Ireneusz Mamrot: Byłem zmęczony piłką. Przez prawie 20 lat pracowałem bez przerwy [WYWIAD]

Kuba Cimoszko
Kuba Cimoszko
W Jagiellonii wygrał pan sześć meczów z Arką, przegrał tylko jeden. Chyba żadnego rywala pan bardziej nie "zbił".

A to jest nawet ciekawe i dopiero teraz sobie uświadomiłem, że idąc do pracy w Głogowie też miałem podobną statystykę - 4 wygrane w 4 spotkaniach z Chrobrym. Fajnie to się później dla nas ułożyło i nie miałbym nic przeciwko, by tutaj historia była podobna i ta praca dała równie dużo satysfakcji. Na razie są jednak zupełnie inne cele.

Po raz pierwszy w pana karierze trenerskiej w nowym klubie zaczyna się walką o utrzymanie. To większa presja niż gra o awans czy mistrzostwo?

Na pewno jest to co innego. Zdajesz sobie sprawę, że wiele lat na coś pracujesz, a i każdy spadek jest ciężkim przeżyciem. Dla każdego, bo traci nie tylko trener, ale też piłkarze, kibice i klub. To jest coś takiego, co często ciągnie za sobą taki łańcuszek wielu nieprzyjemnych rzeczy. Jak nie zdobędziesz mistrzostwa czy nie osiągniesz europejskich pucharów to jest rozczarowanie, ale nie ma aż takich konsekwencji. Presja jest więc na pewno większa, ale trzeba się skupić na graniu. Zresztą to dla mnie nowa sytuacja, ale taki jest nasz zawód. Mógłbym dłużej czekać, może pojawiłaby się oferta z zespołu, który jest wyżej i stres byłby mniejszy, ale i wyzwanie także.

Arka ma trochę doświadczonych piłkarzy w składzie. Uważa pan, że to może zadziałać na waszą korzyść czy przy obecnej intensywności grania będzie wręcz przeciwnie?

Przede wszystkim tacy zawodnicy mogą dobrze wpłynąć na szatnię i to na pewno plus. Jeśli ktoś nigdy nie grał o utrzymanie to jest to jakaś nowość dla niego, inna presja i noga może zadrżeć w kilku momentach. Jeśli ktoś to przeżył, ma pewne doświadczenie, to lepiej. Aczkolwiek wiadomo, że było trochę zmian w Arce i inni zawodnicy muszą też pomóc. Ważne, aby do końca zachować spokój i walczyć do końca. Nie ma co dzielić - wszyscy muszą się zaangażować i patrzeć w jednym kierunku. Tu jednak widzę, że nie będzie z tym problemów. Z każdym udało się dogadać w sprawie kontraktów, komu się kończyły to nie było problemów, by przedłużyli o kolejny miesiąc. To dobrze wróży.

Jak będzie grać Arka Mamrota? Pamiętam, że w Jagiellonii próbował pan wprowadzić grę ofensywną, opartą na utrzymaniu piłki i podobnie grał też wcześniej pana Chrobry.

Wiadomo, że obecnie najważniejsze jest punktowanie. Musimy być pragmatyczni w swojej grze. Nad pewnymi rzeczami pracujemy, na pewno chcemy stwarzać więcej sytuacji niż dotychczas. W bardziej odległej perspektywie chciałbym natomiast grać ofensywnie i jako trener będę do tego dążył, ale dziś nie liczy się styl a efekt. Margines błędu jest bardzo mały, właściwie to prawie go nie ma i musimy się skupić, by w pozostałych spotkaniach uzyskać po prostu jak najlepsze wyniki.

Przywrócenie Nabila Aankoura do pierwszej drużyny można odebrać jako taki pierwszy znak, że Mamrot zaczyna układanie Arki po swojemu?

To normalne, że przyjście nowego trenera niesie za sobą pewne decyzje kadrowe. Wiele razy już tak było w różnych klubach, że zawodnicy przesunięci do rezerw na tym zyskiwali i wracali do składu pierwszej drużyny. Skoro jest dobry piłkarz w kadrze i ma ważny kontrakt, to trzeba korzystać. A osobiście przecież nie miałem powodu, by nie dać mu szansy. Pamiętam go z Korony Kielce, gdzie prezentował się bardzo dobrze. Poza tym wiadomo jaką mamy teraz sytuację - pomoc każdego zawodnika będzie nam potrzebna. Widzimy po powrocie Bundesligi ile ta przerwa spowodowała kontuzji. Problem tylko w tym, że znowu przytrafił mu się drobny uraz. Nie jest to jednak nic poważnego i mam nadzieję, że szybko wróci do składu. Wszystko zależy od niego chcielibyśmy aby pomógł drużynie i przy okazji sobie.

