Prochowiczanka Prochowice - najsłynniejszy czwartoligowiec w Polsce

- Kiedy Koreańczycy usłyszeli, że jesteśmy czwartoligowcem, to zrezygnowali ze sparingu - opowiada nam Jarosław Pedryc, trener beniaminka IV ligi Prochowiczanki Prochowice, który wybrał się na obóz przygotowawczy do Turcji.

Bartosz Zimkowski
Bartosz Zimkowski
trening Prochowiczanki Prochowice Facebook / Prochowiczanka Prochowice / Na zdjęciu: trening Prochowiczanki Prochowice

Prochowiczanka, klub z malutkiej 3-tysięcznej miejscowość Prochowice, położonej w otoczeniu trzech drużyn ekstraklasowców (Zagłębia Lubin, Śląska Wrocław i Miedzi Legnica), pokazała, że "malutcy" też mogą. Dzisiaj to najsłynniejszy w Polsce czwartoligowiec, bo wybrał się na obóz przygotowawczy do Turcji. Żadna inna drużyna z niższych lig nie może pochwalić się takim obozem.

Rzucić wszystko i polecieć do Turcji

- W ogóle się nie liczyliśmy się, że ktoś się nami zainteresuje i to, że odbije się to tak dużym echem. Chcieliśmy po prostu się zebrać, polecieć i pożytecznie spędzić czas - mówi WP SportoweFakty prezes klubu Jerzy Dorożko.

Zaczęło się od niewinnego żartu. Rok temu Jarosław Pedryc, trener Prochowiczanki, rzucił w szatni pytanie: a może by tak rzucić wszystko i polecieć do Turcji? - Od słowa do słowa. Wybraliśmy skarbnika, do którego wpłacaliśmy składki, na zasadzie, kto ile mógł. Okazało się, że już w sierpniu zebraliśmy wszystkie pieniądze i zostały tylko formalności - opowiada Dorożko.

ZOBACZ WIDEO Gorzki powrót Błaszczykowskiego. "Nie oczekujmy od Kuby, że zbawi świat"

Zobacz także: Lechia Dzierżoniów czeka na pieniądze za Krzysztofa Piątka. "Nie mamy armii prawników"

Pedryc mówi nam, że to nie był pierwszy raz, gdy chciał swój pomysł wcielić w życie. Trenerem Prochowiczanki jest już trzeci raz i w 2006 roku takie samo hasło rzucił w szatni. Nie przyjęło się. - Nie było takiej aprobaty tak jak teraz. Ale trzeba uczciwie powiedzieć, że wówczas trochę trudniej było zorganizować taki wyjazd. Teraz jest to dużo łatwiejsze - tłumaczy.

Piłkarze amatorskiego klubu, którzy albo się uczą, albo pracują, co miesiąc odkładali pieniądze. Już w sierpniu było wiadomo, że kasa jest. Pedryc zarezerwował hotel w Belek i pozostało tylko odliczać czas do wyjazdu. W przeliczeniu na jedną osobę koszt nie był duży, bo tylko 1300 złotych. W tej cenie były loty, transfery i hotel. Ale za zielone boiska trzeba było już dodatkowo zapłacić. Na szczęście Pedryc przekonał miejscowych sponsorów, aby wspomogli wyjazd.

- Sam wyjazd dla niektórych był spełnieniem marzeń, a także realizacją celów. To są zawodnicy, którzy pracują, uczą się i poziom czwartoligowy jest dla nich wysoki. Prawdopodobnie niektórzy z nich już wyższego nigdy nie osiągną. Pewnie nigdy nie marzyli, że trenując na boisku nr 1 zobaczą, że obok nich ćwiczy Dynamo Mińsk czy Dynamo Moskwa. To działa na wyobraźnię - mówi Pedryc.

Z amatorami nie gramy

Słońce, palmy, plaża, treningi na zielonym boisku w otoczeniu innych europejskich drużyn. Wygląda jak bajka dla IV-ligowców. Tyle, że były problemy z załatwieniem sobie sparingpartnerów. - Wstępnie mieliśmy zaplanowaną grę z II-ligowcem z Korei, ale po kilku dniach dostaliśmy informację, że oni nie chcą grać z zespołem z tak niskiej klasy rozgrywkowej. Dopiero na tydzień przed wyjazdem udało się załatwić jeden sparing - wspomina Pedryc. Prochowiczanka na zakończenie obozu zagrała z niemieckim zespołem FORTUNA Niederwurschnitz e.V, ale po regionalnej drużynie nie było czego zbierać. Prochowiczanka rozgromiła rywali aż 11:0.
Na zdjęciu od lewej: Michał Małek, Jarosław Pedryc / Fot. Prochowiczanka Prochowice Na zdjęciu od lewej: Michał Małek, Jarosław Pedryc / Fot. Prochowiczanka Prochowice
Pedryc opowiada, że miał okazję przyglądać się sparingowi Zagłębia Lubin, które także było w pobliżu na obozie. Tam spotkał Zbigniewa Smółkę, trenera Arki Gdynia. - Przywitaliśmy się i powiedziałem mu o naszym problemie ze sparingami. Odpowiedział: "Kurczę, trzeba było do mnie zadzwonić to na pewno zagralibyśmy jakiś mecz kontrolny!". Może nie z pierwszą drużyną, ale młodzieżowcami. To i tak byłaby olbrzymie wydarzenie dla nas - śmieje się Pedryc.

Zobacz także: Komiczna sytuacja w Premier League. Mike Dean schował piłkę przed Sergio Aguero

Ale to nie było jedyne spotkanie z polskim zespołem. Na lotnisku w Turcji w drodze powrotnej Pedryca zaczepił jeden z trenerów Cracovii. Okazało się, że Pasy akurat też wracają do Polski. - To była miła niespodzianka, bo drugi trener Cracovii sam podszedł, przywitał się i powiedział, że czytali o tym, że jesteśmy na obozie w Turcji, że pełen szacun dla nas. Czekając na samolot była okazja usiąść przy kawie. Mogliśmy porozmawiać o Cracovii, Prochowiczance czy Krzyśku Piątku, jakim jest profesjonalistą - mówi Pedryc.

Po powrocie do Polski Prochowiczanka nie trenowała przez dwa dni. Ale na pierwszych zajęciach znów padło to samo pytanie co rok temu: "i co, lecimy za rok?". Nikogo nie trzeba było przekonywać do tego pomysłu. Pieniądze znów będą zbierane, a Prochowiczanka ponownie poleci do Turcji. - Sporo się nauczyliśmy, wiemy jak to teraz wszystko "ugryźć" i na pewno lepiej się przygotujemy - kończy trener Prochowiczanki.

*** Prochowiczanka Prochowice to beniaminek IV ligi dolnośląskiej gr. zachodniej. Po rundzie jesiennej zajmuje 12. miejsce (na 15 zespołów).

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×