Marcin Foltyn: Ekstraklasa przy zielonym stoliku

Zapowiada się kolejne gorące od negatywnych emocji lato w polskim futbolu. Ubiegłoroczne zamieszanie związane z niewiedzą, kto ma grać w ekstraklasie i w efekcie opóźnienie startu rozgrywek, nie było odosobnionym przypadkiem. Wszystko wskazuje na to, że tego lata będzie podobnie. Na początek odwołane baraże i coraz większa liczba klubów, których organizacyjny bałagan nie zamierza ominąć.

W tym artykule dowiesz się o:

Już po raz drugi z rzędu rozgrywki ekstraklasy przenoszą się z zielonych (przynajmniej z założenia) boisk na, także zielony, stoliczek. To właśnie przy nim znów zapadną kluczowe decyzje dla polskiej piłki. To właśnie przy nim rozegra się walka o utrzymanie/awans. Do ŁKS Łódź dołączają kolejne zespoły, które prawdopodobnie do sierpnia będą musiały poczekać z ostatecznym werdyktem, gdzie zagrają w przyszłym sezonie. Zamieszanie zaczęło się od wspomnianego już Łódzkiego Klubu Sportowego, który nie otrzymał licencji na grę w ekstraklasie. PZPN próbował ratować łodzian, lecz Komisja Odwoławcza ds. Licencji do sugestii piłkarskiej centrali nie przychyliła się pozytywnie. Działacze ŁKS, co zresztą zrozumiałe, rozpoczęli zatem proces składania odwołań od tej decyzji. Najpierw łódzki klub skierował sprawę do Sądu Administracyjnego w Warszawie a następnie także do Trybunału Arbitrażowego przy Polskim Komitecie Olimpijskim. Tenże jest zresztą bardzo ciekawą organizacją, bowiem już w zeszłym roku to właśnie on decydował kto zagra w piłkarskiej ekstraklasie. To przykre, że PZPN nie jest w stanie załatwiać takich spraw wewnątrz piłkarskiego światka i trzeba polegać na werdyktach PKOl. Tym bardziej, że na owe werdykty, przychodzi czekać bardzo długo.

Skomplikowane zasady określające podstawy przyznania licencji to jeden z głównych powodów zawieruchy wokół ŁKS. Choć decyzja w sprawie łodzkiego zespołu wzbudza kontrowersje, można zadać pytanie dlaczego wcześniej przez kilka lat przymykano oko na funkcjonowanie polskich klubów. Być może rację mają ci, którzy uważają, że łodzianom dostało się tak naprawdę za wszystkie grzechy organizacyjne w polskiej piłce. Decyzja o tym, że ŁKS zostanie karnie przesunięty na ostatnie miejsce, gruchnęła na ekstraklasę tuż przed zakończeniem rozgrywek, burząc wcześniejszy układ w tabeli. Po złożeniu przez łódzki klub kolejnych odwołań i bałaganie związanym z niewiedzą kto ma grać w barażach, specjalnie zwołana Komisja ds. Nagłych PZPN zdecydowała się je przełożyć na bliżej nieokreślony termin. Jest to spowodowane także werdyktem Sądu Najwyższego w sprawie innego łódzkiego klubu, Widzewa. Łodzianie, którzy w sezonie 2007/2008 opuścili szeregi ekstraklasy, nie zostali wówczas zdegradowani za korupcję, bowiem Trybunał Arbitrażowy uznał, że sprawa się przedawniła. Teraz możliwa jest degradacja Widzewa, który... dopiero co wywalczył awans do ekstraklasy!

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że decyzje w sprawie piłki nożnej wydaje mnóstwo przeróżnych organów państwowych i nie tylko. Powoduje to absurdalne sytuacje, w których jedna instytucja podważa wyroki innej i tak w koło, błędne, rzecz jasna. Idąc od początku tej historii, z ekstraklasy spadły Górnik Zabrze i Cracovia a w barażach miała zagrać Arka Gdynia. Po decyzji w sprawie ŁKS, Arka utrzymała się w ekstraklasie, zaś Cracovia miała zmierzyć się w barażu z Koroną Kielce. "Pasy" nawet przez około tydzień, przygotowywały się do meczów barażowych. Na chwilę obecną nie wiadomo kto będzie reprezentował w starciu o ekstraklasę najwyższą klasę rozgrywkową, jak i I ligę. Tam bowiem, w przypadku degradacji Widzewa, szansę gry o ekstraklasę otrzyma czwarte w tabeli Podbeskidzie Bielsko-Biała. W całym tym bałaganie aż sześć zespołów ma spory kłopot organizacyjny. W żadnym klubie nie wiedzą, czy mają budować zespół pod kątem występów w ekstraklasie czy też na jej bezpośrednim zapleczu.

PZPN wyraźnie nie ogarnia tego co dzieje się w polskim futbolu. Kibiców nad Wisłą, znów czeka lato pełne kolejnych wyroków wszystkich możliwych instytucji oraz kolejnych odwołań składanych do każdej z nich. I tak serial potrwa aż piłkarska centrala zdecyduje się ponownie opóźnić start rozgrywek ekstraklasy. Pytanie tylko, czy tak już będzie co sezon, że sprawa spadków i awansów będzie rozstrzygać się przy "zielonym stoliku"? Po co my, kibice, mamy się emocjonować rozgrywkami, skoro i tak ktoś zdecyduje o wynikach już po ich zakończeniu? A co mają czuć piłkarze, którzy wybiegali utrzymanie, tudzież awans a następnie mocą dziwnych decyzji i werdyktów ich wysiłek został zmarnowany? Czas odciąć się od mrocznych czasów korupcji grubą kreską i zamknąć tę sprawę raz na zawsze. Inaczej nigdy nie doczekamy się wzrostu poziomu gry w ekstraklasie oraz zażartej walki o każdy punkt. Przecież ona nic nie da, bo i tak o wszystkim zdecydują później przy "zielonym stoliku"...

Źródło artykułu: