Andre Martins: Chcemy, żeby rywale przyjeżdżający na Łazienkowską, bali się nas

WP SportoweFakty / Agnieszka Skórowska / Na zdjęciu: Andre Martins
WP SportoweFakty / Agnieszka Skórowska / Na zdjęciu: Andre Martins

- Potrzebowaliśmy czasu. Mamy jakość i pokazaliśmy, że na meczach przy Łazienkowskiej, rywali powinni się nas bać - mówi Andre Martins, portugalski pomocnik Legii Warszawa.

W drugiej połowie rundy jesiennej Legia Warszawa w końcu była zespołem na miarę oczekiwań, a może i marzeń swoich fanów. Wysokie zwycięstwa, efektowna gra, nieustanna ofensywa. Andre Martins, portugalski pomocnik i reżyser gry zespołu uważa, że było to tylko kwestią czasu

- Na początku sezonu mówiłem, że potrzebujemy czasu. Mamy naprawdę dobrego trenera i świetnych zawodników, ale musiało to się zazębić. Mamy naprawdę dużo jakości, drużyna była nowa, były składniki, ale trzeba było wszystko wymieszać, połączyć - mówi Martins.

- Nie możesz w dwa, trzy dni zrobić drużynę. Wielkie drużyny są tworzone przez lata, dajcie nam więc dwa, trzy miesiące, choć tyle. W drugiej połowie rundy to się sprawdziło. Początkowo mieliśmy mecz co kilka dni, dopiero potem mieliśmy czas by wszystko dopracować - dodaje.

ZOBACZ WIDEO: Christo Stoiczkow o Robercie Lewandowskim. "Jest jednym z dwóch najlepszych napastników na świecie"

Aleksandar Vuković budował Legię od tyłu, ale z przodu pozwolił zawodnikom na dużo swobody, improwizacji. Na początku popełniali sporo błędów, z czasem coraz mniej, a w ostatnich meczach jesiennych wyglądało to wszystko naprawdę efektownie.

- Zaczęły się zwycięstwa, przyszła większa pewność siebie, wiedzieliśmy, że jesteśmy mocni, poznaliśmy siebie. Doszedł Paweł (Wszołek - red), Luquinhas zaskoczył. Świetnie gra Antola (Domagoj Antolić - red.), jest niesamowity technicznie, ma wizję i rozumienie gry na fantastycznym poziomie, pracuje dla drużyny - opowiada Martins.

Wszystko zaczęło się od wygranego 2:1 meczu z Lechem Poznań u siebie. Mecze między tymi zespołami mają to do siebie, że wygrany nagle zyskuje dodatkową moc, jak w grze komputerowej.

- Mecz z Lechem na pewno był kluczowym. Krótko przed tym graliśmy z Piastem Gliwice i ludzie pytali czy mamy kryzys w drużynie. A przecież graliśmy dobrze, wiedzieliśmy co gramy, jak gramy. Był ciężki czas i z Lechem wyszliśmy od 0:1 do 2:1, ten mecz dał nam coś "extra" - mówi Martins. - Prawda jest taka, że wiara, mentalność, w piłce są niezwykle ważne, jedne z najważniejszych. Prawda jest taka, że piłkarz ma sporo czasu by udoskonalać się, pracować nad sobą. Czasem potrzebujesz zwykłego się zrelaksować, obejrzeć film, zagrać w grę. Moją piętą achillesową jest Call of Duty, jestem trochę uzależniony.

Oczywiście tyle półżartem, poważnie Martins dodaje, że spędza dużo czasu na przygotowaniach do meczów. - Przygotowanie mentalne do treningu, do meczu to bardzo ważna rzecz. Oglądam bardzo dużo piłki, analizuję, zespół, rywali, oglądam Ekstraklasę. Ktoś powie, że mecz Korony z ŁKS był nudny i tak dalej, a ja go oglądam i lubię. Patrzę na zawodników, co robią, jak robią, jak się zachowują i wyciągam wnioski - zaznacza.

W wolnych chwilach czyta książki, ostatnio Tima S. Grovera, trenera mentalnego, który pracował z gwiazdami sportu, m.in. z Michaelem Jordanem.

ZOBACZ: Jarosław Niezgoda może odejść do MLS

- To ogromna część sukcesu. A poza tym uwielbiam inne sporty, może jestem wzrostu Spuda Webba ale kocham koszykówkę. warto oglądać inne sporty, możesz wiele z nich wyciągnąć do piłki. Jorge Jesus stosował wiele koszykarskich sztuczek w piłce, wiele osób to robi. Warto patrzeć jak pracują inni, co robią, żeby szybciej biegać, skakać wyżej. Warto oglądać I czytać. Generalnie kocham książki, w nich jest zawarta wiedza o życiu, dzięki nim jestem lepszym człowiekiem, lepszym sportowcem.

ZOBACZ Piotr Pyrdoł z ŁKS do Legii

Teraz czas jeszcze, żeby poprawł swoje statystyki, w tym sezonie w 19 meczach ligowych ma jedna asystę. Mało. nie oddaje ogromnego wpływu na drużynę jaki ma.

- Pracuję nad tym, wierzę, że przyjdą, jestem bardziej z przodu, więcej się angażuję, mam okazje, ale czekam na przełamanie - mówi.

Źródło artykułu: