Sebastian Staszewski: Za nami zgrupowanie w austriackim Loipersdorfie. Zmęczenie daje już o sobie znać?
Miroslav Radović: - Mogę powiedzieć, że to jeden z najlepszych obozów Legii. Czuć oczywiście w nogach, że zajęcia są ciężkie, ale wszyscy wiedzą, jaki mamy przed sobą cel. Liga Europejska to wymagające rozgrywki i musimy się do nich dobrze przygotować. Dlatego nikt nie narzeka.
Ostatni rok w twoim wykonaniu był fatalny. Krytykowali cię kibice i dziennikarze. Wszyscy mają wobec ciebie wysokie wymagania i sezon 2009/2010 jest idealnym momentem na odbudowania zaufania.
- Chciałbym o ostatnim sezonie jak najszybciej zapomnieć. Nie grałem za dużo, wypadłem ze składu. Wyglądało to słabo. Moim celem jest gra w pierwszej jedenastce Legii i zrobię wszystko, aby ten cel osiągnąć. Wydaje mi się, że teraz może być tylko lepiej. Gorzej już chyba nie. Obiecuję, że już się to nie powtórzy.
Był okres, w którym otwarcie mówiłeś o chęci spróbowania gry za granicą. Okazało się jednak, że podpisałeś z Legią nową umowę. Miałeś jakieś ciekawe propozycje?
- Było kilka propozycji, szczególnie z Rosji. Były to solidne zainteresowania, ale jakich faksów z ofertami chyba klub nie otrzymał. Wiem, że z menadżerem na pewno kontaktowały się Rapid Bukareszt, Saturn Ramienskoje i Dynamo Moskwa. Było trzeba za mnie wyłożyć chyba 1,5 mln euro. Ale jak widać nikt tyle nie dał.
Miałeś także konkretną propozycję z greckiego AEK Ateny. Nie kusiło cię spróbować sił w kraju Hellady?
- W grudniu miałem możliwość gry w AEK Ateny i rozmawiałem o tym z trenerem Bajeviciem. Pytał jaka jest moja sytuacja w Legii, ile mam jeszcze kontraktu, czy chciałbym grać w jego zespole. Oczywiście fajnie byłoby spróbować sił w silnym europejskim klubie, ale zdecydowałem, że zostaję. Wróciłem do Warszawy i podpisałem nową umowę.
Jesteś usatysfakcjonowany warunkami nowego kontraktu?
- Z umowy jestem zadowolony, bo warunki są naprawdę dobre. Widać, że działaczom zależy żebym grał w Legii. Teraz muszę wam pokazać, że warto było ze mną przedłużyć kontrakt.
A co z możliwością, gdy w barwach Czarnogóry? Wydawało się, że sprawa została przyklepana i niedługo Legia będzie miała kolejnego reprezentanta. Ty jednak powiedziałeś: nie.
- Było z tym trochę zamieszania. Dostałem powołanie z reprezentacji Czarnogóry i wahałem się do ostatniej chwili. Prawda jest taka, że całe życie jestem związany z Serbią i czuje się Serbem. Fajnie jest grać z dobrymi reprezentacjami i może kiedyś będę tego żałował. Na razie jestem jednak ze swojej decyzji zadowolony i myślę, że zrobiłem dobrze. Szczerze odmówiłbym nawet reprezentacji Polski. A może kiedyś dostane szansę gry dla mojej Serbii? Liczę na to.
Rywalizacja na prawej pomocy serbskiej kadry jest spora. Podstawowym skrzydłowym jest Milos Krasić z CSKA Moskwa. Ty mógłbyś porywalizować natomiast z Bosko Jankoviciem z włoskiej Genoa FC.
- Nie czuję się gorszy, ale do powołania naprawdę daleko. Ważne żebym pokazał się w europejskich pucharach. To podstawa.
Rodzina poparła twoją decyzję o rezygnacji z gry dla Czarnogóry?
- Rodzina powiedziała: ty decydujesz, jesteśmy z tobą. Popierali mnie w stu procentach.
Trener Zoran Filipović był mocno zawiedziony?
- Mówił, że szkoda, że zrezygnowałem, bo liczył na mnie. Czarnogóra grała wtedy z Włochami i pewnie wyszedłbym w pierwszym składzie na prawej pomocy. Podziękowałem, za zaufanie, ale nie mogłem przyjąć tego powołania. Chociaż z drugiej stronie fajnie byłoby się zmierzyć z takimi piłkarzami jak Buffon czy Cannavaro. Ale to już przeszłość.
Nie tak dawno Manchester United podpisał kontrakty z dwoma piłkarzami Partizana Belgrad - Zoranem Tosiciem i Ademem Laijiciem.
- Za obu Manchester zapłacił 15 milionów euro. Z Tosiciem grałem w młodzieżówce Serbii i chłopak naprawdę ma wielki talent. Kiedyś interesowała się nim legia. Kilka lat temu Marek Jóźwiak go obserwował. Pytał się mnie o niego, opowiadał. Szkoda, że wtedy Tosić był już za drogi.
Jest w Partizanie jakiś zawodnik, który mógłby wzmocnić zespołów wicemistrza Polski?
- Są, ale to bardzo drodzy piłkarze. Gdyby był jakiś temat na pewno bym o nim wiedział a raczej nie ma żadnego zainteresowania. Ciężko wyciągnąć piłkarzy z Partizana i Crveny, Zvezdy bo oni wolą iść na Zachód.
Ostatnio wziąłeś w Serbii ślub. I skończą się wypady na miasto z kolegami.
- Oj nie, nie (śmiech). Tak naprawdę praktycznie nic się nie zmieniło. Kilka lat jestem z Sandrą i wiadomo, że ślub był planowany. Ten był w urzędzie a kolejny wędzie w cerkwi. Na pewno samolot do Serbii poleci, bo zapraszam wszystkich! Zabawa będzie znakomita.
Myślałeś o dzieciach? Chciałbyś mieć syna - piłkarza?
- Mam na ten temat pewne przemyślenia i chyba będzie trzeba o tym poważnie pomyśleć (śmiech). A co do bycia piłkarzem to chyba nie. Wiem co ja musiałem przeżywać, ile potu na treningach musiałem wylać. Może będzie prawnikiem albo lekarzem (śmiech)?
Utarło się, że Legia zdobywa mistrzostwa w latach, kiedy odbywają się Mistrzostwa Świata. Tak było w 2002 i 2006 roku. Wypada i w 2010 zdobyć tytuł dla Warszawy.
- Chcę wreszcie zdobyć to mistrzostwo. Czekam na nie już trzy lata i przyznam, że nie mogę się tego doczekać. Wielu kibiców i piłkarzy opowiadało mi, że feta po mistrzostwie jest niepowtarzalna. Powiem szczerze: marzę o tytule mistrzowskim. I w tym sezonie uda nam się go zdobyć!
Do Legii dołączył ostatnio Marcin Mięciel. Które pozycje trzeba jeszcze wzmocnić, aby realnie myśleć o odbiciu tytuły mistrzowskiego Wiśle?
- Na pewno Legia jest silniejsza niż w ostatnim sezonie. Szałachowski jest zdrowy i widać, że jest w formie. Wszyscy się cieszą, bo ten zawodnik ma wielkie umiejętności, ale ma też dużego pecha. Dołączył do nas także Marcin Mięciel, który wiele lat grał w Niemczech i Grecji. Kadra wygląda naprawdę dobrze.
Buduje się drużyna, ale i buduje się stadion. Na projektach wszystko wygląda imponująco.
- Fajnie, że wszystko idzie do przodu. Może wróci wreszcie świetna atmosfera, taka, jaka na meczu ze Śląskiem. Pod koniec sezonu kibice znów zaczęli dopingować i pokazali, że są najlepsi.
Ty nie ukrywałeś, że masz pretensje do kibiców za to, że zamiast dopingować kłócili się z klubem.
- Mam nadzieję, że konflikt jest już zakończony. Kibice, szczególnie tacy jak Legii, nie powinni siedzieć cicho. Byłem zdenerwowany, bo piłkarzom to przeszkadza. Na każdym meczu domowym czuć było nerwową atmosferę. Wyglądało to jakbyśmy grali na wyjeździe. Rywale zamiast nas się bać, atakowali. Teraz mam nadzieję, że wszystko będzie OK.
Jeżeli Legii udałoby się awansować do fazy grupowej Ligi Europejskiej mogłoby dojść do pojedynku z zespołem ligi serbskiej.
- Chciałbym żeby doszło do takiego spotkania. To zawsze dodatkowa dawka emocji. Nie patrzyłbym jednak na to, że to klub z mojego kraju. Grałbym na maksa. Bo Legia to mój klub!
Korespondencja z Jennersdorfu, Austria.