Zaginął samolot z Emiliano Salą, nowym piłkarzem Cardiff City. Tragiczny transfer

Zdjęcie okładkowe artykułu: Newspix /  ICON SPOR / Na zdjęciu: Emiliano Sala
Newspix / ICON SPOR / Na zdjęciu: Emiliano Sala
zdjęcie autora artykułu

- Tato, tak bardzo się boję - to ostatnie słowa, które Emiliano Sala wysłał najbliższym. Jeden z najlepszych strzelców Ligue 1, nowy piłkarz Cardiff City, był na pokładzie samolotu, który w poniedziałek wieczorem zaginął nad kanałem La Manche.

Przyjaciele piłkarza, rodzina, koledzy z drużyny - wszyscy wciąż wierzą, że Sala przeżył, i wśród fal czeka na uratowanie. Ratownicy mówią jednak wprost: szans na uratowanie rozbitków nie ma praktycznie żadnych.

Gdyby założyć, że piłkarz przetrwał zderzenie z wodą, trzeba wziąć pod uwagę, że jeśli ktoś wpadnie do lodowatego morza, najpierw dozna termicznego szoku. Wzrasta ciśnienie, serce bije coraz szybciej. Pojawia się niekontrolowane łapanie powierza, nie ma też kontroli nad ruchami. 20 procent zgonów następuje w pierwszych dwóch minutach. Kto umie się opanować i przetrwa pierwszy szok, doświadcza paraliżu z zimna. Żyły się zwężają, temperatura ciała spada, tracisz kontrolę nad ciałem. Bez kamizelki długo na wodzie się nie utrzymasz. 50 procent zgonów to następstwo paraliżu. Dopiero później można mówić o wychłodzeniu organizmu. Liczy się każda sekunda. Wielkie kluby miały go na oku

Kibic mniej świadomy może nie do końca zdaje sobie sprawę, co tak naprawdę zaszło w poniedziałkowy wieczór nad Kanałem La Manche. Samolot zniknął z radarów. Najprawdopodobniej zginął człowiek. Niewyobrażalna tragedia. Z drugiej strony z radaru zniknął zawodnik, który - choć to piłkarz występujący dotychczas w mało medialnych klubach, nie należący do panteonu gwiazd europejskiego futbolu - od pewnego czasu znajdował się pod obserwacją największych. W FC Nantes (14. miejsce w lidze francuskiej), gdzie ostatnio grał 28-letni Emiliano Sala, strzelił 48 goli w 133 meczach (od 2015 r). Kilkukrotnie pojawiał się na liście życzeń Realu Madryt, był obserwowany przez AC Milan, zerkała na niego cała hiszpańska czy włoska czołówka. Gdy na rynku brakuje napastników gwarantujących strzelane gole, Argentyńczyka można było mieć za stosunkowo nieduże pieniądze. Cardiff miało zapłacić za niego około 15 milionów funtów.

ZOBACZ WIDEO Ronaldo skazany! Więzienie w zawieszeniu i ogromna grzywna

Emiliano Sala cieszył się na ten transfer. Nawet mimo faktu że kibice nie do końca go rozumieli. No bo jak to: jeden z najlepszych snajperów francuskiej ekstraklasy, człowiek będący w kręgu zainteresowań o wiele większych klubów niż Cardiff City, decyduje się na przeprowadzkę do zespołu bijącego się utrzymanie w Premier League? Ale napastnik FC Nantes chciał posmakować angielskiej piłki. Piłki specyficznej, fizycznej, a przy tym piekielnie szybkiej. We Francji spędził już prawie dekadę. Uznał, że czas na zmiany.

Drugi Batistuta Z Argentyny wyjechał jako 20-latek. Pochodził z biednej rodziny. Ojciec całe życie zarabiał jako kierowca ciężarówki. Młodzieniec marzył o wielkiej karierze, chciał zostać następcą swojego idola, Gabriela Batistuty. Postawił wszystko na jedną kartę, rodzina go w tym wspierała. Po szczeblach piął się powoli. Najpierw przeprowadził się z Santa Fe do Cordoby. W 2010 roku skauci Girondins Bordeaux wypatrzyli go, gdy strzelał już gole dla Proyecto Crecer, znanej argentyńskiej szkółki. O jego względy oprócz Francuzów zabiegali też wysłannicy RCD Mallorca, ale ostatecznie wybór padł na ekipę z Ligue 1. Najpierw było mozolne przebijanie się do pierwszego składu, później wypożyczenia do klubów z niższych francuskich lig, w 2015 trafił do FC Nantes. Właścicielem klubu jest Polak, Waldemar Kita. - To nieprawdopodobny szok dla klubu, dla każdego, dla mnie - mówił nam Kita już po tym, gdy okazało się, że samolot najprawdopodobniej spadł do morza.

W Nantes Argentyńczykowi zaufano, postawiono na niego, a ten odwdzięczył się golami. Wypromował się, zapracował na kolejny transfer. Jak się okazało, ostatni.

Zanim Sala wsiadł na pokład malutkiego samolotu PA 46 Malibu (oprócz niego na pokładzie miał się znajdować jeszcze tylko pilot), angielskie media porównywały go do jego wielkiego rodaka, Gabriela Batistuty. Strona internetowa BBC pisała o nim, że to piłkarz stworzony do gry z kontrataku, ale posiadający także umiejętności gry kombinacyjnej. Bramkostrzelny. Wielkie wzmocnienie Cardiff City, klubu walczącego o utrzymanie w lidze. Z transferu cieszyli się wszyscy, nie było przegranych.

Zniknął z radarów

Niedługo później leciał już do Walii. Jeszcze z pokładu samolotu wysyłał do przyjaciół wiadomości za pośrednictwem komunikatora. Pisał: "Jestem w samolocie i wygląda tak, jakby zaraz miał się rozpaść na kawałki. Jeśli w ciągu półtorej godziny nie dostaniecie ode mnie sygnału... Nie wiem, czy oni wyślą kogoś, żeby mnie znaleźć... Tato, tak bardzo się boję. On się zatrzymuje i zatrzymuje".

Niedługo później piłkarz zamilkł. Nie odpowiadał na SMSy, wiadomości głosowe. Samolotu lecący na wysokości 700 metrów zniknął z radarów.

Woda tego wieczora miała pięć stopni Celsjusza.

Źródło artykułu:
Komentarze (4)
avatar
The-Wraith
23.01.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ciekawe czemu leciał jakimś małym gruchotem zamiast rejsowym samolotem... Nie latają na tej linii rejsowe czy co ?  
avatar
Pennywise
23.01.2019
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Nieźle. Wydać grube miliony na piłkarza i wsadzić go do latającej trumny...  
avatar
Miroslawa Glinkowski
23.01.2019
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
zarabiają krocie, uważam, ze nie jest to fair, tym bardziej jeśli jeszcze oszukują fiskus inni ludzie tez pracują ciężko w porównaniu za grosze i nie uchylają sie od płacenia podatków  
avatar
Ken Masters
23.01.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Cardiff utopił 15 baniek.