Konflikt Mariusza Lewandowskiego z selekcjonerem reprezentacji Polski miał powstać po tym, jak Lewandowski zdecydował się nie przyjmować powołania na zgrupowanie kadry w RPA. Piłkarz broni się, że wcześniej informował Leo Beenhakkera o sprawach osobistych, jakie będzie miał w tym czasie do załatwienia.
Poza tym, Lewandowski dzień przed wylotem do RPA, grał w finale Pucharu Ukrainy. Piłkarz tłumaczy, że i tak nie zdążyłby na samolot, którym leciała kadra. Mimo to, kapitan Polaków w ostatnim meczu eliminacyjnym z San Marino, formalnej zgody od selekcjonera nie dostał.
- Nie wiem dlaczego, skoro zachowałem się fair. Selekcjoner dobrze wiedział, że mam do załatwienia pilne sprawy osobiste. A poza tym 31 maja grałem finał Pucharu Ukrainy i nie zdążyłbym na samolot, którym kadra odlatywała do Afryki już następnego dnia. Nie pytałem o zgodę. Podjąłem decyzję i tyle - opowiada pomocnik Szachtara.
Piłkarz jednak uspokaja, że nie ma żadnego konfliktu między nim a selekcjonerem. Zapewnia, że atmosfera w kadrze jest dobra a piłkarze nadal stoją murem za holenderskim opiekunem biało-czerwonych. Lewandowski zapewnia również o mobilizacji, jaka panuje w szeregach Polaków przed jesiennymi meczami eliminacyjnymi.
- Wbrew temu co się pisze i mówi, atmosfera w kadrze jest bardzo dobra. Bez tego nie byłoby sensu przystępować do jesiennej fazy eliminacji mistrzostw świata. Mamy do selekcjonera pełne zaufanie - zapewnia popularny "Lewy".
Mariusz Lewandowski znalazł się w gronie wybrańców selekcjonera reprezentacji Polski na towarzyskie spotkanie z Grecją, które odbędzie się 12 sierpnia w Bydgoszczy. Na razie Beenhakker podał wstępną listę, z której ogłosi ostateczną kadrę meczową złożoną z ok. 20 zawodników.