany za porozumieniem stron i informuje, że "piłkarz już jest w swojej ojczyźnie, gdzie dołączy do nowego klubu".

ZOBACZ WIDEO Puchar Ligi Angielskiej: Manchester City zdemolował Burton 9:0! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Komunikat brzmi mniej wiarygodnie niż ubiegłoroczna deklaracja Kuby, ale sześć dni później Błaszczykowski zjawia się w centrum treningowym Wisły w Myślenicach. Podtrzymuje obietnicę gry bez wynagrodzenia i idzie krok dalej: deklaruje, że w razie konieczności pomoże klubowi nie tylko wizerunkowo i sportowo, ale też finansowo. Gdy informuje o tym TVN24, znów mało kto wierzy w szczerość Błaszczykowskiego.

Trzy dni później malkontenci znów muszą schować się pod ziemię. - Postanowiliśmy z Kubą Błaszczykowskim oraz z jednym z moich bardzo dobrych przyjaciół, że zaryzykujemy i pożyczymy Wiśle Kraków te cztery miliony złotych. To twarda deklaracja. Każdy z nas osobiście wrzuci do Wisły Kraków po 1,33 mln zł, żeby popłacić zaległości i dać nam czas, żeby rozmawiać poważnie z inwestorami, a nie rozmawiać z nimi z lufą pistoletu przy głowie - ogłasza w magazynie "Stan Futbolu" Jarosław Królewski, który wraz z Bogusławem Leśnodorskim ruszył na pomoc Wiśle. Nie ma obaw, że ten "przelew życia" nie dojdzie do skutku.

Dotrzymana obietnica

Jakub Błaszczykowski trafia do Wisły w lutym 2005 roku. Po krótkich testach nikomu nieznany chłopak z IV-ligowego KS-u Częstochowa podpisuje pięcioletni kontrakt z mistrzem Polski i siada w jednej szatni z Marcinem Baszczyńskim, Mauro Cantoro, Arkadiuszem GłowackimTomaszem Frankowskim czy Maciejem Żurawskim. Kibice Białej Gwiazdy zakochują się w nim od pierwszego wejrzenia - od jego występu w sparingu z MSK Zilina. Kilka dni wcześniej podczas rozegranego na Cyprze meczu z Ferencvarosem Budapeszt Bogusław Cupiał przeciera oczy ze zdumienia i dopytuje współpracowników, kim jest ten przebojowy blondyn na prawym skrzydle. A Werner Liczka stawia na poleconego przez kolegę (Jerzego Brzęczka) dyrektora sportowego (Grzegorza Mielcarskiego) młokosa kosztem Vlastimila Vidlicki, którego sam ściągnął do Krakowa, co wiele mówi o potencjale Błaszczykowskiego.

W oficjalnym debiucie w barwach Wisły strzela gola i asystuje przy bramce Tomasza Kłosa, a gdy schodzi z boiska, kibice skandują jego nazwisko. - Serce podeszło mi do gardła i muszę przyznać, że troszkę się wzruszyłem - mówi w pomeczowym wywiadzie. Błaszczykowski z miejsca staje się idolem wiślackiej publiczności, a w sierpniu 2005 roku fani Wisły po raz pierwszy przekonują się, że 20-latek zrobi dla ich klubu więcej niż inni piłkarze. W pierwszej połowie meczu el. Ligi Mistrzów z Panathinaikosem Ateny (3:1), swoim najważniejszym w dotychczasowej karierze, doznaje pęknięcia kości śródstopia, ale zostaje na boisku do 75. minuty.

- W przerwie powiedział mi, że chyba złamał kość śródstopia. Doktor Mariusz Urban chciał obejrzeć nogę. Kuba czuł jednak, że jak zdejmie but, to nie będzie już w stanie z powrotem go założyć - wspomina na łamach książki "Sen o potędze" Jerzy Engel, ówczesny trener Wisły.

Schodzi z placu przy owacji na stojąco. Kibice nie wiedzą jeszcze, że ich idol ma pękniętą kość - po prostu doceniają jego świetny występ. Był jednym z najlepszych wiślaków, choć Engel rzucił go na głęboką wodę, wystawiając na prawej obronie. Po końcowym gwizdku przypuszczenia Błaszczykowskiego się potwierdzają: kość jest pęknięta i konieczna będzie operacja.

Przez uraz Błaszczykowski traci niemal cała rundę jesienną, ale po powrocie do zdrowia nie widać po nim przerwy. Rośnie z miesiąca na miesiąc, zostaje uznany Odkryciem Roku (2005) w najbardziej prestiżowych plebiscytach, debiutuje w reprezentacji Polski, ociera się o wyjazd na MŚ 2006 - ostatecznie zabraknie go w Niemczech z powodu kontuzji, zdobywa piłkarskiego Oskara w kategorii Pomocnik Roku (2006) i przede wszystkim przykuwa uwagę klubów z mocniejszych lig. Ostatecznie spośród wielu ofert wybiera tę Borussii Dortmund.

Nie spędza w Wiśle wiele czasu, bo ledwie dwa i pół roku, ale zżywa się z klubem i kibicami w sposób wręcz nieprawdopodobny. Już po trzech spędzonych w Krakowie miesiącach deklaruje na łamach magazynu "Forza Wisła", że nie wyobraża sobie gry dla innego polskiego klubu. Słowa 20-latka, który chwilę wcześniej trafił z IV ligi do mistrza Polski, przechodzą bez echa, ale pół roku później powtarza je w rozmowie z oficjalną stroną klubu: - Mogę jeszcze raz powiedzieć, że nie wyobrażam sobie gry w innym klubie polskim niż Wisła. Do Wisły i do jej herbu mam bardzo duży szacunek.

26 maja 2007 roku rozgrywa swój ostatni mecz w barwach Wisły. W 72. minucie spotkania z Łódzkim Klubem Sportowym trener Kazimierz Moskal zarządza zmianę, by Błaszczykowski mógł pożegnać się z kibicami. Schodząc z boiska, kłania się trybunom w pas, a tuż przed linią boczną zdejmuje koszulkę, by złożyć obietnicę. "Jeszcze tu wrócę" - mówi nadrukowany na podkoszulku napis.

Pod ramię z Reymanem

Gdy dołącza do Borussii, ta jest ligowym średniakiem. Sezon 2006/2007 kończy na dziewiątym miejscu, a rok później jest trzynasta. Wszystko się zmienia, gdy BVB przejmuje Juergen Klopp. Pod jego wodzą Borussia pnie się w tabeli: jest szósta, potem piąta, a w sezonie 2010/2011 odzyskuje mistrzostwo Niemiec po dziewięciu latach przerwy. Po kończącym rozgrywki meczu z Eintrachtem Frankfurt Signal-Iduna Park jest pijana z radości, a Błaszczykowski, czołowy skrzydłowy Bundesligi, ściąga koszulkę, by pokazać się w światu w wiślackiej koszulce z napisem "WIERNOŚĆ".

Cztery lata po wyjeździe z Krakowa jego uczucie do Wisły jest równie mocne jak wtedy, gdy trybuny przy Reymonta 22 skandowały jego nazwisko. Staje się jasne, że Błaszczykowski nie darzy Białej Gwiazdy jedynie sentymentem, a jego deklaracje nie są słowami rzucanymi na wiatr. Ciągle jest blisko klubu, a gdy sytuacja finansowa Wisły się pogarsza, pierwszy rusza do pomocy.

Jesienią 2015 roku angażuje się w akcję crowdfundingową "Wisła Kraków to nasza historia" nie tylko wizerunkowo, ale też sam kupuje "cegiełki", a rok później dołącza do zbiórki "#12BOHATER". Wiosną 2018 roku idzie krok dalej. By Biała Gwiazda przeszła bez problemu przez proces licencyjny, pożycza jej 1,2 mln zł. To nie wszystko: jak ujawnia sport.pl, nie chce odsetek, ale z prawnego punktu widzenia jest to niemożliwe. Gdy w sierpniu klub zwraca pożyczkę z procentem, Błaszczykowski z odsetek funduje dla dzieci z domów dziecka bilety na mecz z Górnikiem Zabrze.

Nie zależy mu na rozgłosie, więc nie komentuje sprawy, ale przeciek i tak następuje. "Jesteś legendą, hej Kuba, jesteś legendą!" i "Wracaj do domu, hej Kuba, wracaj do domu!" - śpiewają jesienią kibice Wisły. Teraz też nie chce, by wyszło na jaw, że udziela Wiśle kolejnej pożyczki, od której zależy być albo nie być klubu. Przekonuje go dopiero Królewski: - Długo rozmawialiśmy o tym, czy to ujawniać. Przekonałem go, że trzeba o tym powiedzieć, bo ludzie tego potrzebują. Potrzebują jego wsparcia jako lidera zespołu. Jego wsparcia duchowego - on jest bardzo skromny, ale on daje to, co nigdy nie było dla niego ważne, czyli pieniądze, coś materialnego (TVP Sport).

Królewski, który nagłaśnia akcję ratowania Wisły z pomocą między innymi Roberta Lewandowskiego czy Mathieu Flaminiego, znów trafia w sam środek tarczy. O geście Błaszczykowskiego mówi cała Europa. Informacje o tym pojawiają się we wszystkich najważniejszych mediach Starego Kontynentu. Po odejściu z Wolfsburga mógł liczyć na ostatni lukratywny kontrakt w karierze, mógł dożyć piłkarskiej emerytury w Stanach Zjednoczonych albo Australii, a zamiast tego rzuca się na pomoc klubowi, który czternaście lat temu dał mu szansę zaistnienia w poważnej piłce. Jeden z największych ambasadorów polskiej piłki na świecie, rekordzista reprezentacji pod względem rozegranych w niej spotkań, kładzie na szali budowany przez lata wizerunek, ręcząc za klub, o którym w ostatnich miesiącach było głośno, też w Europie, przede wszystkim przez związki ze światem przestępczym. Osobiste zaangażowanie Błaszczykowskiego uwiarygadnia jednak "nowe otwarcie" i stawia Wisłę w zupełnie innym świetle niż dotychczas. Rozgłos, jaki dzięki dzięki temu zyskała Biała Gwiazda, może sprawić, iż na Reymonta 22 zapuka potężny zagraniczny inwestor, a to pomoc, jakiej nie da się wycenić w żadnej walucie. Jeśli Wisła przetrwa najtrudniejszy moment w historii, to w dużym stopniu dzięki Błaszczykowskiemu.

Błaszczykowski nie jest wychowankiem Wisły, nie jest symbolem najlepszej w dziejach klubu "ery Cupiała" ani nie jest nawet najwybitniejszym skrzydłowym w historii Białej Gwiazdy. Przez dwa i pół sezonu, od lutego 2005 do maja 2007 roku, rozegrał dla Wisły 67 spotkań, w których strzelił 5 goli, a przy 16 asystował. W 2005 roku zdobył z Wisłą mistrzostwo Polski, a rok później sięgnął po srebro. Pod względem czysto sportowym więcej dał Wiśle, by nie sięgać daleko, choćby Grzegorz Pater. Jednak dzięki temu, co robi dla Białej Gwiazdy w ostatnich miesiącach, Błaszczykowski staje się legendą za życia. Kimś, kogo następne pokolenia będą wymieniać jednym tchem obok Henryka Reymana czy Bogusława Cupiała.

Źródło artykułu: