Maciej Rybus: Śmialiśmy się z milczenia Roberta Lewandowskiego

- Mecz z Włochami był najgorszym od dawna. Dobry wynik z Anglią może dać nam kopa i wiarę na dalsze spotkania - mówi nam Maciej Rybus. - Czemu mało gram w kadrze? Nie wiem, co powiedzieć. Robię swoje, walczę - dodaje reprezentant Polski.

Mateusz Skwierawski
Mateusz Skwierawski
Maciej Rybus PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Maciej Rybus
Maciej Rybus to podstawowy obrońca Lokomotiwu Moskwa. Ostatnio nie ma jednak szczęścia w reprezentacji. W październiku przebywał w izolacji na zgrupowaniu kadry z powodu zakażenia koronawirusem. Z różnych przyczyn, między innymi kontuzji, Rybus wystąpił w drużynie Jerzego Brzęczka tylko w pięciu meczach na 24. Zawodnik opowiada o swojej sytuacji, ostatnich meczach reprezentacji i grupie, w której nasza kadra powalczy o awans na mistrzostwa świata w Katarze w 2022 roku. Zagramy z Anglią, Węgrami, Albanią, Andorą i San Marino. Na turniej awansuje zwycięzca, drugi zespół wystąpi w barażach. Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Wylosowaliśmy trudną grupę kwalifikacyjną do mundialu czy mogło być gorzej?

Maciej Rybus, piłkarz Lokomotiwu Moskwa i reprezentacji Polski: Mogło być gorzej. Wiadomo, kto jest faworytem - Anglia. My powinniśmy wygrać szczególnie mecze u siebie: z Węgrami, Albanią. Wyjazdy mogą być trudne. Ale z drugiej strony - z kim mamy wygrywać, jak nie z takimi zespołami? Może z Anglią też uda się zdobyć punkty. Dobry wynik z nimi mógłby dać nam kopa i wiarę na dalsze spotkania. Być naszym kapitałem na przyszłość.

Poznaliśmy terminarz. Eliminacje zaczynamy w marcu 2021 roku dwoma meczami wyjazdowymi: z Węgrami i Anglią oraz spotkaniem z Andorą u siebie. To dobry układ?

Dla mnie tak. Może mecze rewanżowe z tymi drużynami rozegramy u siebie z kibicami. Oni zawsze nas nakręcają. Trzeba będzie pokazać najwyższą formę już na początku eliminacji. Jakaś "wtopa" może nam skomplikować sytuację na dzień dobry. Tego musimy uniknąć. Lepiej gra się ze spokojem niż gotującą głową.

ZOBACZ WIDEO: Piłka nożna. Tomasz Iwan ocenia grę reprezentacji Polski. "Kadra jest w trakcie budowy. Gra bez pomysłu i tożsamości"
Cieszy się pan, że nie trafiliście na jakąś konkretną drużynę?

Dobrze, że nie wylosowaliśmy Francji. Oni, Włosi i Hiszpanie grają technicznie. Nam nie leży taki styl rywala.

Przekonaliśmy się o tym w niedawnym spotkaniu z Włochami (0:2) w Lidze Narodów.

Nie mieliśmy nic do powiedzenia, trzeba to przyznać - bawili się z nami. Włosi lepiej operowali piłką, lepiej poruszali się bez niej. Widać było u nich automatyzmy w zagraniach i myśleniu. Nam problemy sprawiała wymiana dwóch lub trzech podań po odbiorze. Myślę, że był to jeden z najgorszych meczów reprezentacji od dawna.

A Robert Lewandowski milczał po tym meczu.

Wszyscy trochę się z tego śmialiśmy na drugi dzień w autokarze, jadąc na trening. Były delikatne żarciki.

No dobrze, ale czy w kadrze wrze? Po rozmowach z ludźmi, którzy są blisko reprezentacji, można odnieść wrażenie, że bywa gorąco.

Bzdury. Jeżeli chodzi o Roberta i reakcję po meczu z Włochami, to być może z jego perspektywy spotkanie nie wyglądało tak, jak powinno. Ale w kwestii atmosfery w środku - naprawdę nie jest źle. Stanowimy fajną grupę, jest porozumienie zawodników ze sztabem. Ja bym nie wyolbrzymiał.

Potrafi pan ocenić, czy reprezentacja zrobiła w ostatnich miesiącach krok w przód? Czy stoimy w miejscu?

Trudno określić, bo z każdym zgrupowaniem zmieniała się perspektywa. Były wyniki, później zdarzył się mecz z Włochami. Ale z Holandią w Chorzowie już powalczyliśmy, pokazaliśmy się z dużo lepszej strony. W ostatnich miesiącach były rotacje w składzie, duża intensywność spotkań. Teraz znowu czeka nas kilkumiesięczna przerwa. Na pewno w takich warunkach trudno wypracować automatyzmy. Ale potencjał jest bardzo duży.

A co z panem? Wcześniej nie miał pan szczęścia, październikowe zgrupowanie stracił z powodu koronawirusa. Ale w listopadzie był pan zdrowy, a w Lidze Narodów zagrał tylko 9 minut z Holandią.

Nie wiem, co odpowiedzieć. Ja robię swoje, a trener wybiera skład. Nie mam żalu, walczę. Tak czy inaczej - czuję się częścią drużyny. Do mistrzostw Europy jest jeszcze sporo czasu, po drodze są eliminacje MŚ. Dużo się jeszcze może pozmieniać.

W klubie ma pan zupełnie inną sytuację. W Lokomotiwie zagrał już 21 meczów od pierwszej do ostatniej minuty w tym sezonie. Opuścił pan tylko dwa spotkania, w tym jedno za nadmiar kartek.

Dzięki temu automatycznie przedłużył mi się z Lokomotiwem kontrakt o kolejny sezon. Umowę miałem skonstruowaną na jeden rok plus kolejny w zależności od liczby rozegranych meczów. Intensywność jest duża, ale podoba mi się to. Im więcej gram, tym lepiej czuję się fizycznie. W tym sezonie, odpukać, nic mi nie dolega. Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak regularnie występowałem. Wcześniej przytrafiały mi się kontuzje. Rok temu w Moskwie, wcześniej w Lyonie, w Tereku Groznym też miałem różne problemy. Tylko psychicznie jest trochę trudniej.

To znaczy?

Bardzo rzadko bywam w domu. Mieszkamy całą drużyną w bazie treningowej Lokomotiwu. Tylko raz w tygodniu możemy ją opuścić. Wszystko ze względu na obostrzenia związane z koronawirusem. Brakuje rodziny. W domu jest żona, syn, a kolejny w drodze. Ale rozumiem sytuację - trzeba się dostosować. Jeszcze trochę i urlop, będę mógł nadrobić czas.

Najpierw jednak mecz z Bayernem Monachium w Lidze Mistrzów, ale bez Roberta Lewandowskiego. Wasz trener się ucieszył?

Trener Marko Nikolić przeczytał w mediach, że Robert nie zagra z powodu urazu i zapytał się mnie, czy z "Lewym" rozmawiałem. Akurat nie gadaliśmy, ale powiedziałem trenerowi, że to sprawdzona informacja. Wiele to jednak nie zmienia w naszej sytuacji. Inaczej - środkowym obrońcą na pewno będzie łatwiej, bo Roberta trudno zastąpić. Ale Bayern ma tylu groźnych zawodników z przodu, że nie ma się z czego cieszyć.

Gracie o trzecie miejsce w grupie i awans do Ligi Europy. Mamy spodziewać się waszego szturmu na Bayern?

Nasza kadra dawno nie wyglądała tak, jak teraz. Do Niemiec przyjechaliśmy chyba w siedemnastu. W tym trzech bramkarzy. Jest dużo młodych graczy, niektórzy jeszcze nie zadebiutowali w drużynie. Niestety, sporo u nas kontuzji. Natłok meczów, czasem pech, bo ktoś źle stanie i coś sobie uszkodzi. Grzesiek Krychowiak też został w Moskwie. Złapał uraz mięśniowy.

Pan może czuć się szczęściarzem, bo niemal wszystkie mecze rozgrywa z publicznością.

Dopiero z Atletico Madryt graliśmy przy pustych trybunach. W Rosji kibice są na trybunach, mogą zajmować około 30 procent pojemności stadionu. Nawet załapaliśmy się na kibiców podczas spotkania w Salzburgu w Lidze Mistrzów. Ale w Madrycie grało mi się dziwnie. Jedna wielka pustka, wszystko słychać. Co kto mówi, każdy krzyk. Wolę atmosferę meczową. Trybuny jednak niosą, tak jak nas z Bayernem w pierwszym meczu w Moskwie. Przegraliśmy 1:2, ale mocno przycisnęliśmy, mieliśmy okazje. Pokazaliśmy, że nawet ze zwycięzcą Ligi Mistrzów można walczyć jak równy z równym i stwarzać sytuacje. Daliśmy z wątroby i to dzięki fanom.

W środę też dacie z wątroby?

Powalczymy o dobry wynik, ale wiemy, z kim się mierzymy. Czeka nas inny mecz, łatwo nie będzie.

Spotkanie Bayern Monachium - Lokomotiw Moskwa w środę, 9 grudnia, o godzinie 21.00.

MŚ 2022. Reprezentacja Polski poznała terminarz eliminacji. Pierwszy mecz z Węgrami!

Kamil Grabara. Talent na zakręcie

Czy Maciej Rybus powinien być podstawowym obrońcą reprezentacji Polski?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×