Aleksander Kłak: Dzięki Bogu wróciłem do żywych
- Nikomu nie życzę znalezienia się w sytuacji, gdy nie ma nadziei. Dziś wróciłem do życia, do korzeni. Znowu cieszę się każdym dniem - mówi Aleksander Kłak, były bramkarz reprezentacji Polski, srebrny medalista olimpijski z Barcelony.
- Nie chcę rozmawiać o piłce. Dziękuję bardzo - mówi Aleksander Kłak. Bramkarz polskiej srebrnej drużyny z Barcelony i 11-krotny reprezentant Polski skończył 50 lat. Nie daje się namówić na wspomnienia. - Bo co ja mogę panu w ogóle o piłce powiedzieć? Nie oglądam meczów, nie mam nawet telewizora. Wolę książki. Dużo czytam, jak w dawnych czasach, gdy byłem młodszy. O piłce nie ma co gadać. Zamknąłem tamten etap w moim życiu.
- Byłem niedawno na rocznicowym spotkaniu z kibicami Antwerpii. Po wszystkim pogadaliśmy z kolegą z drużyny. Gunter Ribus, bo tak się nazywał, powiedział: "Bardzo się zmieniłeś". Ucieszyłem się, że ktoś to zauważył. Dla wielu osób komplementem są słowa: "Przez te wszystkie lata nic się nie zmieniłeś". Dla mnie nie.
"Depresji nie życzę nikomu"
Dziś jestem zupełnie innym człowiekiem, wszystko przewartościowałem, wróciłem do korzeni. Wszystko zaczęło się w dniu, gdy przyszedłem do ojców kapucynów w Antwerpii. Powiedziałem o swoich problemach. To był taki moment, gdy doszedłem do ściany. Nic już nie dawało mi satysfakcji, miałem myśli samobójcze. Wie pan, co to znaczy "beznadziejny"? Tak się mówi często, ale tak naprawdę chyba mało kto wie, co to za uczucie. Bezsilność, brak widoków, brak celu. Ja wiem. Depresji nie życzę nikomu. Ale dziś wiem, że to nie jest beznadziejna sytuacja, wiem, że można z tego wyjść.Myślę, że to ma wiele wspólnego z depresją. Musiałem wszystko ułożyć od nowa. Staram się naprawić kontakty z moimi synami, ale nie jest łatwo. Trzeba ponosić konsekwencje swoich wyborów.
"Bawię się, chodzę na imprezy, prowadzę autobus miejski"
Wspólnota pozwoliła mi wyjść z tamtego stanu. Ale to nie jest łatwe. Musisz porzucić stary sposób myślenia, zejść na sam dół. Już nie jesteś najważniejszy. Musisz wyzbyć się postawy egocentrycznej, zacząć dostrzegać świat dookoła, potrzeby innych.
Zacząłem szukać nowych wyzwań, większych. Raz byłem na pielgrzymce z Lizbony do Fatimy, dwa w Hiszpanii. Z Oviedo do Santiago de Compostela. Szlak Camino Primitivo liczy ponad 300 kilometrów. Masz czas dla siebie, mierzysz się z własnymi słabościami, z przeszłością, szukasz sensu życia. Zwłaszcza teraz, gdy jest pandemia, ludzie umierają, sporo myśli krąży wokół tematu śmierci, życia wiecznego.
Uwielbiam też góry. Przecież mieszkając w Nowym Sączu mieliśmy tak blisko w góry. Kiedyś chodziliśmy na wycieczki szkolne, potem piłka nożna wyparła wszystko, z czasem w umowach znajdowały się zapisy o zakazie uprawiania sportów ekstremalnych. Zapomniałem o górach. Ale gdzieś tam były w mojej świadomości. Więc nie jest to nowa pasja, a mój powrót do przeszłości.Jak więc widać, wróciłem do sportu. Mam też grupę kolarską, cały czas coś robię. Bawię się, chodzę na imprezy, prowadzę autobus miejski. Jem, piję, śpię, chodzę. Robię wszystko to samo co robiłem. Ale jakby inaczej, z większą świadomością po co to wszystko. Odzyskałem radość z życia, cieszą mnie małe rzeczy, każdy dzień. Trochę to trwało, ale wróciłem do żywych. Dzięki Bogu.
Aleksander Kłak - ur. 1970, grał m.in. w Iglopolu Dębica, Olimpii Poznań, Górniku Zabrze, belgijskim Royal Antwerp oraz holenderskim De Graafschap. Ma na koncie 11 występów w reprezentacji Polski. Był podstawowym bramkarzem drużyny Janusza Wójcika, która w 1992 roku zdobyła srebrny medal na igrzyskach olimpijskich w Barcelonie.
OGLĄDAJ MECZE REPREZENTACJI W PILOCIE WP (link sponsorowany)