Murawskiego nie zastąpimy z dnia na dzień - rozmowa z Jackiem Zielińskim, trenerem Lecha Poznań

Jacek Zieliński pracuje w Lechu dopiero kilka tygodni, ale już można zauważyć, że pod jego wodzą poznaniacy będą nieco innym zespołem. 48-letni szkoleniowiec zmienił ustawienie taktyczne, dał też szansę piłkarzom z Bałkanów, którzy u Franciszka Smudy byli odstawieni na boczny tor. W rozmowie z serwisem SportoweFakty.pl opiekun Kolejorza opowiedział m. in. o wzmocnieniach, jakich chciałby dokonać przed rozpoczęciem nowego sezonu, przedstawił ponadto szczegóły transferu Rafała Murawskiego do rosyjskiego Rubina Kazań.

Szymon Mierzyński: W spotkaniu z Zagłębiem Lubin po raz pierwszy miał pan okazję zobaczyć swój zespół w akcji w najsilniejszym składzie. Jak pan ocenia ten występ?

Jacek Zieliński: Jestem zadowolony, że wygraliśmy, mimo iż był to tylko mecz kontrolny. Na obie połowy desygnowałem różne składy i najpierw posłałem do boju ten teoretycznie silniejszy. Różnica była widoczna. Nie mam na myśli wyniku, ale realizację założeń taktycznych, sposób prowadzenia gry czy też operowania piłką. Po przerwie wyglądało to nieco gorzej, lecz nie jest to dla mnie wielkie zaskoczenie. W wielu momentach graliśmy "na żywioł", a mimo to można było dostrzec kilka pozytywów. Występ uznałem za udany, obyło się bez urazów, a zawodnicy mieli okazję pobiegać na dobrze przygotowanej płycie.

Czy będą podejmowane jakieś działania, by zmniejszyć różnicę między podstawową jedenastką a rezerwowymi?

- Zdecydowanie tak. Musimy doczekać się w końcu szerszej grupy piłkarzy, którzy wejdą na boisko w trakcie spotkania i również będą prezentowali wysoki poziom. To pozwoli zwiększyć rywalizację w zespole. Jeśli uda mi się doprowadzić do takiego stanu rzeczy, o wyniki będę spokojny.

W drugiej połowie meczu z Zagłębiem na środku obrony niespodziewanie pojawił się Dimitrije Injac. Skąd takie ustawienie?

- Było to poniekąd wymuszone. Dawid Kucharski wyjechał do Szkocji, z kolei Zlatko Tanevski i Luis Henriquez mieli drobne urazy. Stąd takie specyficzne i niecodzienne roszady w składzie. Błędy oczywiście były, ale z efektu końcowego jestem zadowolony. Nie planuję raczej wystawiania Injaca na środku obrony w meczach o stawkę. Jeśli zdarzy się jakiś kataklizm, być może dojdzie do takiej sytuacji, ale tylko na zasadzie wyjątku.

W ostatnim czasie testował pan Rafała Króla z Motoru Lublin. Jakie są jego szanse na pozostanie w Lechu?

- W spotkaniu z Zagłębiem zaprezentował się lepiej niż trzy dni wcześniej przeciwko drużynie z Bełchatowa. Ten chłopak na pewno potrafi grać w piłkę i posiada spory potencjał. Musimy się jednak zastanowić, czy mógłby on odegrać jakąś rolę w pierwszym zespole.

Nie ma już w Poznaniu Rafała Murawskiego. Kogo pan widzi w roli jego następcy? Może Gordana Golika, który w meczach sparingowych sprawia dobre wrażenie?

- Trudno powiedzieć, czy będzie to akurat on. Gordan nie jest raczej piłkarzem predestynowanym do zadań wykonywanych wcześniej przez Rafała. Gra wprawdzie coraz lepiej, ale z wypełnieniem luki po bardziej doświadczonym koledze może mieć problem. Zresztą takiego piłkarza jak Murawski nie uda nam się zastąpić z dnia na dzień. Pójdziemy raczej w kierunku zmiany sposoby gry. Już próbujemy różne warianty. Staramy się częściej wykorzystywać skrzydła, preferujemy też ustawienie z dwoma napastnikami.

Czy transfer Murawskiego był z panem konsultowany? Informacja o jego odejściu pojawiła się dość niespodziewanie...

- Może tak to wyglądało, ale sytuacja była rozwojowa i wszystko trwało kilka dni. Niektóre media sugerowały, że nic nie wiedziałem o transferze, ale jest to kompletna bzdura, bo byłem informowany na bieżąco.

Czy w najbliższym czasie można spodziewać się jakichś poważnych wzmocnień w Lechu?

- Myślę, że tak. Wszystko powinno wyjaśnić się w ciągu kilku dni. Pracujemy nad tym intensywnie, ale dopóki nie będzie konkretów, staramy się nie podawać nic do publicznej wiadomości.

Chwalił pan ostatnio Adriana Sikorę, a akurat tego piłkarza zna pan bardzo dobrze, jeszcze z okresu pracy w Groclinie. Wydaje się, że do linii ataku z Hernanem Rengifo i Robertem Lewandowskim byłoby to świetne uzupełnienie.

- Jeśli Adrian byłby w dyspozycji, którą prezentował podczas pobytu w Grodzisku Wlkp., to jak najbardziej. Nie wiem jednak, w jakiej formie znajduje się on obecnie, a trzeba pamiętać, że jego sprowadzenie nie jest łatwe. Tacy piłkarze mają spore wymagania finansowe. Poza tym dotarły do mnie informacje, że Adrian niekoniecznie chciałby już wracać do kraju, dlatego szuka zatrudnienia w klubach zagranicznych. Temat jego pozyskania istnieje, ale do realizacji droga jest bardzo daleka.

Sprowadzenie Sikory mogłoby znacznie wzmocnić linię ataku Kolejorza, zwłaszcza że Lewandowski i Rengifo to napastnicy innego typu.

- Nie da się tego ukryć, ale przecież piłkarze, których mamy obecnie, także gwarantują wysoki poziom. Nie musimy więc na gwałt poszukiwać wzmocnień w tej formacji. Adrian byłby alternatywą dla dwóch napastników i wchodząc na boisko, na pewno mógłby jeszcze bardziej poderwać zespół. Jednak jak już wspominałem wcześniej, temat pozyskania tego piłkarza jest bardzo odległy, więc na razie takie dywagacje nie mają większego sensu.

Wróćmy jeszcze do sparingu z Zagłębiem. Lech zagrał w nim systemem 4-4-2. Czy takie ustawienie chce pan stosować również w lidze i meczach pucharowych?

- Chciałbym przy tym pozostać i we wszystkich spotkaniach wystawiać dwóch nominalnych napastników. Uważam, że Kolejorz ma ku temu możliwości, więc dlaczego z nich nie korzystać.

Skąd pana zdaniem bierze się tendencja do gry jednym napastnikiem? Większość trenerów w Polsce decyduje się raczej na ustawienie 4-5-1.

- Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta. W większości klubów nie ma dwóch dobrych piłkarzy w tej formacji, więc trenerzy decydują się na inną taktykę. Być może łatwiej jest wyszkolić obrońcę lub pomocnika i dlatego ustawienie jest bardziej defensywne. To gwarantuje lepsze zabezpieczenie tyłów, ale często pojawiają się problemy ze strzelaniem bramek. Z drugiej jednak strony są drużyny, które grają tylko jednym napastnikiem, a pod względem skuteczności nie można im nic zarzucić. To pokazuje, że ważniejsi od systemu są jego wykonawcy.

Przed wami zgrupowanie w Niemczech. Nad jakimi elementami będziecie pracować na tym obozie?

- Na pewno sporo uwagi poświęcimy taktyce i ustawieniu zespołu. Kwestie motoryczne zejdą na dalszy plan, ale będziemy je doskonalić.

Dość intensywnie sprawdzał pan ostatnio trzech piłkarzy z Bałkanów, którzy trafili do Lecha zimą. O Goliku już rozmawialiśmy. Co można powiedzieć o Harisie Handziciu i Jasminie Buriciu? Trener Franciszek Smuda nie miał zbyt dobrego zdania o całej trójce...

- Burić robi dobre wrażenie na treningach i na pewno jest to ciekawy zawodnik. Trudno mi jednak obiektywnie go ocenić, skoro na razie zaliczył tylko 45-minutowy występ w meczu sparingowym. W Niemczech pogra więcej i wtedy będziemy mieli lepszy obraz jego możliwości. Jeśli chodzi o Handzicia, to na chwilę obecną jego największym atutem są warunki fizyczne. Tego piłkarza czeka sporo pracy i on dobrze o tym wie.

Grzegorz Kasprzik sprawia jak dotąd bardzo pozytywne wrażenie. Sądzi pan, że ten bramkarz wreszcie spełni oczekiwania w Poznaniu?

- Bardzo na to liczę, w końcu po to go ściągnęliśmy. Jak na polskie realia ten transfer kosztował sporo, więc nietrudno się domyślić, że Grzegorz trafił do Lecha, by odgrywać poważną rolę w drużynie.

Czy wyobraża pan sobie, by w Kolejorzu zagrał jeszcze Piotr Reiss?

- Tutaj sytuacja jest jasna. Prezesi powiedzieli Piotrkowi, że jeśli wyczyści swoje sprawy, to drzwi do klubu są dla niego otwarte. Trudno powiedzieć, jak wyglądałyby jego szanse na grę, bo przecież nie widzieliśmy go w akcji od kilku miesięcy. Obawiam się jednak, że mając za rywali Hernana Rengifo i Roberta Lewandowskiego, Reiss mógłby mieć spore kłopoty z wywalczeniem miejsca w składzie.

Źródło artykułu: