Demony przeszłości dopadły Cracovię. Czy świetnie zarządzany klub, dokonujący planowanego rozwoju, mogący stanowić wzór dla innych, który osiągnął pułap pozwalający się włączyć do walki o mistrzostwo Polski, powinien być ukarany za grzechy sprzed 16 lat? Grzechy popełnione przez osoby, których dawno już w klubie nie ma? A jeśli powinien, to jaka kara byłaby sprawiedliwa?
Wyrok wrocławskiego sądu, który pod koniec stycznia zakończył wreszcie ciągnący się od wielu lat proces o ustawianie meczów w sezonie 2003/2004, sprawił, że znaleźliśmy się w sytuacji niemal z tragedii antycznej. Nie ma idealnego rozwiązania, każde pozostawi skrzywdzonych i obrażonych.
Sąd udowodnił, że 16 lat temu, gdy "Pasy" występowały w II lidze i walczyły o awans do Ekstraklasy, dwie osoby uwikłały się proceder korupcyjny. Jacek P. (były sędzia piłkarski, który miał podjąć próbę ustawienia 19 meczów Cracovii) został skazany na 2 lata i 8 miesięcy więzienia oraz 30 tys. zł grzywny. Nie będzie mógł także przez 5 lat wykonywać zawodu sędziego, choć tu akurat zakaz powinien być dożywotni.
ZOBACZ WIDEO: Rzeźniczak przesadził z tweetem o Lechu Poznań. "Przeprosiłem, bo ten wpis był nie na miejscu. Czasem trzeba ugryźć się w język"
Rafałowi R. (byłemu członkowi Rady Nadzorczej Cracovii, który zresztą pełnił tę funkcję tylko 9 miesięcy) udowodniono udział przy ustawieniu dwóch z czterech zarzucanych mu spotkań i skazano na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata.
Uzasadniając wyrok, sędzia Tomasz Mrzygłód stwierdził, że ma on na celu pokazanie społeczeństwu, że tego rodzaju patologiczne zachowania, które przez wiele lat toczyły całe środowisko piłkarskie, nigdy nie zostaną zapomniane.
Pamięć to jedno, a sprawiedliwa kara to drugie. Za tę zabiera się teraz Komisja Dyscyplinarna PZPN. Jej rzecznik napisał w komunikacie, że Cracovii grozi kara w postaci ujemnych punktów oraz kara finansowa. Zaznaczył przy tym wyraźnie, że "Pasom" nie grozi za to degradacja do niższej klasy rozgrywkowej, choć właśnie takiej kary domagało się w reakcji na wyrok sądu wielu kibiców.
Głównie tych z drugiej strony Błoń, ale nie tylko. Także takich, którzy uznali, że skoro inne kluby w podobnej sytuacji były degradowane, to dlaczego robić wyjątek dla Cracovii?
Przecież PZPN ukarał wcześniej za korupcję w tym samym, feralnym sezonie 2003/04 już trzy kluby - Koronę Kielce, Zagłębie Sosnowiec i Zagłębie Lubin. To ostatnie awansowało wówczas do Ekstraklasy podobnie jak Cracovia, gdy jednak korupcja wyszła na jaw, w sezonie 2007/08, klub został zdegradowany o jedną klasę rozgrywkową niżej.
Nie wspominając o całej liście innych zdegradowanych klubów. Inna rzecz, że nie istnieje żaden kodeks, w którym widniałaby z góry określona kara za korupcję. Przez to czasem degradowano kluby, choć udowodniono im mniej ustawionych spotkań niż klubom, które kończyły z karą zaledwie punktów ujemnych.
Są tacy, którzy przyrównują Cracovię do zbrodniarza, który nawet jeśli po zbrodni wiódł życie pełne cnót i dobrych uczynków dla innych, złapany nawet po wielu latach powinien odpowiedzieć za to, co zrobił. Nie byłaby to bowiem kara za to kim jest dzisiaj, ale kim był wtedy.
Ktoś na Twitterze, zapewne pod wpływem serialu na Netfliksie, porównał to nawet z sytuacją nazistowskiego zbrodniarza wojennego, schwytanego u schyłku życia i doprowadzonego przed oblicze sprawiedliwości. Co prawda jestem wyznawcą maksymy Billa Shankley’a, że "futbol to sprawa znacznie ważniejsza niż życie i śmierć", ale apeluję o zachowanie zdrowego rozsądku. Choćby z szacunku dla ofiar zbrodniarzy wojennych. Nie wszystko wypada ze sobą porównywać.
Choć ustawianie meczów to w futbolu zbrodnia największa z możliwych uważam, że i dla niej powinien istnieć jakiś okres przedawnienia. W końcu w kodeksie karnym przedawnia się nawet czyn zabójstwa (po 30 latach). Mniejsze występki nawet po 20 i 15 latach.
A raczej, doprecyzowując, przedawnienie dla możliwości zastosowania najwyższej kary czyli degradacji. Po której od klubu odwracają się sponsorzy, właściciele, piłkarze, a nawet część kibiców - tych idących za sukcesem.
Strącenie dziś z Ekstraklasy Cracovii 16 lat po fatalnych czynach, byłoby niesprawiedliwe wobec wszystkich tych, którzy przez te lata wkładali w nią swoje serce, pieniądze, uczucia i emocje. Byłaby to kara za tak pożądaną w naszym futbolu normalność.
Nie przekonują mnie słowa rzecznika Cracovii twierdzącego, że klub z rozgoryczeniem śledzi medialny lincz, bo jest tu przecież stroną najbardziej poszkodowaną. To Cracovia osiągnęła wymierne korzyści i nie wypada tego kwestionować. Że nie została rozliczona i zdegradowana wcześniej jak inne kluby? O to można mieć pretensje do opieszałego wymiaru sprawiedliwości.
Uważam, że dziś najbardziej sprawiedliwą karą dla Cracovii będą punkty ujemne w kolejnym sezonie. Kolejnym, podkreślam, bo wietrzący wszędzie spiski już uznali, że cała sprawa to pomoc Legii w zdobyciu tytułu.
Pamiętajmy o zbrodniach i karajmy za nie, ale najwyższy wymiar kary po tylu latach byłaby de facto niszczeniem klubu powolną degradacją. I ciosem w wizerunek całej Ekstraklasy, który - umówmy się - i tak jest dziś daleki od ideału. Byłoby - niczym tytuł filmu Braci Cohen - okrucieństwem nie do przyjęcia.