Przed spotkaniem Maciej Makuszewski apelował do kibiców o wsparcie, a trener Iwajło Petew liczył, że jego podopieczni wreszcie pokażą ducha drużyny. - Czujemy się mocni - ripostowali w Poznaniu. Ta słowna przepychanka - przynajmniej na początku - lepiej posłużyła białostoczanom, którzy wyszli na boisko niesamowicie zmotywowani, "gryźli trawę" i tą wzmożoną determinacją wytrącili "Kolejorzowi" sporo argumentów piłkarskich.
Po szybkich żółtych kartkach Zorana Arsenicia i Tarasa Romanczuka, wydawało się, że Jaga daleko w taki sposób nie zajedzie, lecz po pierwszym kwadransie gospodarze uspokoili sytuację i nie przypominali zespołu, który w 2020 roku nie zdobył jeszcze ani jednego gola. Tę niemoc zresztą przełamali i w 41. minucie było 1:0. Trybuny uradował Bogdan Tiru, który dobił z najbliższej odległości uderzenie Jakova Puljicia. Pierwszą próbę świetnie zatrzymał Mickey van der Hart, przy poprawce był bez szans.
Pierwsza połowa - choć bardzo udana - kosztowała Jagiellonię sporo sił i tuż po przerwie miejscowi zaczęli przeżywać ogromne kłopoty. Dwa razy pomógł im VAR, który najpierw wychwycił minimalnego spalonego przy nieuznanym ostatecznie golu Kamila Jóźwiaka, a potem wykazał, że Tymoteusz Puchacz nie był faulowany w polu karnym przez Arsenicia, mimo że Krzysztof Jakubik w pierwszym odruchu wskazał na "wapno".
ZOBACZ WIDEO: Menadżer Kamila Grosickiego zdradza kulisy transferu. Potwierdził, że były dwie inne ciekawe oferty
Lech dwa razy obszedł się smakiem, a później jeszcze najadł sporo strachu przez uderzenie Romanczuka w słupek. Nie zmienia to faktu, że po przerwie przeważał i w końcu doczekał się wyrównania. Do tego konieczna była jednak pierwsza zmiana. Dariusz Żuraw zdjął z boiska Karlo Muhara i posłał do boju Jakuba Modera, po którego znakomitych strzałach z dystansu piłka wpadała do siatki w starciach z Rakowem Częstochowa (3:0) i Lechią Gdańsk (2:0).
W piątek 20-latek powtórzył ten wyczyn i pokonał Damiana Węglarza w 62. minucie, choć tym razem wcale nie przymierzył efektownie. Huknął niemal w sam środek, mimo to bramkarz Jagi się zawahał, wykonał ruch w przeciwną stronę i potem już nie zdążył z interwencją.
"Kolejorz" dopiął swego, zaś później spokojnie mógł sobie zapewnić zwycięstwo. Mógł, ale tego nie zrobił, bo nieprawdopodobnie pudłował Christian Gytkjaer. Duńczyk powinien mieć dublet, lecz najpierw chybił z kilku metrów po dograniu Jakuba Kamińskiego (tu jeszcze można go częściowo rozgrzeszyć, bo dostał piłkę nieco za plecy), następnie zmarnował sytuację sam na sam z Węglarzem, trafiając w trybuny. Ta druga próba była kompromitująca i zupełnie niepodobna do snajpera Lecha.
Poznaniacy naciskali do końca, ale nie znaleźli sposobu na zdobycie drugiej bramki i wywieźli z Białegostoku remis, który na pewno ich nie zadowoli. Wciąż bowiem nie mogą doskoczyć do podium. Jaga też nie ma się z czego cieszyć. Zdobyła premierowego gola w tym roku, mimo to wciąż pozostaje zaledwie na 10. miejscu.
Jagiellonia Białystok - Lech Poznań 1:1 (1:0)
1:0 - Bogdan Tiru 41'
1:1 - Jakub Moder 62'
Składy:
Jagiellonia Białystok: Damian Węglarz - Andrej Kadlec, Ivan Runje, Bogdan Tiru, Zoran Arsenić, Taras Romanczuk, Ariel Borysiuk, Przemysław Mystkowski (68' Bartłomiej Wdowik), Martin Pospisil, Maciej Makuszewski (67' Juan Camara), Jakov Puljić (75' Jesus Imaz).
Lech Poznań: Mickey van der Hart - Jakub Kamiński, Lubomir Satka, Thomas Rogne (31' Djordje Crnomarković), Wołodymyr Kostewycz, Kamil Jóźwiak, Karlo Muhar (60' Jakub Moder), Pedro Tiba, Tymoteusz Puchacz (77' Filip Marchwiński), Dani Ramirez, Christian Gytkjaer.
Żółte kartki: Zoran Arsenić, Taras Romanczuk, Ariel Borysiuk (Jagiellonia Białystok) oraz Pedro Tiba, trener Dariusz Żuraw (Lech Poznań).
Sędzia: Krzysztof Jakubik (Siedlce).
->Fortuna I liga. Oficjalnie: Patryk Stępiński piłkarzem Warty Poznań
->Losowanie Ligi Europy: Sevilla FC - AS Roma hitem 1/8 finału