Chcemy naprawić to, co zepsuliśmy - rozmowa z Sebastianem Nowakiem, bramkarzem Górnika Zabrze

Bramkarz Górnika, Sebastian Nowak w rozmowie z naszym portalem opowiada m.in. o przygotowaniach zabrzańskiej drużyny do startu pierwszoligowych rozgrywek, uzdolnionej zabrzańskiej młodzieży, pierwszoligowych realiach, stosunkach z kibicami i perspektywach budowy silnego Górnika. - Czasami trzeba zrobić krok w tył, żeby móc zrobić dwa kroki do przodu - uważa podstawowy golkiper drużyny 14-krotnych mistrzów Polski.

Marcin Ziach: Letnie sparingi Górnika nie będą dla was raczej wymagającymi sprawdzianami, bo rywale nie są tymi z najwyższej półki. Czemu twoim zdaniem mają służyć potyczki z Tęczą Płońsk, czy Ślęzą Wrocław?

Sebastian Nowak: - Sparing jest formą treningu. Wiadomo, że zawsze lepiej zagrać mecz z inną drużyną niż rozgrywać wewnętrzną gierkę między sobą. Ponadto takie spotkania są pożyteczne dla trenera, który może poznać drużynę od środka i zebrać sporo materiału do obserwacji. Wiadomo, że im lepszy sparingpartner tym zadanie jest cięższe, ale nas to nie martwi. Strzelamy bramki i z zimną krwią wykorzystujemy błędy przeciwnika. Z tego na pewno trzeba się cieszyć, bo skuteczność nas w minionym sezonie zawodziła.

Spotkania te w dalszym ciągu pokazują, że Sebastian Nowak jest silnym punktem drużyny Górnika, a silne ręce są ostoją zabrzańskiej bramki.

- W pierwszych sparingach broniliśmy tylko po pół godziny. Teraz trener daje nam większe pole do popisu. Co do moich rąk, to nie wiem czy są one tak silne jak mówisz. Nie uchroniły one Górnika przed degradacją i zagramy przez to w przyszłym sezonie w pierwszej lidze. Poprzedni sezon jest jednak dla nas tematem zamkniętym. W klubie jest nowy trener i każdy z nas chce się pokazać z jak najlepszej strony. Na pewno nikt nie będzie mógł być pewnym miejsca w pierwszym składzie, bo swoją wyższość będzie trzeba udowodnić na treningu.

W Górniku próżno szukać jakichś konkretnych wzmocnień. Gracie tą samą kadrą, która w zeszłym sezonie występowała w ekstraklasie. Myślisz, że drużyna, która spadła z ekstraklasy ma szansę sukcesywnie walczyć o powrót do elity?

- Myślę, że jak najbardziej tak. Ponieśliśmy porażkę i spadliśmy z ekstraklasy, co nie jest dla nas powodem do dumy. Jestem jednak przekonany, że jeżeli kadra nie zostanie osłabiona, a na razie wszystko wskazuje na to, że tak właśnie się stanie ci ludzie będą w stanie szybko wprowadzić Górnika do najwyższej klasy rozgrywkowej i tylko rok będzie trwała nasza banicja w pierwszej lidze.

Z pierwszą drużyną trenują zawodnicy Młodej Ekstraklasy. Twoim zdaniem tacy zawodnicy jak Robert Trznadel czy Kamil Wereszczyński mają szanse odegrać ważne role w drużynie Górnika w przyszłym sezonie?

- Na pewno są to zawodnicy, którzy mają wysokie umiejętności i bardzo duży potencjał. Brakuje im troszkę ogrania, ale to przyjdzie z czasem. Wspólne treningi ze starszymi zawodnikami na pewno sprawią, że będą wkrótce równorzędnym partnerem na boisku. Wiadomo, że są to zawodnicy, którzy ciągle się uczą, którzy są na początku swojej przygody z piłką nożną. Jestem przekonany, że przy odrobinie szczęścia i wielkiej pracy włożonej na treningach niejeden z tych młodych chłopaków zawojuje naszą ligę.

Masz też rywala do miejsca między słupkami w osobie młodego Łukasza Skorupskiego. Jak ocenisz szansę tego młodego golkipera na to, że będzie przyszłością bramki Górnika?

- Jest to zawodnik z wielkim potencjałem. Ma zaledwie 18 lat i świetne jak na ten wiek warunki fizyczne. Jest bardzo silnie fizycznie zbudowanym zawodnikiem i na pewno jest to dobry i przyszłościowy materiał do pracy. Uważam, że jeżeli Łukasz poukłada sobie wszystko w głowie ma wielkie szanse, żeby w przyszłości zostać wielkim bramkarzem. Przed nim wiele pracy, wiele godzin spędzonych na treningach i na rozmowie ze starszymi zawodnikami, bo czasami widać w jego zagraniach taką młodzieńczą fantazję, która czasami przynosi nienajlepsze skutki. Jestem jednak pewien, że jeszcze wszystko przed nim.

W letnim okresie przygotowawczym można zobaczyć Górnika grającego systemem 4-4-2. Siła ognia drużyny jest dużo większa i nie można ulec wrażeniu, że tej siły zabrakło na wiosnę, kiedy ofiarnie, ale z mizernym skutkiem walczyliście o utrzymanie w ekstraklasie.

- Nie ma co gdybać o tym co było. Myślę, że każdy zawodnik zrobił sobie rachunek sumienia i wie, co zrobił dobrze, a co mogło mu wyjść lepiej. Patrzymy przede wszystkim na to co nas czeka. Trener Komornicki preferuje ustawienie 4-4-2, które szlifujemy od pierwszego dnia współpracy z nowym szkoleniowcem. Wydaje mi się, że zmiana ustawienia to na pewno dobry krok, ku temu żeby drużyna zdobywała więcej bramek niż w zeszłym sezonie.

Co twoim zdaniem będzie główną siłą Górnika w przyszłym sezonie?

- Jeżeli w klubie nie dojdzie do poważnych przetasowań i kadra zostanie w takim składzie, w jakim się obecnie znajduje na pewno nasza dużą siłą będzie zgranie. Im dłużej zawodnicy przebywają ze sobą na boisku, tym lepiej wygląda ich zrozumienie. Z czasem przychodzą już zagrania z klepki, czy na pamięć. Na pewno zgranie i zrozumienie na boisku będzie, więc w przyszłym sezonie naszą siłą. Jeśli do tego dołożymy sumienne wykonywanie założeń taktycznych, jakie nakreśli nam trener myślę, że spokojnie stać nas na zakończenie rozgrywek na fotelu lidera.

Pierwsza liga wbrew pozorom nie jest łatwa. Gra tam wiele zespołów, które mają mało wspólnego z profesjonalnym futbolem. Brakuje też dobrych boisk. Nie przeraża was perspektywa gry w piłkarskim piekiełku?

- Grałem w pierwszej lidze przez cztery lata i wiem jak to wszystko tam wygląda. Na pewno nikt nam nie odpuści i nie odstawi nogi. Jestem pewien, że na stadiony, na które będzie przyjeżdżał Górnik Zabrze będą ściągać też kibice, bo Górnik to powszechnie uznana marka w Polsce. Przede wszystkim czeka nas bardzo dużo morderczej walki. Będziemy musieli słabsze zespoły ogrywać zgraniem taktycznym, bo pójście na wymianę ciosów często jest zgubną metodą. Podchodzimy do tych rozgrywek z jednym celem. Chcemy naprawić to, co zepsuliśmy.

Komplet kibiców będzie z pewnością także, przy Roosevelta na każdym waszym meczu. Ewenement na skalę nie tylko polską, by na mecze zaplecza ekstraklasy chodziło kilkanaście tysięcy ludzi.

- Bardzo bym chciał żeby tak było. Po frekwencji na meczach sparingowych widać, że mimo spadku kibice się od nas nie odwrócili i dalej są z drużyną. Chciałbym żeby świetna jak na mecze sparingowe frekwencja przełożyła się też na rozgrywki ligowe i nasz stadion w dalszym ciągu był pełen. Wierzę, że będziemy mogli liczyć na naszych kibiców. Są z nami na dobre i na złe i ich pomoc może okazać się dla nas na wagę złota.

Waszych dobrych stosunków z kibicami nie burzy trochę sytuacja, po końcowym gwizdku sędziego, kiedy chcieli się dostać do waszej szatni?

- Prawdę mówiąc o tym całym zajściu dowiedziałem się z telewizji. My siedzieliśmy w szatni w ciszy. Nic do nas nie dochodziło z tego, co działo się na zewnątrz. Doniesieniami dotyczącymi tych wydarzeń byłem tym bardziej zaskoczony, że potem wyszliśmy do kibiców i rzucaliśmy w trybuny koszulki. Wtedy był spokój, stąd zachowanie kibiców było dla mnie trochę dziwne. Bezcenne było to, że spora grupa kibiców w chwili dramatu, jaki przeżywaliśmy po spadku dodała nam otuchy.

Przychodziłeś do Górnika z nastawieniem gry o najwyższe cele. Rzeczywistość okazała się brutalna i przyjdzie ci grać teraz w pierwszej lidze. Myślisz, że odbicie od dna, jakim był spadek będzie dobrym probierzem na przyszłościowe plany odbudowy potęgi klubu?

- Silny Górnik miał być już w minionym sezonie i niestety nie udało nam się to. Jest to na pewno problem - nasz, działaczy, kibiców, sponsora. Wszyscy wiemy, jak to miało wyglądać. Rzeczywistość okazała się jednak brutalna. Nie możemy się załamywać. Istnieje możliwość, że powalczymy o awans i o udział w europejskich pucharach poprzez wysoką lokatę w Pucharze Polski. Może się okazać, że budowa silnego Górnika rozpocznie się właśnie od spadku. Czasami trzeba zrobić krok w tył, żeby móc zrobić dwa kroki do przodu. Mam nadzieję, że z nami tak właśnie będzie. Nie ukrywamy, że ponieśliśmy w zeszłym sezonie klęskę. Czasami sam siebie pytam jak to możliwe. Zabrakło nam trzech punktów i tego żałujemy. Musimy to jednak zostawić za sobą i z optymizmem patrzeć do przodu. Teraz liczy się tylko przyszłość.

Komentarze (0)