Ruch od początku meczu miał problemy. Chorzowscy obrońcy nie potrafili poradzić sobie z upilnowaniem często schodzącego na skrzydła, szybkiego Patryka Małeckiego. Tak było też w 20. minucie. Młody napastnik wrzucił świetną piłkę w pole karne, tam najwyżej wyskoczył Arkadiusz Głowacki i pokonał Krzysztofa Pilarza. Wydaje się, że błąd w tej sytuacji popełnił Rafał Grodzicki, który pozwolił dojść do piłki kapitanowi Wisły. Chorzowski obrońca ma jednak na ten temat inne zdanie. - To prawda, że przeciwnicy wygrywali z nami walkę o górne piłki, ale w sytuacji, po której padła bramka Arek Głowacki położył mi rękę na ramieniu i nie mogłem wyskoczyć. Sędzia powinien odgwizdać faul - wyjaśnia.
Do jeszcze bardziej kontrowersyjnej sytuacji doszło w drugiej połowie. Mariusz Pawełek przy próbie wyrzutu piłki trafił nią w stojącego przed nim Artura Sobiecha. Napastnik Ruchu zachował przytomność umysłu, przejął piłkę i skierował ją do siatki między nogami bramkarza Wisły. Sędzia Hubert Siejewicz najpierw wskazał na środek boiska, ale po nerwowej interwencji piłkarzy z Krakowa i konsultacji z liniowym, ostatecznie zmienił decyzję. - Nie wiem dlaczego nie uznano mojej bramki. Pawełek trafił mnie piłką. Nie przeszkadzałem mu, bo nie było między nami bezpośredniego kontaktu. Szkoda tej sytuacji, bo bramka kontaktowa na pewno dodałaby nam wiary w to, że można jeszcze odwrócić losy meczu - komentował Sobiech.
Co ciekawe, koledzy z drużyny widzieli tą sytuację inaczej niż młody napastnik. - Raczej nie uznałbym tej bramki. Oceniając na gorąco, to chyba jednak był faul - mówił Andrzej Niedzielan. O ile byłego piłkarza Wisły można posądzać o próbę dyplomatycznej wypowiedzi na temat niefortunnego zagrania Pawełka, to wątpliwości rozwiewają słowa Rafała Grodzickiego. - Zdziwiłem się, że sędzia w ogóle tą bramkę na początku uznał. W ubiegłym sezonie mieliśmy niemal identyczną sytuację. Pawełek wyrzucił piłkę w szesnastce, ja mu ją wybiłem, ale arbiter przerwał grę i dał mi żółtą kartkę - opowiadał obrońca Ruchu.