Artur Wiśniewski: Piłkarskie Waterloo Wisły - za mało powiedziane

Klęska krakowskiej Wisły to wydarzenie może nie bezprecedensowe, ale bezdyskusyjnie spektakularne. Rodzi ono zasadnicze pytanie - na jakie kluby musi trafić polska drużyna, by awansować do fazy grupowej Ligi Mistrzów? Zbudowaliśmy w ostatnich kilkunastu latach bardzo niechlubną historię, od której wciąż żaden zespół nie potrafi oddzielić się grubą kreską.

Napoleon Bonaparte, do którego porównał się Maciej Skorża, był mężem stanu i wybitnym strategiem, który zawojował Europę i wprowadził wiele istotnych reform prawa i systemu politycznego. Szkoleniowiec Wisły to młody i utalentowany człowiek, który był na dobrej drodze, by coś w trenerskim fachu osiągnąć, ale dopiero pracuje nad wyrobieniem własnej marki. Pomimo koszmarnej porażki z Levadią Tallin, mocno obniżającej jego notowania, zapewne powróci jeszcze na sportowy piedestał.

Ale z blamażu zwykle niełatwo jest się otrząsnąć, biorąc pod uwagę, jak wiele oczekiwano po Wiśle nie tylko pod samym Wawelem, ale w całym kraju. Okres występów polskich drużyn na arenie międzynarodowej to czas jednoczenia się wszystkich sympatyków futbolu (może prawie wszystkich) bez względu na własne preferencje. Po reformie europejskich rozgrywek ta konsolidacja była jeszcze silniejsza - gorąco wierzyliśmy, że krakowianie mają szansę przełamać fatalną passę braku awansu do fazy grupowej, która trwa już od 13 lat (przypomnę, że jako ostatni zakwalifikował się Widzew Łódź, a było to w sezonie 1996/97). Tym bardziej, że Biała Gwiazda dysponowała względnie mocniejszym składem, niż rok, czy dwa lata temu. Niestety rzeczywistość znów minęła się z naszymi oczekiwaniami. To, czy Skorża da się teraz złamać, zależy już tylko od niego samego.

Wielką niewiadomą jest, co zrobi właściciel Wisły, Bogusław Cupiał, który nie cieszy się zbyt dużym uznaniem w środowisku piłkarskim. Jak szacują eksperci, krakowianie stracili co najmniej 8 milionów złotych, co nie wróży dobrze, biorąc pod uwagę, jak bardzo do tej pory unikało się pod Wawelem wydatków na kupowanie piłkarzy. Może jednak ten wstrząs da działaczom do myślenia. Atmosfera w klubie, w którym na wszystkim się oszczędza, nie może być dobra. Jeśli piłkarze nie mają dublerów, to nie wkładają w grę całego swojego zaangażowania. Najlepszym przykładem jest Mariusz Pawełek, który nie pamięta już, kiedy czuł za plecami oddech groźnego konkurenta. Efekt jest taki, jak ten w Tallinie - gol puszczony ze sporej odległości, za którego reprymendę usłyszałby nawet junior stojący między słupkami.

Złośliwych komentarzy typu "Levadia była poza zasięgiem" albo "Wisła pokazała charakter" na forach internetowych nie brakuje. Trzeba przede wszystkim zastanowić się, co dalej. Czy zdymisjonowanie trenera Skorży rozwiąże problem? Wydaje się, że nie. Za klęskę w Tallinie odpowiada nie tylko on, wbrew honorowym samokrytycznym słowom o "błędach w sztuce trenerskiej". Nad tym, co się chce ugrać, powinni zastanowić się także działacze oraz sami piłkarze, którzy wielkiego futbolu w Estonii nie pokazali.

Źródło artykułu: