Liga Narodów. Niemcy - Hiszpania. Bramka w ostatniej sekundzie uratowała gości

PAP/EPA / Philipp Guelland / Na zdjęciu: Thilo Kehrer (z lewej) i Pau Torres (z prawej)
PAP/EPA / Philipp Guelland / Na zdjęciu: Thilo Kehrer (z lewej) i Pau Torres (z prawej)

Jose Gaya strzelił bramkę w 96. minucie meczu w Stuttgarcie, dzięki czemu Hiszpanie zremisowali z Niemcami 1:1. Zawodnicy Luisa Enrique mają na początek Ligi Narodów punkt, na który nie zasłużyli.

Było nieco wątpliwości, czy ta bramka powinna być uznana. Nieważne jest nawet to, że została zdobyta minutę po przedłużonym czasie. Do tego włoski sędzia Orsato miał prawo. Pytanie brzmiało, czy Jose Gaya był na spalonym. Jeden z Niemców przy akcji leżał poza boiskiem. Tym się zajmą w piątek wszystkie telewizje świata. Ale sędziowie wątpliwości nie mieli. Przepis w tej kwestii jest jasny. Leżący zawodnik brał udział w akcji. To wszystko nie zmieni słabego wrażenia, jakie zostawali po sobie piłkarze Luisa Enrique.

Reprezentanci Niemiec grali tempo szybciej, ich gra była bardziej składna i były świetne okazje Kehrera czy Sane, ale bardzo dobrze spisywał się David De Gea.

Wyglądało to na sparing dwóch niezłych drużyn, z których jedna - Niemcy - sprawiała wrażenie, jakby była po kilku tygodniach wspólnych treningów, zaś druga jakby jej zawodnicy dopiero co zjechali się z urlopów i prosto z samolotu wyszli na płytę boiska. Hiszpanie nie byli w stanie pokazać swojej jakości, choć kilka sytuacji sobie stworzyli.

Najlepszą zmarnował Rodrigo. Minął obrońców i Kevina Trappa, znalazł się na 16. metrze, ale zawahał się i bramkarz Eintrachtu zdołał jeszcze wybić mu piłkę. Napastnik Leeds United dał argument tym wszystkim, którzy mają wątpliwości co do jego przydatności do drużyny narodowej. Na tym poziomie - o czym przekonał się Rodrigo - zawodnik z numerem 9 musi podejmować decyzje niemal instynktownie.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak się wygłupia słynny piłkarz

Jednak to wciąż zawodnicy o najwyższej światowej jakości. Ale to Niemcy byli groźniejsi, zwłaszcza gdy puszczali "świdrujące" piłki między obrońców rywali i za każdy razem było widać, że może wyjść z tego coś groźnego. Hiszpanie mieli prawo obawiać się zwłaszcza szybkiego i ruchomego jak pchła Leroya Sane, nowego kolegi klubowego Roberta Lewandowskiego.

Kilka minut po zmianie stron świetną piłkę z boku dostał Timo Werner, zwiódł Sergio Ramosa oraz Pau Torresa i strzałem z kilkunastu metrów pokonał De Geę. Bramkarz Manchesteru United patrzył bezradnie jak perfekcyjnie uderzona piłka przez nowego napastnika Chelsea leci obok niego, nie zdążył zareagować.

De Gea został jakby złapany "na wykroku" i nic w tej sytuacji nie mógł zrobić, natomiast kilka razy w tym spotkaniu pokazał, że jest w światowej czołówce, nawet jeśli wiele osób nie jest do tego przekonanych. Świetnie wyczuwał strzelających, był szybki, wręcz błyskawiczny.

Przy okazji asystę przy golu zaliczył debiutujący w barwach drużyny niemieckiej Robin Gosens. Co ciekawe, to zawodnik już 26-letni, który nigdy w życiu nie zagrał w Bundeslidze. Pochodzi z miejscowości Emmerich nad Renem, leżącej tuż przy granicy holenderskiej. Najbliższe duże miasto od jego miejscowości to Arnhem, więc w czasach zanikających granic właśnie do tutejszego Vitesse miał najbliżej. Stamtąd trafił do Heraclesa Almelo, a kolejnym przystankiem były Włochy. Od 2017 roku jest zawodnikiem Atalanty Bergamo. W ostatnim sezonie był jedną z wielkich gwiazd ligi włoskiej, 9 goli i 8 asyst w 34 meczach to znakomity dorobek. Debiut tego zawodnika w kadrze Joachima Loewa wypadł całkiem nieźle. Nie perfekcyjnie, ale nieźle.

Gdy wydawało się, że Niemcy wygrają, w szóstej doliczonej minucie Jose Gaya z najbliższej odległości wpakował piłkę do siatki.

W meczu potęg, próbujących odrodzić się po okresie kryzysu, z dużo lepszej strony pokazali się Niemcy. Wynik mógł być znacznie wyższy. Ale oczywiście w tym okresie trzeba wstrzymać się z wyciąganiem wniosków.

W drugim meczu grupy 4. Ukraina zagrała bardzo dobre spotkanie przeciwko Szwajcarii. Po golach Andrija Jarmolenki i Oleksandra Zinczenki, drużyna Andrija Szewczenki wygrała 2:1 z zawsze solidną ekipą Helwetów. Ukraina pokazała, że jest na fali wznoszącej, a jej liderzy (Jarmolenko i Konoplanka) świetnie zdają sobie sprawę z tego, że mają jedną z ostatnich szans na duży sukces z kadrą. O ile Hiszpanie i Niemcy na ostatnim mundialu zawiedli, to Ukraina w ogóle w turnieju nie zagrała. Teraz odbija sobie wszystko i pokazuje, że na najbliższym EURO 2021 może odegrać większą rolę niż tylko drugoplanową.

Niemcy - Hiszpania 1:1 (0:0)
1:0 Werner 51'
1:1 Jose Gaya 90+6'

Niemcy: Trapp - Kehrer, Sule, Rudiger, Gosens – Can, Guendogan (74. Serdar), - Draxler, Kroos, Sane (62. Ginter)- Werner (90. Koch).

Hiszpania: De Gea - Carvajal, Ramos, Pau Torres, Gaya - Thiago, Busquets (57. Merino), Fabian Ruiz (80. Oscar) - Jesus Navas (46. Fati), Ferran Torres – Rodrigo

Ukraina - Szwajcaria 2:1 (1:1)
1:0 Jarmolenki 14'
1:1 Seferović 41'
2:1 Zinczenko 68'

Komentarze (12)
-Bart
4.09.2020
Zgłoś do moderacji
3
2
Odpowiedz
Nie macie pojęcia o przepisach. Czytaj całość
avatar
Wiesiek Kamiński
4.09.2020
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
nadchodzą chude lata dla Hiszpanii ! z takimi napastnikami to w Cracovii ... 
avatar
Poot
4.09.2020
Zgłoś do moderacji
1
4
Odpowiedz
@Ross Halfin @Anty PiS: Nie wiem gdzie i jaki mecz oglądaliście. Proponuję: 1 poznajcie przepisy o spalonym; 2 przyjżyjcie się akcji i zwróćcie uwagę na piłkarza niemieckiego (Gosens) gdzie sta Czytaj całość
-Bart
4.09.2020
Zgłoś do moderacji
3
1
Odpowiedz
Nieznajomość przepisów gry w piłkę nożną poraża. Czytaj całość
avatar
pewniepewnie
4.09.2020
Zgłoś do moderacji
3
1
Odpowiedz
Brawo hiszpania, zawsze się gra do ostatniego gwizdka. Aby tak dalej