W rundzie wiosennej do bramki rywali z wymienionej czwórki aktualnie zdrowych snajperów trafiali tylko Fabusz (1 gol) i Ćwielong (2 gole, z czego 1 z karnego). Młody i utalentowany Janoszka gra coraz dłużej, ale premierowego gola w Orange Ekstraklasie zdobyć nie potrafi. W kilku meczach syn Mariana Janoszki mógł zdobywać bramki, ale boleśnie przekonuje się jak na razie o tym, że pierwsza liga to nie druga. Przypomnijmy, że w sparingach 21-letni piłkarz Ruchu był najskuteczniejszym piłkarzem Niebieskich.
Z kolei Sobczak od początku rundy musi pauzować za czerwoną kartkę otrzymaną jeszcze w barwach Gwarka Zabrze. Piłkarz w ekstraklasie będzie mógł wystąpić dopiero w meczu z Odrą. Napastnik we wtorek zadebiutował w barwach Ruchu w pojedynku ćwierćfinałowym o Puchar Polski z Groclinem Grodzisk, gdzie pokazał się z dobrej strony.
Natomiast Fabusz strzela mało goli, ale nie znaczy to, że obrońcy rywala nie muszą na niego zwracać uwagi. Wręcz przeciwnie, wielu trenerów klubów Orange Ekstraklasy marzy, aby w składzie mieć takiego napastnika jak Słowak.
W Ruchu wszyscy psioczą na słabą skuteczność, a piłkarze zdają sobie sprawę z faktu, że mała ilość zdobywanych bramek to głównie ich wina. - Nie jesteśmy Wisłą Kraków, która w meczu stwarza sobie kilkanaście okazji na gole. My mamy w meczu 2-3 doskonałe okazje i jeśli chcemy wygrywać to musimy je wykorzystać - mówi Grzegorz Baran, który w meczu z Lechem Poznań pod nieobecność Wojciecha Grzyba był kapitanem drużyny.
Legenda Ruchu Krzysztof Warzycha, który oglądał ostatni ligowy pojedynek na Stadionie Śląskim nie widzi problemu w linii napadu: - Ruch przegrał w drugiej linii. Tam był klucz do zwycięstwa. "Gucio" uważa, że Niebiescy mają potencjał w napadzie. Warzycha wiele obiecuje sobie po grze Piotra Ćwielonga. - Dobrze, że Ćwielong znowu gra w Ruchu. Uważam, że tutaj jest jego miejsce - powiedział były król strzelców polskiej ligi.
Szkoleniowiec Ruchu Duszan Radolsky twierdzi, że młodzi napastnicy potrzebują czasu i zaufania. Nie znaczy to, że Słowak nie próbuje w trakcie meczu stawiać na innych zawodników w ataku. W końcówce meczu z Lechem w napadzie zagrał nominalny obrońca Ireneusz Adamski. - Zagrałem w ataku, bo miałem wspomagać Martina Fabusza w zgrywaniu głową długich piłek - wyjaśnił grę na nietypowej dla siebie pozycji "Adams".
Przed Niebieskimi decydujące mecze sezonu. Po spotkaniu w Krakowie z Wisłą chorzowianie zagrają ze zespołami, z którymi punkty dla spokoju w tabeli należy zdobywać. Pojedynku z Odrą Wodzisław, PGE GKS Bełchatów i Polonia Bytom pokażą czy problem ze zdobywaniem bramek przez napastników Ruchu jest poważny.