Sławomir Peszko: Moja kariera to sukces

Zdobyłem wszystko w Polsce, grałem w Niemczech, w Anglii, mam 44 mecze w kadrze, byłem na mistrzostwach świata i Europy. Nie oceniam swojej kariery przez pryzmat ostatnich zdarzeń, patrzę na całość - mówi Sławomir Peszko.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
Na zdjeciu: Sławomir Peszko Newspix / Grzegorz Radtke / Na zdjeciu: Sławomir Peszko

Zaraz po nowym roku Sławomir Peszko ogłosił zakończenie kariery reprezentacyjnej. Jego sytuacja w klubie jest dość trudna. Jednak jeden z najbardziej charakterystycznych polskich piłkarzy ostatnich lat uważa, że kariera mu się udała.

Marek Wawrzynowski: Jaki jest teraz status Sławka Peszki - "To skomplikowane"? Sławomir Peszko: Trochę, ale nie składam broni. Nie wybieram się na razie nigdzie. Mam 1,5 roku umowy z klubem a potem 5 lat kolejnej umowy, już w roli pracownika. Chcemy tu zostać na stałe, bardzo się tu nam podoba. W ogóle decyzja o powrocie z Niemiec do Gdańska była, uważam, jedną z moich najlepszych.

Ale nie przygotowuje się pan z zespołem, Piotr Stokowiec nie widzi pana w drużynie.

Powiem tak: Sezon jest długi, wierzę, że wrócę i będę grał.

A ofert nie ma?

Są z Polski, ale nie myślę teraz o tym. Z zagranicy zbyt wielu nie będzie (Peszko kończy w tym roku 34 lata - dop. red.).

Te ostatnie miesiące trochę były ciężkie dla pana.

Dlatego staram się nie zajmować tym, patrzę na moją karierę jako na całość, a więc jako na sukces. W Polsce zdobyłem wszystko, co było do zdobycia, mistrzostwo, puchar, Superpuchar. Mam 44 mecze w kadrze, byłem w najlepszej polskiej drużynie ostatnich 30 lat, grałem w Bundeslidze, w 1. Lidze angielskiej. Ok, może nie byłem tam gwiazdą, ale coś osiągnąłem.

ZOBACZ WIDEO Sławomir Peszko nie rusza się z Gdańska. "Ma umowę na sześć i pół roku"

Ale w kadrze to grał pan podobno dlatego, że był pan od atmosfery.

Tak, jasne... Śmieszą mnie takie bzdury. Oczywiście, nie byłem pierwszoplanową postacią, ale miałem swoją rolę. Gdyby trener obudził mnie o 4 rano i kazał zastąpić Grosika albo "zamknąć" bok obrony, to bym to zrobił.

Jak w meczu ze Szwajcarią na Euro 2016?

Właśnie. Takich meczów było więcej, Rumunia, Irlandia. Wchodziłem i robiłem swoje. I to nie były mecze, żebym złapał sobie minuty, żadne sparingi. Zawsze dostawałem zadanie i się z niego wywiązywałem. A potem słyszę, że Robert Lewandowski mnie powołał, bo jesteśmy dobrymi kumplami. No dobra, ok, więc teraz, po zakończeniu przeze mnie kariery reprezentacyjnej będzie powoływał kogoś innego.

No to przynajmniej zabierał pan podobno miejsce innym zawodnikom?

Tak, to też słyszałem. Wszyscy zawodnicy pojechali na zgrupowanie w Arłamowie i to selekcjoner zadecydował o tym, kto jedzie na mundial. Miałem bardzo dobry okres w klubie i wygrałem rywalizację. Żeby tam jeszcze był jakiś zawodnik, który demolował rywali, miał super statystyki.

Polskiego Leroya Sane faktycznie nie było. Był za to Przemysław Frankowski.

Mnie już nie ma od pół roku w kadrze. Frankowski miał i wciąż ma szansę udowodnić, że zdziałałby więcej na mundialu.

Od niego zaczęły się pańskie nieszczęścia. Łańcuch zdarzeń jest taki. Nawałka wybrał pana, Novikovas skrytykował ten wybór i sugerował, że Frankowski byłby lepszy, pan po turnieju kopnął brutalnie Novikovasa i wyleciał na 3 miesiące.

Trochę emocje mnie poniosły, choć naprawdę nie chciałem mu zrobić nic złego, ale na powtórkach nie wygląda to najlepiej, dość groźnie.

Wierzę, że nie chciał mu pan zrobić nic złego, tylko tak po chłopsku, przepraszam za wyrażenie, przypieprzyć.

Nie, nie, to była normalna walka o piłkę, po prostu źle to wszystko obliczyłem, nie skontrolowałem ruchu. Przypadek.

I dostał pan karę 3 miesięcy.

W sumie 11 meczów. Nie uważam, żeby to był faul na taką karę. Przyjmuję tę karę, choć mi się nie podoba. Mam nadzieję, że kolejne takie faule będą karane podobnie.

To smutny epizod w końcówce fajnej kariery.

Ja jeszcze nie skończyłem. Na razie pożegnałem się jedynie z kadrą.

Nie było wyboru.

Decyzję podjąłem już podczas mundialu, ale skończyło się tam słabo i uznałem, że to nie jest najlepszy moment na publiczne deklaracje. Pomyślałem, że zrobię to po nowym roku i tak zrobiłem. I dziś staram się nie patrzeć na moją karierę w kadrze przez pryzmat jej końcówki, ale całości. Miałem świetne momenty, eliminacje mistrzostw Europy, turniej we Francji, eliminacje mundialu. Byłem częścią świetnej ekipy, gdzie wielkie gwiazdy jak Robert Lewandowski, Wojtek Szczęsny czy Grzesiek Krychowiak siedzieli przy stole z chłopakami z ligi, gdzie Adam Nawałka wprowadził niezwykły kult pracy... Długo by opowiadać, a jest o czym.

Dlaczego nie odnieśliśmy sukcesu w Rosji?

Zabrakło kilku elementów. Na pewno kluczowi zawodnicy byli w innych momentach karier, kontuzja Kamila Glika pokrzyżowała plany selekcjonerowi, nie można też zapominać, że rywale byli trudniejsi niż podczas mistrzostw Europy. Znacznie trudniejsi. Z Senegalem może byśmy mogli powalczyć, wyszło jak wyszło. Myślę, że zabrakło nam takiego ciągu do przodu, polotu w ofensywie. Ale Kolumbia to był zespół o klasę lepszy od nas. Ludzie pytali się, co się stało, a przecież na sześć meczów z Kolumbią wygralibyśmy jeden i jeden zremisowali. Być może. Ale tych dobrych wspomnień mam więcej, choćby okres Smudy.

I słynny mecz z Niemcami. Trzy razy wyszedł pan sam na sam i "zniszczył karierę" prawemu obrońcy Niemców, Christianowi Traeschowi.

Biedak, nic nie poradzę. Ale za to wypromowałem bramkarza Tima Wiese, który obronił te sytuacje. To był piękny czas, pół roku przed Euro 2012 w Polsce…

Które obejrzał pan w telewizji.

Wielka szkoda, jeden z najgorszych momentów w mojej karierze, bardzo liczyłem na ten turniej, nie dość, że był rozgrywany w Polsce, to jeszcze miałem realną szansę na grę.

Franz Smuda stwierdził, że to będzie dla pana lekcja na całe życie. Nie docenił pana…

No niestety, z pamięcią u mnie nie za dobrze.

Była taka książka Raymonda Chandlera "Kłopoty to moja specjalność". Podpowiadam tytuł do pańskiej autobiografii.

Jeszcze nie planuję, ale dziękuję. Wygląda na to, że jestem tzw. piłkarzem memogennym, ulubionym zawodnikiem internautów, którzy zajmują się tworzeniem memów. Muszę przyznać, że czasem je oglądam i ich kreatywność mnie rozbraja.

Widzę, że pan to wszystko na luzie przyjmuje.

No pewnie. Dawno temu przestałem się przejmować takimi rzeczami. Gdybym był w Anglii, już by ze mnie zrobili gwiazdę, króla tabloidów. Bo trzeba pamiętać o jednej rzeczy. Zawsze się broniłem sportowo. Ok, miałem różne wyskoki, ale potem wracałem na boisko i grałem na wysokim poziomie. Tego nikt mi nie może odebrać. A że kłopoty mnie przyciągają, no cóż, pewnie mam jakiś magnes. Pamięta pan jak odepchnąłem dmuchaną lalkę w koszulce Arki? Przecież to zupełnie niepoważna historia. Ale w związku z tym, że byłem w to zamieszany ja, to zrobiła się jakaś absurdalna afera.

Wypracował sobie pan nazwisko. Zwłaszcza, że było to dwa miesiące po słynnym nagraniu w radiu "Weszlo.FM", gdzie był pan na antenie pod wpływem alkoholu.

Co tu dużo gadać, chcieli sobie zrobić reklamę moim kosztem, to sobie zrobili.

To samo im zarzuciłem, ale właściciel zapewnia, że to nie była planowana akcja, zaś dziennikarz został zawieszony.

Nie dojdziemy do tego. W każdym razie ludzie rzucili się na mnie, że piję alkohol i to nieprofesjonalne. A przecież byłem po meczu i miałem tydzień do kolejnego. Piłkarz też człowiek, ma prawo się wyluzować.

Zaszkodziła panu ta afera?

O tyle, że prowadzę akademię dla dzieci, odwiedzam często instytucje, gdzie są dzieci. Nie powinienem takich rzeczy robić właśnie ze względu na najmłodszych.

Ale że nie był to pierwszy wybryk, przyklejono panu łatkę faceta, który ma problem z alkoholem.

Ok, ale to jest jakiś równoległy świat mediów społecznościowych. Pan pewnie myśli, że to istotne, a to nie ma żadnego przełożenia na normalne życie. Przez 13 lat kariery miałem chyba dwie takie sytuacje, że ludzie na ulicy zarzucili mi, że źle gram albo nie w tej drużynie, w której trzeba. Generalnie czasem się denerwuję, że każdy chce mieć zdjęcie, autograf albo koszulkę. Bardzo dużo jest tych próśb. A pan mówi, że ktoś coś w Internecie napisał. To jest zafałszowany świat, gdzie w sekundę można stworzyć "fakty". Możemy napisać, że jadę do Australii do jakiegoś klubu, ludzie będą tym żyli przez najbliższy tydzień, mimo że to nieprawda.

Jednak…

Nie ma jednak. Psy szczekają, karawana jedzie dalej.

OGLĄDAJ MECZE REPREZENTACJI W PILOCIE WP (link sponsorowany)

Czy Sławomir Peszko będzie jeszcze gwiazdą polskiej Ekstraklasy?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×