Prezes Dariusz Mioduski apelował w tygodniu do zawodników Lecha o grę fair z Piastem, dyskusja na temat odpuszczenia tego meczu przez graczy z Poznania zrobiła się tak głośna, że postronny kibic mógłby uznać, iż w międzyczasie Legia swój mecz z Zagłębiem już wygrała i czeka tylko na rozstrzygnięcie starcia rywala z Gliwic.
Przez to całe biadolenie legioniści chyba zapomnieli, że muszą najpierw sami wygrać, żeby mieć jakiekolwiek szanse na mistrzostwo Polski. Bo to znowu oni zawiedli. Do pewnego momentu gospodarze sprawiali jednak wrażenie, jakby w ostatnich dniach odcięli się od mediów, zamknęli w ciemnym pomieszczeniu i przed meczem z Zagłębiem powtarzali ciągle: zwycięstwo albo śmierć.
Bo legioniści od pierwszych minut ruszyli na rywala jak spuszczone ze smyczy wściekłe rottweilery. To był szturm na bramkę Zagłębia. Wrzutka, strzał, odbiór - i to wszystko w jednej akcji. Piłka odbijała się od gości jak we fliperach. Zawodnik Zagłębia, który miał piłkę przy nodze dłużej niż sekundę, mógł nazwać się szczęściarzem.
ZOBACZ WIDEO Bundesliga. Szalony mecz w Monachium! Ribery i Robben pożegnali się golami! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Dla przyjezdnych pierwszy kwadrans poprzez intensywność i częstotliwość ataków rywala był jak wieczność, zawodnicy Zagłębia chwilę oddechu mogli złapać dopiero po... golu Carlitosa. W 16. minucie Kasper Hamalainen zagrał prostopadłą piłkę w pole karne, a Hiszpan z kilku metrów uderzył obok Konrada Forenca.
Carlitos podbiegł do "Żylety" i wskazał herb Legii. On w tym sezonie nie przyszedł do klubu dla indywidualnych nagród, bo wszystkie zdobył w Wiśle Kraków. Dla niego ten transfer miał nabrać sensu po zdobyciu mistrzostwa. Po jego szesnastej bramce na stadionie zrobiło się bardzo głośno, a on wierzył, że się uda. Zwłaszcza że Piast remisował z Lechem 0:0.
A legioniście szli za ciosem. Szybkie wymiany podań, agresywny odbiór, pod względem intensywności biegu też górowali nad rywalem. Po pół godzinie gospodarze mieli nad Zagłębiem całkowitą kontrolę i kto wie, co by się stało w tym meczu, gdyby nie Bartosz Slisz.
Carlitos zaczął kontratak, zagrał świetną piłkę do Cafu, ten trochę pokracznie ją przyjął, ale przytomnie wycofał do Kaspera Hamalainena. Fin uderzył bez przyjęcia, piłka minęła Forenca, leciała do bramki, ale przed linią wybił ją głową Slisz. Drużyna Aleksandara Vukovicia chciała strzelić jak najszybciej kolejne gole, by zabić mecz. Ale to Legię zabili rywale.
W momencie, gdy Slisz uratował Zagłębie, Piast zdobył bramkę na 1:0 z Lechem. Nie wiadomo, czy ta wiadomość zdążyła przedostać się na Łazienkowską, ale chwilę później zespół z Lubina wyrównał. Drużyna, która dotąd ograniczała się do wybijania piłek jak najdalej od własnej szesnastki, przeprowadziła bardzo ładną akcję. Filip Starzyński podał do Damjana Bohara, ten znalazł się san ma san z Radosławem Majeckim, strzelił pewnie obok bramkarza Legii i było 1:1.
I wtedy Legia stanęła. Kibice jakby ciszej śpiewali, piłkarze wolniej biegali. Były zrywy, jak chociażby uderzenie zza pola karnego Cafu w drugiej połowie czy poprzeczka Sebastiana Szymańskiego. Ale jakie to ma znaczenie dla gospodarzy, skoro gra Legii skończyła się po godzinie meczu. Wtedy stadion zamarł, bo goście objęli prowadzenie. To była świetna szybka akcja Zagłębia, którą strzałem po ziemi wykończył Patryk Szysz.
Wtedy "Żyleta" skończyła doping. Kibice wywiesili transparent i zaczęli śpiewać tekst piosenki "always look on the bright side of life" (zawsze patrz na radosną stronę życia). A mecz zakończyli głośnym skandowaniem: "gdzie jest mistrzostwo, Mioduski gdzie jest mistrzostwo". Złości i frustracji nie zmienił nawet gol na 2:2 Adama Hlouska. Legia zremisowała i zajęła drugie miejsce w lidze. A po spotkaniu kibice na pożegnanie kazali piłkarzom "wypier...ć".
Legia Warszawa - KGHM Zagłębie Lubin 2:2 (1:1)
1:0 - Carlitos 16'
1:1 - Damjan Bohar 32'
1:2 - Patryk Szysz 58'
2:2 - Adam Hlousek 90'
Legia Warszawa: Radosław Majecki - Paweł Stolarski, Artur Jędrzejczyk, William Remy, Luis Rocha - Domagoj Antolić (72' Adam Hlousek), Cafu - Marko Vesović (60' Jarosław Niezgoda), Kasper Hamalainen (59' Dominik Nagy), Sebastian Szymański - Carlitos.
Zagłębie Lubin: Konrad Forenc - Bartosz Kopacz, Lubomir Guldan, Damian Oko, Sasa Balić - Bartosz Slisz, Filip Starzyński - Filip Jagiełło (68' Łukasz Poręba), Alan Czerwiński, Damjan Bohar (78' Dawid Pakulski) - Patryk Szysz (80' Jakub Mares).
Sędziował: Bartosz Frankowski (Toruń).
Żółte kartki: Szymański, Remy - Oko.
Widzów: 24 437.
"No i w piz... i wylądował i cały misterny plan też w piz..."