Michał Piegza: Okiem Hanysa (11) - I nie zmieni się nic?

Długo starałem się nie zabierać głosu w sprawie korupcji w polskim futbolu. Teraz już jednak nie wytrzymałem. Polska piłka umiera! Najgorsze w tym wszystkim jest to, że jej podstawowe organy (związkowi działacze) nie robią nic żeby polski futbol reanimować. Wręcz przeciwnie. Swoim postępowaniem go dobijają.

No, bo jak można inaczej zrozumieć słowa rzecznika prasowego PZPN Zbigniewa Koźmińskiego, który na antenie TVN 24 mówi cyniczne, że związek nie mógł zawiesić "trenera" (cudzysłów nie jest tutaj przypadkowo, bo ten pan dla mnie trenerem nie jest) Dariusza W., bo w sobotę i niedzielę nikt w związku nie pracuje! Śmiać się czy płakać? Jawne kpiny urządzane kolejny raz z wszystkich kibiców, prawdziwych piłkarzy, sponsorów i normalnych działaczy.

Miałem to szczęście (?), że przez ostatnie lata na własne oczy mogłem śledzić cuda, do których dochodziło podczas niektórych (mam nadzieję, że niektórych) meczach drugiej ligi. Przede wszystkim widziałem wiele spotkań rozgrywanych na stadionie Ruchu Chorzów. Po latach mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że korupcyjne zapędy pseudodziałaczy omal nie doprowadziły do upadku czternastokrotnych mistrzów Polski. Nie zostało to nigdy głośno powiedziane, ale kojarząc fakty można dojść do wniosku, że dzięki nieczystej grze kilku drużyn w sezonie 2002/2003 z pierwszej ligi spadł m.in. Ruch Chorzów. Można powiedzieć z perspektywy czasu, że bardzo dobrze, że tak się stało. W Chorzowie po trudnych bojach pozbyto się znienawidzonego prezesa, a w klub zainwestował Mariusz Klimek i Niebiescy zaczęli powoli się podnosić.

Wcześniej jednak Ruch dwukrotnie walczyć musiał w barażach o utrzymanie się w drugiej lidze. W sezonie 2003/2004 rywalem chorzowian była rzeszowska Stal, która po remisie u siebie 1:1, przy Cichej poległa 0:2, ale pozostawiła po sobie bardzo dobre wrażenie. Po latach już wiem, dlaczego zespół Stali tak dobrze grał. Rzeszowanie prawdopodobnie byli najlepszą drużyną w swojej grupie trzeciej ligi, ale dzięki "rywalizacji" z Koroną Kielce wygrać ligi nie byli w stanie.

Ile klubów nie miało tyle szczęścia co Ruch i wpadło w ligowy niebyt? Ile klubów nie miało tyle szczęścia co chorzowianie i postawiło na nieodpowiednich sponsorów, działaczy? Wystarczy policzyć ukarane drużyny oraz te, które dopiero czekają na wyrok. Jest ich wiele, zbyt wiele jak na zszargane nerwy zwykłego kibica, który po doniesieniach mediów stadion swojej ulubionej drużyny będzie omijał dalekim łukiem. Prawdziwy kibic zawsze jednak wierzy, że każdy mecz jest czysto rozgrywany. Piszący te słowa ma również taką nadzieję. Prawdy dowiadujemy się najczęściej długo po meczu.

W polskiej piłce wiele się zmienia. Zmiany są jednak zbyt powolne. Do piłki wchodzą ludzie, którzy wcześniej założyli z sukcesem firmy i swoje pieniądze zainwestowali w futbol. W coraz większej liczbie klubów wiele zmienia się na lepsze. Niestety, w PZPN w dalszym ciągu żyją dawnymi, "dobrymi" czasami. Określenie "leśne dziadki" jest wciąż aktualne i nic nie wskazuje na to, żeby w najbliższych latach miało coś się zmienić. Wszak PZPN... ?w sobotę i niedzielę nie pracuje?. Panowie działacze zapomnieli, że to oni są dla piłki nożnej, a nie piłka nożna jest dla nich. To sponsorzy dają własne (w przeważającej większości) pieniądze na piłkę, podobnie jest ze stacjami telewizyjnymi. Najwięcej na tym wszystkim tracą kibice, którzy naiwnie przychodzą (mam nadzieję, że przychodzili) na ustawione mecze i emocjonują się... No właśnie, czym?

Przypomnę jeszcze coś, co utkwiło mi swego czasu w pamięci. Po jednym z meczów, który sędziował ten, dzięki któremu ruszyła lawina. Antoni F., został nazwany sędzią Fujarczykiem. Kto "arbitra" tak nazwał? Trener Dariusz W.! Komentarz jest chyba zbyteczny.

I jak tu się później nie dziwić np. Mariuszowi Śrutwie, który po wielu meczach w drugiej lidze pieklił się na arbitrów. Podobnie było m.in. z Maciejem Szczęsnym, który kilka lat wcześniej przed kamerami Canal+ dobitnie stwierdził, gdzie ma serdecznie "pomocnika Fryzjera". Należy mieć nadzieję, że wypowiedź, do niedawna oazy spokoju, czyli Jana Wosia po spotkaniu Widzewa z Odrą była spowodowana tylko i wyłącznie błędami niedoświadczonego sędziego.

Uważam, że PZPN nie robi nic z korupcją. W związku w dalszym ciągu wierzą w jedną, czarną owcę. Działacze tworzą jakieś regulaminy, głosują pseudouchwały, pod przymusem zwołują zjazd. Przecież to i tak nic nie zmieni. Tyle zmieni, że nieuczciwi działacze, piłkarze i sędziowie będą bardziej czujni. No i oczywiście cena za "usługę" będzie wyższa. Jedynym wyjściem jest natychmiastowa dymisja wszystkich działaczy związkowych i nowe wybory.

Jeśli choroby trawiącą polską piłkę nie wytnie się do ostatniego pasożyta, to nasz futbol nie będzie w stanie się podnieść. A to czy piłka jest czysta czy nie będziemy widzieli m.in. po występach polskich zespołów w europejskich pucharach. Może gdy już będzie normalnie, kibic w październiku, listopadzie, a może nawet wiosną będzie mógł oglądać polski klub w rozgrywkach pucharowych. Wszak potencjał piłkarski mamy ogromny, ale mentalność... Szkoda gadać. Oczywiście nie tyczy się to każdego. Mam nadzieję, że słowa zawarte w tytule nie będą prorocze. Każdy ma jednak nadzieję, że - jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie...

Źródło artykułu: