Dariusz Tuzimek: Jesteśmy bardzo poważnymi producentami mgły [FELIETON]

Jerzy Brzęczek poprowadzi kadrę piłkarską do końca 2021 roku. To niespodzianka, ale nikt się tym zajmował dłużej nie będzie, bo prawdziwe emocje Polaków są teraz zaangażowane zupełnie gdzie indziej.

Dariusz Tuzimek
Dariusz Tuzimek
Jerzy Brzęczek Getty Images / LUKASZ GROCHALA/CYFRASPORT / Na zdjęciu: Jerzy Brzęczek
Kraj jest przeorany sporem już tak głębokim, że potrafi go podzielić nawet krótka piosenka. Najpierw było mocne ścięcie o rapsy prezydenta Dudy, który na próżno starał się walczyć z ostrym cieniem mgły. Teraz okazało się, że premier i wicepremierzy - w dobie pandemii - muszą zajmować się tym, czy utwór Kazika miał prawo być na Liście Przebojów Trójki. A jeśli tak, to na którym miejscu. I każdy z notabli ma swoje zdanie!

Sprawa się zrobiła z tego bardziej narodowa niż piłkarska reprezentacja. Faktem dla kadry niekorzystnym jest to, że drużyna Jerzego Brzęczka w eliminacjach takich emocji nie wywoływała. Była... poprawna. Ot zwyczajnie poprawna. Stąd pewne zdziwienie - na przykład Artura Wichniarka - długością kontraktu dla selekcjonera, bo niby czemu nie kończy jej przyszłoroczny turniej Euro? "Co takiego się teraz stało, gdy kadra nie gra, że wydłużamy kontrakt selekcjonerowi o jeszcze pół roku?" - pyta były kadrowicz i gracz Bundesligi.

Mały galimatias wziął się stąd, że chcąc z Brzęczkiem dojechać do przyszłorocznego turnieju Euro, trzeba było mu pozwolić zacząć grać też eliminacje do mundialu w Katarze, bo te są zaplanowane na marzec 2021 roku. A skoro Brzęczek już te eliminacje do mistrzostw świata zacznie, to można mu je pozwolić skończyć. A jakby skończył awansem, to umowa się automatycznie przedłuży do turnieju mundialowego w 2022.

ZOBACZ WIDEO: Jaka sytuacja panuje w klubie Krzysztofa Piątka? Asystent Jerzego Brzęczka: "Krzysiek cierpi"

Ale pierwsza weryfikacja Brzęczka przyjdzie po turnieju o czempionat Starego Kontynentu, planowanym na czerwiec za rok. Jeśli by tam kadrze poszło słabo, to według klauzuli nowy prezes PZPN (Boniek nie będzie mógł już kandydować), może wybrać nowego selekcjonera. Trudno nie zgadnąć, że będzie to w dużej mierze zależało od nastrojów po mistrzostwach Europy. A że umowa jest nie do końca lipca, a do 31 grudnia 2021? Rozumiem, że to ukłon w stronę Brzęczka, taka poduszka bezpieczeństwa, zwiększająca komfort psychiczny i finansowy trenera.

Trzeba powiedzieć, że to się nawet trzyma pionu. Zgrzyt jest w tym tylko jeden. Dzisiaj zarówno selekcjoner jak i prezes PZPN mówią o ogromnym wzajemnym zaufaniu, a jeszcze kilka tygodni temu Boniek wypalił, że nie ma takiej pewności, iż z automatu przedłuży kontrakt Brzęczkowi tylko dlatego, że przesunięto o rok termin rozegrania turnieju Euro. Wtedy Boniek mówił, że weryfikacją dla Brzęczka będą jesienne mecze Ligi Narodów. Zdziwienie tamtą wypowiedzią (dziś już jak widać nieaktualną) było spore, ale za Bońkiem trudno trafić.

Jak się okazało, prezes PZPN przedłużył umowę z selekcjonerem nie tylko o rok, ale nawet o półtora! I powiedział teraz, że ma do Brzęczka zaufanie... stuprocentowe. Choć niedawno inaczej to brzmiało.

Już zdążył się załamać tą decyzją Jan Tomaszewski wieszcząc że Euro skończy się dla nas taką samą klapą jak mundial w Rosji. Ale chyba się tym nikt nie przejmie, bo ludzie o Kaziku i liście przebojów wolą gadać.

Warto przy tym zauważyć, że sam manewr Bońka z początkowym zasianiem wątpliwości wobec Brzęczka, a później podpisaniem z nim dłuższego kontraktu niż się spodziewano, przypomina trochę niedawną decyzję rządu, który najpierw zamknął dla ludzi lasy, żeby po dwóch czy trzech tygodniach oznajmić, że otwiera te lasy. Czyli naprawił kłopoty, których sam ludziom narobił. Teraz Boniek też ugasił "pożar" z umową Brzęczka, który sam wcześniej wzniecił. Tylko po co? Dziwne.

Ale może bezcelowe jest doszukiwanie się sensu tam, gdzie go w ogóle nie ma. "Pamiętajmy, wirus atakuje płuca, a nie zdrowy rozsądek" - napisała Jadwiga Emilewicz, wiceprezes Rady Ministrów. Z tym że ona też odnosiła to do zamieszania z utworem Kazika, a nie do Brzęczka i reprezentacji, która nadal zalega w uśpieniu i tak jeszcze długo pozostanie.

Futbol ma teraz ciężko. Nawet mecze Bundesligi były smutne jak sparingi polskich klubów na Cyprze. O emocjach jak w liście przebojów mowy nawet nie ma. My o piosenki potrafimy się pokłócić na śmierć i życie. Czy ten kraj nie jest chory? I to nawet na coś gorszego niż Covid-19?

Co pozostanie w historii Polski po trudnym okresie, który właśnie przeżywamy? Boję się, że nic konkretnego, nic czym będziemy chcieli się chwalić. Mgła. O niej ostatnio jest najgłośniej. Jesteśmy bardzo poważnymi producentami mgły.

Dariusz Tuzimek

Pierwsza liga w Europie, która wpuściła kibiców na trybuny

Jan Tomaszewski krytykuje nową umowę dla Jerzego Brzęczka

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×