Wiele osób uważa, że Arka jako klub ma duży potencjał, którego dotąd - poza pojedynczymi zrywami - nie udało się wydobyć. Panu się uda?

Kluczem do wszystkiego będzie to utrzymanie. Wszyscy wiedzą jaką mamy sytuację w tabeli. Łatwo nie będzie, ale tak jak nigdy nie byłem zwolennikiem tego podziału na grupy, tak teraz daje nam to większą szansę. I naprawdę wciąż wszystko zależy od nas, co napawa optymizmem. Oczywiście każdy też ma ambicje i nie chce grać co roku o ligowy byt. W pewnym momencie kibice są tym zmęczeni, bo chcą widzieć swój zespół wyżej. Klub też dzięki temu może się rozwijać, co jest bardzo ważne. Na pewno jest więc taki cel, ale dziś możemy o tym długo rozmawiać i nic poza tym. Nie będę przecież mówił o europejskich pucharach, gdy jesteśmy na miejscu spadkowym. Są jednak plany na to jak będzie to później wyglądało, mamy jakieś koncepcje na kolejny sezon w Ekstraklasie. Niestety musimy też zakładać tą drugą, na którą też częściowo jesteśmy gotowi, ale wolimy o niej nie mówić. Skupiamy się jednak i robimy wszystko, by w życie weszła ta pierwsza. Ambicje wszystkich są takie, by Arka grała o coś więcej niż utrzymanie.

A zgadza się pan, że liga w najbliższym czasie to wielka zagadka?

Jest to coś nowego. Ogólnie skupiamy się na tym, co widzimy i słyszymy, np. pustych trybunach. Jest jednak także wiele, wręcz multum innych aspektów. Przykład? Choćby to, że po meczu w tych szatniach nie możemy się nawet wykąpać, a musimy wrócić do hotelu. Logistyka to zresztą nie będzie prosta rzecz. W przypadku Arki większość wyjazdów jest naprawdę daleka, co nie ułatwi pracy wielu osobom w to zaangażowanym. Koszta zawsze będą większe, bo trzeba np. wykupić dodatkową dobę. Część wciąż jest więc dla nas zagadką. Takie są jednak wymogi, trzeba się po prostu cieszyć z możliwości powrotu. Poza tym zdajemy sobie sprawę, że trudniejsze będą te pierwsze mecze, a później zespoły zaczną łapać już odpowiedni rytm.

Póki co można było trochę poobserwować na przykładzie Bundesligi.

Powiem tak, oglądałem ostatnio mecz Borussii Dortmund z Bayernem Monachium i nie było tak źle. O ile na pierwszy z Schalke 04 patrzyło się ciężko, to na ten już naprawdę z przyjemnością. Poziom był bardzo wysoki. Cóż, z czasem wszyscy adaptujemy się do różnych warunków. Trudno, tak to musi wyglądać.

Tylko te puste trybuny...

Trzeba wierzyć, że powoli wszystko będzie się odmrażać i kibice też będą powoli wracali. Tak naprawdę skoro wszystko jest pootwierane i jest coraz większy natłok ludzi w różnych miejscach, to przy podobnych ograniczeniach liczbowych kibice mogliby się pojawić na trybunach. Choć oczywiście to jest tylko moje zdanie.

Po odejściu z Jagiellonii nie krył pan, że po części liczy, iż nowy klub będzie bliższy domu. Wyszło niespełna 50 kilometrów...

A czasowo w zasadzie mamy to samo, jeśli chodzi o podróż. Cóż, na pewno wydawało mi się wtedy, że nowa praca będzie bliżej domu. W ciągu ostatnich tygodni ta tęsknota za piłką była jednak już tak bardzo duża, że nie narzekam. Poza tym to bardzo fajny region Polski do mieszkania. Szczególnie w tym okresie wiosenno-letnim, gdy jest tutaj naprawdę bardzo ładnie. Choć wiadomo, że przez najbliższe 2,5 miesiąca i tak tylko na piłce się skupiamy.

Jak w pana domu zareagowano na ofertę z Gdyni? Niezadowolenie, że znowu taka odległość?

Wręcz przeciwnie, rodzina mnie zachęcała. Wiadomo, że znowu zbyt często nie będzie człowiek jeździł do domu, więcej żona. Będzie też trzeba znieść rozłąkę. Ale w Gdyni mam kuzynów, więc pod tym kątem można powiedzieć, że przynajmniej teoretycznie nie będę tu sam.

Lechia Gdańsk
Arka Gdynia
4:3 Zakończony

Relacja Live

Czy wierzysz, że Ireneusz Mamrot utrzyma Arkę Gdynia w PKO Ekstraklasie?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×