Fortuna Puchar Polski. Chrobry Głogów - Cracovia. Obrońca trofeum gra dalej. Mateusz Wdowiak znów bohaterem Pasów

PAP / Sebastian Borowski / Na zdjęciu: radość piłkarzy Cracovii po strzelonym golu
PAP / Sebastian Borowski / Na zdjęciu: radość piłkarzy Cracovii po strzelonym golu

W 1/32 finału Pucharu Polski broniąca trofeum Cracovia pokonała na wyjeździe Chrobrego Głogów (2:1)i awansowała do kolejnej rundy. Bohaterem Pasów, jak w finale z Lechią Gdańsk, był Mateusz Wdowiak.

Puchar Polski to domena wychowanka Cracovii. Zdobywał bramki w ćwierćfinale, półfinale i finale poprzedniej edycji, to jego trafienie w 117. minucie zadecydowało o zwycięstwie Pasów z Lechią Gdańska na Arenie Lublin. W Głogowie robił wszystko, by kontynuować strzelecką serię.

W pierwszej i drugiej połowie ostemplował poprzeczkę bramki Chrobrego uderzeniami głową, ale do trzech razy sztuka. W 118. minucie, tuż przed końcem dogrywki, przejął zbyt słabo wybitą przez Roberta Mandrysza piłkę i bez namysłu uderzył wolejem z 18 metrów. Trafił idealnie, bo choć Kacper Bieszczad zrobił wszystko, co mógł, to nie był w stanie obronić tego strzału.

Ekipa Michała Probierza urwała się ze stryczka, bo jeszcze w doliczonym czasie gry drugiej połowy przegrywała 0:1. Trudno sobie przypomnieć zdobywcę Pucharu Polski , który odpadł z kolejnej edycji już w pierwszej rundzie. Cracovia mogła zapłacić w Głogowie wysoką cenę za mało konkretną przez większość spotkania grę. Miały miażdżącą przewagę w posiadaniu piłki, ale nie potrafiła jej udokumentować. Nawet z rzutu karnego, który zmarnował nowo mianowany kapitan, niezawodny dotąd z "wapna" Sergiu Hanca.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Robert Lewandowski show. Co za sztuczka!

W pierwszej połowie krakowianie nie mogli stworzyć sytuacji "z akcji", a Kacper Bieszczad musiał interweniować na linii tylko po uderzeniach z dystansu Pellego van Amersfoorta czy Marcos Alvareza. Decydowali się na strzały sprzed pola karnego, by wyciągnąć rywali z "16", ale podopieczni Ivana Djurdjevicia byli niezłomni i konsekwentni.

Tuż przed przerwą nie ustrzegli się jednak błędów. Najpierw Oliver Praznovsky interweniował w swoim polu karnym tak niefortunnie, że posłał piłkę tuż obok bramki. Bieszczad tylko wzrokiem zaklinał, by futbolówka minęła jego słupek po zewnętrznej stronie. Po chwili dośrodkowana z podarowanego przez Słowaka rzutu rożnego piłka trafiła do Wdowiaka, który strzałem głową ostemplował poprzeczkę. Gdyby bohater ostatniego finału Pucharu Polski uderzył nieco niżej, golkiper Chrobrego nie miałby szans na interwencję.

W drugiej połowie obraz gry się nie zmienił. Zmuszona do ataku pozycyjnego Cracovia budowała kolejne akcje, a Chrobry tylko czekał na okazje na wyjście z kontrą i zarobienie stałego fragmentu gry. Pasy biły głową w mur, ale taka czynność ma to do siebie, że wykonywana odpowiednio długo w końcu przynosi efektu.

I po godzinie wydawało się, że Pasy w końcu faktycznie skruszą ten głogowski mur. W 65. minucie Praznovsky sfaulował w swoim polu karnym van Amersfoorta, ale Bieszczad wyczuł zamiary Hanki i obronił strzał Rumuna. 13 minut później natomiast Wdowiak wypracował Michałowi Rakoczemu doskonałą okazję, ale ten jej nie wykorzystał.

Chwilę później 18-latek pomylił się też w swoim polu karnym. Po centrze Damiana Piotrowskiego z rzutu rożnego Rakoczy zaspał w narożniku pola bramkowego i Michał Ilków-Gołąb zaskoczył Karola Niemczyckiego uderzeniem głową. Gdy wydawało się, że Chrobry sensacyjnie wyeliminuje obrońcę trofeum, w doliczonym czasie gry wyrównał Cornel Rapa.

Po centrze Michala Siplaka z rzutu rożnego Wdowiak po raz drugi ostemplował poprzeczkę bramki Bieszczada. Tym razem jednak w tym nieszczęściu Pasom dopisało szczęście, bo piłka trafiła do Cornela Rapy, który z bliska wpakował ją do siatki.

W przypadku Cracovii nie ma w tym nic nadzwyczajnego, że jej mecz musiała rozstrzygnąć dogrywka. W poprzedniej edycji Pucharu Polski krakowianie rozgrywali ją aż cztery razy, w tym w finale z Lechią Gdańsk. I podobnie jak wtedy w Lublinie, w końcówce grali w przewadze.

Ilków-Gołąb mógł być bohaterem Chrobrego, ale w 96. minucie sprawił, że zostanie zapamiętany jako antybohater I-ligowca. Mając na koncie żółtą kartkę, brutalnie zaatakował Kamila Pestkę w narożniku boiska, za co Bartosz Frankowski ukarał go po raz drugi i w konsekwencji pokazał mu czerwoną kartkę.

Pasy zamknęły gospodarzy w ich polu karnym, ale nie potrafiły sobie stworzyć dogodnej okazji. Gdy zanosiło się na serię rzutów karnych, Wdowiak przerwał męki Pasów efektownym wolejem. Pasy awansowały do następnej rundy, ale zwycięstwo okupiły urazami Radosława Kanacha i Marcosa Alvareza.

Chrobry Głogów - Cracovia 1:2 (0:0)
1:0 - Ilków-Gołąb 79'
1:1 - Rapa 90+1'
1:2 - Wdowiak 118'

Składy:

Chrobry: Kacper Bieszczad - Michał Ilków-Gołąb, Kamil Juraszek, Oliver Praznovsky, Jarosław Ratajczak - Mateusz Machaj (67' Przemysław Stolc) , Robert Mandrysz - Dominik Piła (76' Adam Antochów), Maksymilian Banaszewski (76' Damian Piotrowski), Marcel Ziemann (67' Patryk Bryła) - Damian Kowalczyk.

Cracovia: Karol Niemczycki - Cornel Rapa, Michał Helik, David Jablonsky, Kamil Pestka (106' Milan Dimun) - Florian Loshaj (86' Michal Siplak), Radosław Kanach (40' Michał Rakoczy, 106' Sebastian Strózik) - Mateusz Wdowiak, Pelle van Amersfoort, Sergiu Hanca - Marcos Alvarez (71' Rivaldinho).

Żółte kartki: Ilków-Gołąb, Bryła, Juraszek (Chrobry) oraz Hanca (Cracovia).

Czerwona kartka: Ilków-Gołąb /96' za dwie żółte/ (Chrobry).

Sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń).

Źródło artykułu: