W Krakowie jest wielka presja na wynik w Estonii. Wiślacy po prostu nie mogą odpaść z Levadią. Takiej opcji nie bierze nawet pod uwagę właściciel krakowskiego klubu. Jeśli tak by się bowiem stało, to niemal pewne jest, że pracę straci opiekun Białej Gwiazdy Maciej Skorża, a wraz z nim dyrektor sportowy klubu Jacek Bednarz.
Odpadnięcie z Ligi Mistrzów oznaczałoby w praktyce stratę pieniędzy, które zostały zainwestowane w wzmocnienie zespołu. Bogusław Cupiał natomiast miałby pretekst, by zastąpić Skorżę bezrobotnym obecnie Franciszkiem Smudą. Smuda, mimo dobrego sezonu z Lechem, nie został w Poznaniu, bowiem nie doszedł do porozumienia z włodarzami klubu w sprawie nowego kontraktu.
We wtorek do krakowskiego zespołu dołączył nowy zawodnik. Jest nim Pablo Alvarez, były obrońca reprezentacji Urugwaju. 24-latek jest wypożyczony z włoskiej Regginy Calcio na rok. W trakcie swojej kariery we Włoszech, Urugwajczyk rozegrał 20 spotkań w Serie A. Alvarez nie będzie mógł jeszcze zagrać w rewanżu w Tallinie.
Estończycy tymczasem, bardzo spokojnie podchodzą do starcia z mistrzami Polski. Mimo korzystnego rezultatu w pierwszym spotkaniu, zdają sobie sprawę, że o awans będzie bardzo ciężko, nawet na własnym boisku. Levadia nastawia się jednak na walkę, bo jak przyznaje szkoleniowiec zespołu, Liga Mistrzów działa na wyobraźnię.
- Wisła na pewno będzie chciała nas zaskoczyć agresywnością. W pierwszym meczu może trochę nas zlekceważyli, a może to my zagraliśmy tak dobrze w defensywie? Teraz na pewno musimy zagrać tak, aby nie stracić bramki - mówi Indrek Zelinski, najbardziej doświadczony piłkarz Levadii.
- Zdajemy sobie sprawę, że już w Sosnowcu sprawiliśmy niespodziankę. Jesteśmy przygotowani na osiągnięcie korzystnego rezultatu także na swoim boisku, ale wiemy, że będzie o to bardzo trudno - mówi Igor Prins, szkoleniowiec estońskiego zespołu.