Śmierć, która wstrząsnęła Włochami. AS Roma uczciła pamięć młodego kibica

Willy Monteiro Duarte miał 21 lat i marzył, żeby zagrać w Romie w koszulce z numerem "10". Tak jak Francesco Totti. W weekend stanął w obronie napadniętego znajomego i został śmiertelnie pobity.

Maciej Siemiątkowski
Maciej Siemiątkowski
Willy Monteiro Duarte Twitter / AS Roma / Na zdjęciu: Willy Monteiro Duarte
Włosi są wstrząśnięci tą tragedią, najbliżsi Willy'ego nie potrafią się po tym pozbierać. Ostatni weekend będą pamiętać do końca życia. 21-letni Willy w sobotę przed północą wrócił z pracy, był asystentem kucharza w czterogwiazdkowym hotelu pod Rzymem. Szybko się przebrał i wyszedł z przyjaciółmi na kolację. Trzy godziny później został śmiertelnie pobity.

Stanął w obronie kolegi

"La Repubblica" zrekonstruowała wydarzenia z tragicznej nocy. Według relacji dziennika, około 2:40 Willy wracał przez park do swojego auta. Były tam dwie kamery, ale w ciemności nie nagrały wiele. Wszystko przez zepsute latarnie. Czterech mężczyzn zaatakowało Federico Zurmę, znajomego Willy'ego ze szkoły. Ten próbował powstrzymać napastników. Wtedy wszyscy rzucili się na niego.

Cała czwórka biła i kopała 21-latka. Najbrutalniejsi byli bracia Gabriele i Marco Bianchi, którzy znają wiele sztuk walki. Świadkowie opowiadali, że Willy wiele razy prosił, żeby przestali. Mówił, że nie może oddychać. W końcu odpuścili, zostawili go wycieńczonego w parku. Po 3 nad ranem karetka zabrała pobitego chłopaka do szpitala, ale nie udało się go uratować. Dwie godziny później zmarł.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Lewandowski o twarzy dziecka. Film podbija sieć

Sekcja zwłok wykazała obrażenia klatki piersiowej, brzucha i szyi. Szybko odnajdują się kolejni świadkowie. Opowiadają, że napastnicy wyprowadzali ciosy rodem z karate lub klatki MMA. Że skakali po Willym. Zostają złapani przez policję, w środę śledczy postanowili przedłużyć pobyt w areszcie dla trzech z nich. Dwaj to bracia Bianchi. Mają 24 i 26 lat.

Marzył o Romie

Tłumy ludzi od niedzieli gromadzą się w parku, w którym doszło do tragedii. Rodzice nie potrafią powiedzieć słowa, znajomi płaczą przed kamerami. Willy udzielał się charytatywnie, chciał zostać szefem kuchni. Jego rodzice przylecieli do Włoch w 1990 roku z Wysp Zielonego Przylądka, chłopak urodził się w Rzymie. Kochał futbol, grał w małym klubie Polisportiva Paliano, ale marzył, żeby zagrać w Romie. Śnił o koszulce z numerem "10", zastrzeżonym po odejściu Francesco Tottiego. Klub złożył kondolencje jego rodzinie, zrobił to osobiście też reprezentant Włoch Nicolo Zaniolo.

Wsparcie okazał również premier Giuseppe Conte. - Ta tragedia mnie głęboko dotknęła - mówił podczas wizyty w Bejrucie. - Byłem zszokowany. Co mamy powiedzieć swoim dzieciom? To ślepa przemoc. Zatrzymajmy się i pomyślmy o tym - zaapelował.

Kiedy zdecydowano o areszcie dla trzech zabójców, Roma grała towarzyski mecz z Frosinone. Obie drużyny uczciły pamięć Willy'ego. Piłkarze zaprosili na stadion jego siostrę, przekazali koszulki z autografami i wymarzoną przez chłopaka koszulkę Romy z "10".

Tysiące ludzi na pogrzebie

Tysiące kibiców okazuje wsparcie rodzinie Monteiro. Roma od lat organizuje w szkołach projekty przeciwko nienawiści. Po śmierci Willy'ego chce organizować ich jeszcze więcej. - To, co stało się w niedzielę, było okropne - mówi na łamach "La Gazzetta dello Sport" Guido Fienga, prezes Romy, i dodaje: - Chcemy nazwać nasz projekt imieniem Willy'ego. Oby tak udało się zachować pamięć o nim i wpłynąć na postawy młodych ludzi.

Pogrzeb Willy'ego odbędzie się w sobotę. Rzymianie zapewniają, że przyjdą na niego tysiące ludzi.

Oglądaj rozgrywki włoskiej Serie A na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×