Dramat młodego trenera z Kłodzka. Zachorował na białaczkę, stracił środki do życia

Mateusz Dąbrowski, młody szkoleniowiec z Kłodzka, nie tylko stracił ukochaną pracę, ale też środki do życia. 26-latek się nie poddaje, ale potrzebuje pomocy.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
Mateusz Dąbrowski (w środku) Facebook / Na zdjęciu: Mateusz Dąbrowski (w środku)

Dla Mateusza Dąbrowskiego był to wyjątkowy mecz 10-latków. Jego drużyna, Nysa Kłodzko podejmowała Akademię Piłkarską ze Stronia Śląskiego. Nowa drużyna trenera zagrała ze starą. Było więc trochę wspomnień i wzruszeń. Po meczu młody trener wrócił do domu i… przestał widzieć na jedno oko. W szpitalu zdiagnozowano białaczkę. Pół roku spędził w szpitalnym łóżku, z czego aż sześć tygodniu w izolatce.

- Dla kogoś, kto całe życie spędził na boisku, czy to grając czy prowadząc dzieciaki, to był koszmar - mówi Mateusz Dąbrowski, który sam siebie nazywa trenerem z powołania. - Uczę Wychowania Fizycznego w szkole, trenuję dzieci i jest to praca, którą kocham. Nie myślę teraz o wielkiej karierze z seniorami, bo czuję że jestem stworzony do pracy z dziećmi.

Dąbrowski stara się uczyć dzieci w duchu zachodnim. - Uczę techniki, stawiam na rozwój, staram się przywiązywać mniejszą wagę do wyniku w lidze czy turnieju, koncentruję się na rozwoju indywidualnym chłopców - opowiada 26-latek.

Tyle, że na razie nie może tej pracy wykonywać. Co prawda funkcjonuje dużo lepiej, stara się też bywać na meczach, tyle, że musi stawać sam, gdzieś w rogu, żeby nie mieć z nikim kontaktu. Przede wszystkim jego odporność jest na tak niskim poziomie, że nie może przebywać z dziećmi. Praca w szkole odpada przez najbliższy rok, po cichu liczy na to, że lekarze zgodzą się na powrót do prowadzenia drużyny 10-latków wcześniej. Mirosław Błesznowski, kierownik klubu z Kłodzka, zapewnia że w Nysie czekają na trenera i go "zagospodarują".

Szkoleniowiec z Kłodzka chciałby wrócić do treningów, nie tylko dlatego, że kocha tę robotę, ale też najzwyczajniej w świecie nie ma z czego żyć. Dostaje niewielki zasiłek, a po odjęciu kosztów leczenia, dojazdów do Wrocławia na kontrole, nie zostaje mu prawie nic. Dodatkowo jego rodzice są emerytami. Mama sama dopiero co zakończyła walkę z rakiem, ojciec jest po zawale. Dlatego Mateusz - niechętnie - zdecydował się na zbiórkę. Już wcześniej kluby, w których pracował, Olympic Wrocław, Akademia Piłkarska Stronie Śląskie oraz Nysa Kłodzko, proponowały mu zbiórkę. Ale odrzucał pomoc, bo myślał, że darmowe leczenie wystarczy. Pomylił się. Zmuszony życiową sytuacją zmienił zdanie.

- Mam nadzieję, że przetrwam ten trudny okres i wrócę do pracy. Brakuje mi tego. Codziennego treningu, obserwowania jak młodzi zawodnicy się rozwijają. Nie ma nic lepszego w pracy trenera - mówi Mateusz Dąbrowski.

Młodego trenera można wspomóc wpłacając pieniądze pod tym adresem

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×