Oceniamy ligę. Miedź Legnica. Romantyczni i szaleni z domieszką fińskiego "kopyta"

Newspix / Sebastian Borowski  / Na zdjęciu: piłkarze Miedzi Legnica
Newspix / Sebastian Borowski / Na zdjęciu: piłkarze Miedzi Legnica

Miedź Legnica w Lotto Ekstraklasie grała jedynie przez rok. Zespołu z Dolnego Śląska w nowym sezonie będzie brakowało. Nie jej obrońców, którzy momentami byli tragiczni, ale futbolowych poetów z Hiszpanii oraz nieprzewidywalnego Petteriego Forsella.

To był szalony sezon absolutnego beniaminka Lotto Ekstraklasy Miedzi Legnica. Zespół prowadzony przez Dominika Nowaka grał zrywami. Potrafił wygrać w Białymstoku z Jagiellonią 3:2, a kilka tygodni później przegrać w derbach ze Śląskiem w Legnicy 0:5, albo Arką 0:4.

W przypadku beniaminków często mówi się o tzw. frycowym. Trudno jednak w taki sposób oceniać Miedź. Wszak w składzie zespołu grało wielu doświadczonych graczy, którzy byli nawet mistrzami Polski. Było to lata temu, ale najlepszym w danej lidze nie zostaje się przez przypadek. Młodzieży w Legnicy było niewiele, wielu było Hiszpanów i do tego nieobliczalny Fin Petteri Forsell.

Miedź w rozgrywki weszła znakomicie, niespodziewanie pokonując Pogoń, po bramce w doliczonym czasie. Kto zdobył gola? Oczywiście Forsell. Później o mocy uderzeń Fina przekonało się wielu ligowych bramkarzy. Takiej rotacji piłce w naszej lidze nie potrafi nadać żaden inny piłkarz.

ZOBACZ WIDEO: Druga połowa: Piast jak nikt inny zasłużył na tytuł. "Po prostu cały sezon dobrze grali w piłkę"

Czytaj także: Oficjalnie: Mickey van der Hart bramkarzem Lecha Poznań

Chimeryczność, to był największy problem zespołu Nowaka. Po wspomnianej wygranej nad Portowcami, Miedź nie potrafiła wygrać kolejnych czterech spotkań. Kiedy już się przełamała, w trzech potyczkach ligowych zdobyła siedem punktów.

W październiku i listopadzie legniczanie znowu się zacięli. Wszyscy oczekiwali roszady na stanowisku pierwszego trenera. Działacze jednak wytrzymali i w grudniu swojej decyzji na pewno nie żałowali. Beniaminek w pięciu meczach zdobył jedenaście punktów, był niepokonany na finiszu rundy jesiennej i z większym spokojem mógł przygotowywać się do drugiej części rozgrywek.

Wiosnę Miedź rozpoczęła od wysokiej, bo 0:3 porażki z Jagiellonią. I już mało kto pamięta, że wygrana gości była bardzo szczęśliwa, a duży udział w golach dla białostoczan mieli... obrońcy z Legnicy.

W drugiej części sezonu właśnie niepewna postawa obrony i bramkarzy (Łukasz Sapela i Anton Kanibołocki) miała duży wpływ na wyniki zespołu. Kiedy wydawało się, że legniczanie wychodzą na prostą (wygrana z Lechem 3:2), przychodził kryzys (porażka 0:2 z Zagłębiem Sosnowiec) i zespół znowu wpadał w okolice miejsc zagrożonych spadkiem.

Czytaj także: GKS Bełchatów awansował do I ligi. Wielka radość w zespole po informacji z Torunia

Na finiszu fazy zasadniczej legniczanie znowu regularnie punktowali i wydawało się, że przed rundą finałową mogą być spokojni. To były jednak pozory. W 33. kolejce Miedź 3:2 pokonała Wisłę Płock i była na autostradzie do utrzymania. Wystarczyło postawić kropkę nad "i". Okazało się, że w przypadku zespołu Dominika Nowaka nie był najtrudniejszy pierwszy krok, ale jeden z ostatnich. Trzy mecze bez gola, jeden punkt i przed 37. kolejką liczenie na cud. Na nic zdała się świetna forma Joana Romana. Hiszpan najpierw wchodząc z ławki, a później zdobywając miejsce w podstawowym składzie, napędzał Miedź. Koledzy, z małymi wyjątkami, nie poszli drogą Romana. Legniczanie wprawdzie wygrali w ostatnim spotkaniu sezonu w Krakowie z Wisłą 5:4, ale do utrzymania w Lotto Ekstraklasie zabrakło im punktu.

Historia pokazuje, że wielu drużynom po spadku z ligi ciężko jest się szybko pozbierać i wejść w nową rzeczywistość. A Fortuna I ligi to inny świat i opierający się głównie na technice Hiszpanie, jeśli zostaną w Miedzi, mogą mieć problemy z twardo grającymi rywalami.

W Legnicy cała nadzieja w Dominiku Nowaku, który już nie raz udowodnił, że potrafi wyciągać wnioski z popełnionych błędów.

EkstraKLASA: Joan Roman

Może trochę na wyrost, ale w końcowej fazie sezonu to właśnie Hiszpan ciągnął Miedź i przekonywał, że ma ogromne umiejętności. Joana Romana w formie z maja chciałby mieć w swoich szeregach każdy klub Lotto Ekstraklasy.

EkstraKLAPA: defensywa

Zespół buduje się od tyłu. Miedź w Lotto Ekstraklasie dobrze (pomimo niezbyt dużej liczby zdobytych goli) wyglądała w ofensywie, w defensywie wszystko było na dużo niższym poziomie. Brak stabilizacji wśród bramkarzy (dopiero w końcówce sezonu legniczanie mogli liczyć na pomoc golkipera, Sosłana Dżanajewa), do tego fatalne zachowanie obrońców w kluczowych momentach. To wszystko wpłynęło na spadek beniaminka już po roku gry w Lotto Ekstraklasie.

Lider: Petteri Forsell

Przed sezonem Fina znali kibice interesujący się I ligą oraz ci którzy pamiętali, że Forsell przez moment był graczem Cracovii. Zawodnik, któremu wielu zarzuca niezbyt sportową sylwetkę, ma coś z czym trzeba się urodzić: uderzenie na bramkę rywala niemal z każdej pozycji. Rzuty wolne, strzały z dystansu. Wieli ligowych bramkarzy skapitulowało przy uderzeniach Fina. W końcówce sezonu Forsell obniżył loty i m.in. dlatego Miedź zapłaciła za to spadkiem.

Cytat: Dominik Nowak

- Byliśmy romantyczni i szaleni - takimi słowami Dominik Nowak podsumował ostatni mecz sezonu. Można to jednak odnieść do całych rozgrywek.

Komentarze (0)