Premier League: Liverpool - Leicester. Najbardziej niepozorny z megahitów

Getty Images / Jon Hobley/MI News/NurPhoto / Na zdjęciu: piłkarze Leicester City
Getty Images / Jon Hobley/MI News/NurPhoto / Na zdjęciu: piłkarze Leicester City

Fani na całym świecie przyzwyczaili się, że w Anglii liczy się 6 drużyn. Leicester jednak robi wszystko, aby ten status quo przełamać. Lisy mają prawo tytułować się aktualnie 3. siłą ligi. Wbrew pozorom, przed Liverpoolem bardzo ciężkie zadanie.

Wszyscy pamiętają jeszcze niesamowity sezon 2015/16, kiedy to miała miejsce jedna z największych sensacji w historii Premier League. Tytuł mistrzów Anglii zdobyli piłkarze Leicester City. Wówczas jasnym jednak było, że najprawdopodobniej był to jednorazowy wyskok. Wypadkowa złotego pokolenia "Lisów" oraz niedyspozycji gigantów. I tak też się stało. Kolejny sezon Leicester skończyło dopiero na 12. miejscu,  dwa następne natomiast na 9.

Czytaj także: Transfery. Manchester United szykuje wzmocnienia. Rosjanin Aleksandr Sobolew pod obserwacją

Taki stan rzeczy nikogo jednak nie zadowalał. Pracę tracili kolejni menadżerowie, aż wreszcie, w trakcie ubiegłego sezonu postanowiono zaufać Brendanowi Rodgersowi. To okazało się strzałem w przysłowiową dziesiątkę. Odkąd Leicester objął Rodgers, lepiej w całej Premier League punktują jedynie City oraz Liverpool. Chelsea, Tottenham, Manchester United czy Arsenal mogą jedynie z zazdrością patrzeć na dorobek podopiecznych północnoirlandzkiego szkoleniowca.

Dla samego menadżera starcie z Liverpoolem będzie wyjątkowe. W przeszłości Rodgers przez ponad 3 lata prowadził zespół "The Reds". I choć nie można powiedzieć, że był to czas stracony, to jednak Liverpool wówczas nie odniósł żadnego znaczącego sukcesu, a sam Rodgers z czasem zaczął coraz gorzej dogadywać się z właścicielem klubu, czego jedną z przyczyn były jego wypowiedzi sugerujące, jakoby ten skąpił pieniędzy na wzmocnienia.

Zobacz jak Mohamed Salah zdobył bramkę w meczu z Leicester City:

Teraz będzie miał idealną okazję, aby się odgryźć byłemu pracodawcy i pokazać, że decyzja o jego zwolnieniu była przedwczesna. Liverpool jest o krok od zapisania się w historii Premier League. Podopieczni Juergena Kloppa wygrali ostatnich 16 ligowych spotkań z rzędu. To zaledwie o 2 mniej, niż wynosi rekord Manchesteru City. I choć wydaje się, że Leicester jest na straconej pozycji, zwłaszcza grając na wyjeździe, to należy pamiętać, że to właśnie Lisy są ostatnią drużyną, która zdołała wywieźć ligowe punkty z Anfield. W styczniu zremisowali z "The Reds" 1:1.

Czytaj także: Liga Mistrzów. Stanowcza reakcja Juergena Kloppa. "W takiej sytuacji opuściłbym klub"

Samo Leicester wydaje się być dziś dużo silniejszą drużyną i to nawet pomimo faktu, że latem wyjęto z niej kluczową postać w osobie Harry'ego Maguire'a. Póki co, Anglika bardzo dobrze zastępuje Caglar Söyüncü. Dodatkowo sporo do drużyny wniosły dwa letnie zakupy - Ayoze Perez oraz Denis Praet. Dziś drugiej linii Lisom zazdrościć mogą nawet niektóre zespoły z TOP6. W środku pola szaleją przede wszystkim Youri Tielemans oraz James Maddison. Już teraz obu łączy się z transferami za grube miliony do czołowych klubów.

Że Liverpool da się złamać pokazał w środku tygodnia Red Bull Salzburg. Austriacy pomimo iż przegrywali już 0:3 zdołali odrobić straty. I choć finalnie i tak to Anglicy byli górą, to na pewno tamto spotkanie może napawać optymizmem podopiecznych Rodgersa. Jeżeli "The Reds" ponownie zagrają na tyle niefrasobliwie w obronie, to może mieć to dla nich tragiczne skutki.

Lisy są bowiem w zabójczej formie strzeleckiej. W 3 ostatnich kolejkach zdobyły aż 11 bramek, po drodze pokonując między innymi Tottenham. Jeżeli teraz okażą się pierwszą drużyną, która w tym sezonie urwie punkty drużynie z Anfield Road, to trzeba będzie zacząć naprawdę poważnie rozmyślać, czyje miejsce mogą zająć w czołowej szóstce ligi.

Spotkanie Liverpool - Leicester City rozpocznie się 5.10 o 16:00. Transmisję z tego meczu prowadzić będzie Canal+ Sport 2.

Źródło artykułu: