Dwa miesiące w PKO Ekstraklasie to szmat czasu. Pod koniec sierpnia Śląsk porównywano do Piasta z mistrzowskiego sezonu. Drużyna bez gwiazd (nawet bez bramkostrzelnego napastnika) regularnie zbierająca punkty, przodowała w lidze. Wisła Płock szorowała wtedy po dnie tabeli.
Początek listopada - Śląsk dopiero niedawno przerwał dwumiesięczną niemoc, a Nafciarze, odkąd sprawy w swoje ręce wziął trener Radosław Sobolewski, jak kostucha pukająca do drzwi i po cichu ścinająca głowy kolejnych przeciwników. Sześć zwycięstw z rzędu, przed 14. kolejką pozycja lidera, pomimo do niedawna ujemnego bilansu bramkowego.
ZOBACZ: Brzęczek rozesłał powołania. Jest debiutant!
Wiśle było daleko do efektywnego stylu, do bólu wykorzystywała potknięcia rywali. Nad wszystkim czuwał zdecydowany lider środka pola Dominik Furman. We Wrocławiu role się odwróciły.
ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio #9: Artur Mikołajczewski. Powrót z zaświatów
Najpierw zawiódł akurat kapitan. To po niedokładnym podaniu Furmana piłkę przejął Krzysztof Mączyński i uderzył bez zastanowienia. Może nie sprawdził wytrzymałości siatki, ale przymierzył przy słupku i zdezorientowany Jakub Wrąbel zaspał na linii. Najgorsze dla golkipera Nafciarzy dopiero miało nadejść.
ZOBACZ: Wisła Kraków zapłaci za blamaż z Legią
Były bramkarz młodzieżówki, przymierzany niegdyś do nr 1 między wrocławskimi słupkami, dopiero debiutował w PKO Ekstraklasie w barwach nowego klubu. Po kilku miesiącach wrócił do rodzinnego miasta i przypomniał, czemu Śląsk przestał wiązać z nim przyszłość. 23-latka stać na fenomenalne występy, ale giną one wśród masy dotychczasowych błędów. Do listy trzeba dopisać kolejną wpadkę. Wrąbel tak długo bawił się piłką przed polem karnym, że Michał Chrapek po prostu mu ją zabrał i mógł z nią wjechać do bramki. Trudno w to uwierzyć, ale kibice Wisły zatęsknili za elektrycznym Niemcem Thomasem Daehne, nieobecnym we Wrocławiu.
Gol na 3:0 zamknął dyskusję i pozwolił Śląskowi na pełną kontrolę. Postęp był dość łatwo dostrzegalny, bo przez poprzednie dwa miesiące styl (a raczej jego brak) przyprawiał o ból zębów. Tydzień wcześniej kamień spadł w końcu z serca, Śląsk przełamał się ze słabą w tym sezonie Arką. Tryby w tej samej jedenastce jeszcze bardziej zazębiły się, Mączyński i Łabojko strzegli środka, dobrze funkcjonowały skrzydła, pędziwiatr Przemysław Płacheta wygrywał prawie każdy sprint. Przydał się też pierwiastek szczęścia, bo tuż przed przerwą piłką przypadkowo przedarła się na prawą stronę szesnastki. Zapędził się tam stoper... Wojciech Golla i wyłożył Robertowi Pichowi piłkę jak na tacy. Słowak podwyższył na 2:0.
Furman starał się o rehabilitację, niepokoił Śląsk niezłymi wrzutkami z rzutów wolnych. Wynikało z tego niewiele, bo w całej lidze znają atuty Wisły, więc trener Vitezslav Lavicka naturalnie uczulił swój zespół na ten element. Śląsk też czasem przysypiał, jednak do 77. minuty uchodziło mu to na sucho. Wtedy sam w polu karnym znalazł się Damian Michalski i strzelił obok Putnocky'ego. Lewy obrońca tylko przypudrował wynik.
Śląsk do lidera traci ledwie dwa punkty i pozostaje jedyną drużyną w lidze bez porażki na własnym obiekcie.
Śląsk Wrocław - Wisła Płock 3:1 (2:0)
1:0 - Krzysztof Mączyński 13'
2:0 - Robert Pich 42'
3:0 - Michał Chrapek 62'
3:1 - Damian Michalski 77'
Śląsk: Matus Putnocky - Łukasz Broź, Wojciech Golla, Israel Puerto, Dino Stiglec, Jakub Łabojko, Krzysztof Mączyński, Robert Pich, Przemysław Płacheta (83' Piotr Samiec-Talar), Michał Chrapek (89' Damian Gąska), Erik Exposito (66' Mateusz Cholewiak)
Wisła Płock: Jakub Wrąbel - Cezary Stefańczyk, Michał Marcjanik, Alan Uryga, Damian Michalski, Dominik Furman, Damian Rasak, Mikołaj Kwietniewski (58' Angel Garcia Cabezalli), Piotr Tomasik (83' Grzegorz Kuświk), Mateusz Szwoch, Ricardinho
Żółte kartki: Łabojko, Pich, Golla, Chrapek (Śląsk)
Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork)