Finał Pucharu Polski. Zbigniew Boniek: Na stadionie musi być trochę rygoru i porządku
- Na stadionie musi być trochę rygoru i porządku. Jeżeli kibice będą chcieli oglądać Puchar Polski trochę na naszych warunkach, to będzie dobrze - tak Zbigniew Boniek skomentował zajścia, do których w środę doszło na Stadionie Narodowym.
Wpuszczanie kibiców na stadion przebiegało bardzo powoli. Z relacji fanów Lechii można było dowiedzieć się, że służby porządkowe zamykały bramy, używały gazu łzawiącego oraz prowadziły wydłużone kontrole. W efekcie kilka tysięcy osób nie zdążyło wejść na trybuny przed pierwszym gwizdkiem.
W wydanym w tej sprawie oświadczeniu PZPN napisał:
"Kibice Lechii Gdańsk mieli możliwość wejścia na teren PGE Narodowego od godziny 9:30, kiedy to zostały otwarte bramy stadionu dla uczestników imprezy. Tylko nieliczni z tego skorzystali i pojawili się na obiekcie. Większa część kibiców, nie chcąc poddać się kontroli wejścia polegającej na sprawdzeniu odzieży wierzchniej i bagażu, zaprzestała wchodzenia na obiekt, grupując się przed bramą wejściową.
Czytaj także:
- Kilka tysięcy osób nie weszło na stadion. Komunikat PZPN ws. finału Pucharu Polski
- Ten mecz nie mógł się podobać. Twitter krytykuje finał Pucharu Polski
W rozmowie z Polsatem Sport do sprawy odniósł się też prezes związku Zbigniew Boniek. - Nie da się ukryć, że kibice mieli pewne pretensje - powiedział.
- Puchar Polski jest jednak wielką imprezą, potrafimy go zorganizować. Jeżeli kibice będą chcieli oglądać go trochę na naszych warunkach, a i tak i tak pozwalamy im na wiele, to będzie dobrze. Trochę rygoru i porządku na stadionie musi jednak być. W drugiej połowie kibice byli już fantastyczni (w pierwszej nie brakowało wulgarnych okrzyków pod adresem innych klubów - przyp. WP SportoweFakty), gdy zdecydowali się pomagać swoim drużynom. I tak powinien wyglądać Puchar Polski - podkreślił Boniek.
Zarzuty o niski poziom sportowy widowiska były znakomity piłkarz skomentował następująco: - Zawodnicy grają na boisku tak, jakie mają umiejętności. Gdyby na boisku byli Messi i Ronaldo, poziom byłby pewnie wyższy. Mecz był zacięty i interesujący. Jagiellonia zagrała lepiej w pierwszej połowie, w drugiej Lechia zaczynała się odbudowywać i potrafiła strzelić decydującą bramkę. Gratuluję jej bardzo serdecznie, Jagiellonii także, bo walczyła do końca.
- Artur Sobiech ma w sobie ten strzelecki dar i wykorzystał go w najlepszym momencie. W Jagiellonii najlepszy był Taras Romanczuk. Wszyscy walczyli ambitnie, grali to, na co ich stać - ocenił 80-krotny reprezentant Polski.