Krok bliżej utrzymania. Śląsk lepszy w derbach regionu

Newspix / Pawel Andrachiewicz / PressFocus / Na zdjęciu: piłkarze Śląska Wrocław
Newspix / Pawel Andrachiewicz / PressFocus / Na zdjęciu: piłkarze Śląska Wrocław

Derby nie były wielkim widowiskiem, ale dla Śląska Wrocław najważniejsze jest zwycięstwo 2:0 i ucieczka od strefy spadkowej. Nijakie Zagłębie Lubin okazjonalnie stwarzało poważne zagrożenie.

To nie tak miało wyglądać w tym sezonie. Śląsk znowu utknął w dolnych rejonach tabeli i tylko teoretycznie zachowywał szanse na awans do ósemki. Bardziej z niepokojem patrzył za siebie, bo jeden punkt przewagi nad strefą spadkową to tyle, co nic. Zagłębie, które jesienią rozbiło lokalnego rywala, niedawno wypadło z grupy mistrzowskiej i nic nie wskazywało na jakiś nadzwyczajny zryw.

Atmosfera derbów była zatem co najwyżej letnia. Smaczku dodawała głównie osoba trenera Vitezslava Lavicki. W grudniu 2018 r. wizytował obiekty w Lubinie, miał umowę przed nosem. Śląsk wyprzedził Zagłębie na finiszu i skusił szkoleniowca. To uznany fachowiec, ale nie cudotwórca i pewnie trochę wody w Odrze upłynie, zanim Śląsk zagra tak, jak oczekuje tego Czech. W derbach wyszło nieźle, ale sukces rodził się w bólach.

Jak to w ekstraklasie, akcjami często rządził przypadek. Obrońcy Śląska dwa razy wrzucili sobie gorący kartofel w pole karne i jakimś cudem udało im się uniknąć pożaru. Jakub Łabojko wybił piłkę z linii bramkowej po strzale Damjana Bohara, a gdyby Sasa Balić był napastnikiem, to z kilku metrów kropnąłby nie do obrony. Miedziowi odwdzięczyli się niewytłumaczalną stratą na własnej połowie i ratunkowym faulem Damiana Oko na Marcinie Robaku.

ZOBACZ WIDEO Kapitalny mecz Polaków z Napoli! Milik i Zieliński strzelali Parmie [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Snajper Śląska jakby pobudził niemrawych kolegów, od jego rajdu zaczęli się żwawiej poruszać. Kilka minut potem było 1:0. Mateusz Radecki na raty, ale znalazł sposób na Hładuna. Bramkarz Miedziowych sparował jego pierwszy strzał na korner, po chwili schylał się po piłkę. Główkował Robak, a Radecki wpadł z futbolówką za linię.

ZOBACZ TEŻ: Triumfalny marsz Cracovii

Mecz rozczarowywał i całe szczęście, że pojawiły się w nim bramki, bo tak naprawdę kibice umierali z nudów. Na dobre rozgrzał ich dopiero Robak, tuż po przerwie. Lubambo Musonda nie tylko robił wiatr na skrzydle, w końcu dograł w punkt i czołowy strzelec ekstraklasy przyłożył soczyście głową.

Śląsk stłamsił Zagłębie po drugiej bramce, przy lepszych wiatrach mógł prowadzić 4:0. Słowikowi zrobiło się gorąco tylko raz, pozostawiony sam sobie Bartłomiej Pawłowski wypalił w transparent miejscowych kibiców. Ataki Miedziowych stawały się coraz bardziej rozpaczliwe, momentami chaotyczne. W doliczonym czasie gry rzucili wszystko do przodu i nadziali się na kontrę. Arkadiusz Piech przebiegł pół boiska sam i dwie minuty po wejściu trafił do siatki. Radość była jednak przedwczesna, po wideoweryfikacji bramkę anulowano.

Wrocławianie odskoczyli od strefy spadkowej i chociaż na chwilę mogą odetchnąć, Wisłę Płock wyprzedzają o cztery punkty.

CZYTAJ: Lechia zmierza po mistrzostwo

Śląsk Wrocław - KGHM Zagłębie Lubin 2:0 (1:0)
1:0 - Mateusz Radecki 42'
2:0 - Marcin Robak 53'

Śląsk: Jakub Słowik - Piotr Celeban, Wojciech Golla, Igors Tarasovs, Mateusz Cholewiak, Mateusz Radecki, Jakub Łabojko (74' Michał Chrapek), Krzysztof Mączyński, Robert Pich (78' Damian Gąska), Lubambo Musonda, Marcin Robak (0' Arkadiusz Piech)

Zagłębie: Dominik Hładun - Jakub Tosik, Damian Oko, Lubomir Guldan, Sasa Balić, Bartosz Slisz, Filip Jagiełło, Bartłomiej Pawlowski, Damjan Bohar (74' Jakub Mares), Dawid Pakulski (57' Wladislaw Sirotow), Patryk Tuszyński

Żółte kartki: Oko, Sirotow (Zagłębie)

Sędzia: Piotr Lasyk (Bytom)

Źródło artykułu: