Trwająca w Europie pandemia COVID-19 ma wpływ na najmłodszych, także tych uprawiających sport. Dzieci w wieku szkolnym są odcięte od normalnych zajęć wychowania fizycznego. Stopniowo są pozbawiane dostępu do sportowej infrastruktury i mają coraz mniej możliwości aktywnego spędzenia czasu.
Według psycholog sportu Aleksandry Adamiec, życie w izolacji już daje negatywne skutki: - Szczególnie dla dzieci spotkania z rówieśnikami są niezmiernie ważne. W tej chwili większość kontaktów przenosi się do telefonu, czy komputera. Są przyklejone do tych urządzeń prawie 24 godziny na dobę - alarmuje Adamiec.
- W efekcie zmieniają się ich nawyki ruchowe. Kiedyś nawet droga do szkoły była formą aktywności fizycznej, teraz ta droga ogranicza się do przejścia z łóżka do biurka. A czasem nawet nie wstają z łóżka - dodaje psycholog współpracująca z akademią Wisły Kraków.
Deficyt grupowego działania
- Efekt pandemii i izolacji to między innymi poruszanie się w obrębie czterech ścian. Nie mamy powodu, a często i możliwości wyjścia z domu. Dotyczy to również dzieciaków. Nawet jeżeli półtorej godziny spędzą na treningu w klubie, to pozostały czas spędzają w trybie siedzącym lub leżącym - podkreśla nasz rozmówca.
ZOBACZ WIDEO: Zagraniczny trener jedyną opcją dla Polski? "W kraju nie mamy nikogo z wielkim autorytetem"
Konsekwencją zamknięcia szkół i przejścia na system zajęć zdalnych są problemy natury psychologicznej u dzieci. Będzie to miało również wpływ na ich postawę w sporcie, zwłaszcza drużynowym. - Nastąpiło ucięcie kontaktów społecznych - wskazuje Adamiec. Jej zdaniem, kontakty wirtualne nie zastąpią relacji "na żywo".
- W okresie wczesnego wieku nastoletniego kształtuje się nasza inteligencja społeczna. Nawiązujemy coraz głębsze kontakty w grupie rówieśniczej, kształtuje się zdolność współpracy w grupie - tłumaczy i dodaje: - A tymczasem teraz dziecko większość rzeczy musi robić samo, jest odizolowane w domu. Jeszcze niedawno czymś wyjątkowym była komunikacja zdalna, a teraz wyjątkowa staje się komunikacja twarzą w twarz.
Wycofanie i apatia
Niektóre dzieci stają się wycofane. Widać to poprzez zmianę ich postawy na zajęciach sportowych. O wpływ długiej izolacji na kandydatów na piłkarzy zapytaliśmy trenerów, którzy pracują z dziećmi. - Niektóre dzieci są nieco apatyczne, mniej angażują się w trening - mówi nam Damian Gorawski, były piłkarz Wisły Kraków i reprezentacji Polski, który dziś prowadzi swoją akademię DG77.
Problem dostrzega także Krystian Żakowicz, trener 10-latków w Akademii Piłkarskiej Wisły Kraków: - Był u nas w grupie chłopiec, który bardzo dobrze radził sobie pod względem czysto piłkarskim, ale inaczej sprawy się miały pod względem mentalnym. W regularnym procesie treningowym stopniowo się otwierał. Powoli adaptował się do środowiska, zaczynał się w nim dobrze czuć. I nagle przyszła pandemia, na pewien czas został odizolowany od drużyny. Dla takiego chłopca późniejszy powrót do treningów był pewnym szokiem. Był zagubiony, szkliły mu się oczy.
Adamiec potwierdza, że zwłaszcza dla introwertyków moment powrotu do grupy po dłuższej izolacji bywa trudny. - Coraz częściej u dzieci występuje frustracja, związana z poczuciem, że od kilku miesięcy nic im nie wolno. Pamiętajmy, że dziecko do rozwoju potrzebuje odpowiednich bodźców. Jeżeli jego jedynym bodźcem jest ekran, to doprowadzamy do tego, że ten młody człowiek rozwija się nieprawidłowo. Mózg dostaje niewystarczającą ilość bodźców do prawidłowego rozwoju, nie mówiąc już o mięśniach - tłumaczy psycholog.
Rola rodziców
Akademie piłkarskie, zarówno te zawodowych klubów, jak i te mniejsze, w zdecydowanej większości nie zawiesiły działalności. Gdy jednak dziecko trenuje w klubie dwa razy w tygodniu, a resztę czasu spędza w domu, wiele zależy od rodziców. Gdy w domu piłkę i ruch zupełnie zastąpi ekran, to nawet największy fachowiec nie pomoże.
- U nas trenują chłopcy już wyselekcjonowani, mocno skoncentrowane na futbolu. Rodzice starają się im stworzyć warunki do trenowania indywidualnego - na podwórkach, pod domem. Ci chłopcy znaleźli nowe rozwiązania dla poprzednich form treningu - mówi Żakowicz.
Przyznaje, że trenujący w akademiach klubów Ekstraklasy są w uprzywilejowanej sytuacji. Z większymi wyzwaniami mierzą się dzieciaki, które trenują bardziej rekreacyjnie niż wyczynowo. Jednak i w Wiśle miał do czynienia z dziećmi, na których pandemiczne ograniczenia zostawiły ślad: - Jeden z wyróżniających się zawodników nie miał warunków do indywidualnego treningu i w efekcie zrobił krok wstecz.
Gorawski również podkreśla rolę świadomości zawodników i ich opiekunów. - Trener nie do końca może pomóc. To kwestia podejścia rodziców. W bardzo zaawansowanej grupie z rocznika 2008 nie zauważyłem alarmujących sygnałów. Oni wiedzą, co mają robić po zajęciach. Natomiast mam też drugą grupę w wieku orlików (U-10 i U-11 - przyp. red.), która trenuje bardziej zabawowo i tam ta koordynacja u dzieciaków jest mocno zachwiana.
Dziecko tyje w pandemii
Trenerzy zwracają uwagę, że w normalnych warunkach ich podopieczni uczęszczali na zajęcia gimnastyczne, sztuk walki czy basen, by zadbać o ogólny rozwój.
- Szczególnie w młodym wieku zwiększa to zakres możliwości koordynacyjnych dzieci. Jeżeli ograniczymy się tylko do jednej dyscypliny, rozwój wszechstronny może ucierpieć. Mówi się o "złotym wieku" w rozwoju dziecka dla budowania zdolności koordynacyjnych, czyli właśnie o etapie miedzy 7. a 12. rokiem życia - tłumaczy nam Jarosław Toborek z akademii Rakowa Częstochowa.
Tymczasem dostęp do infrastruktury sportowej jest ograniczony. Dzieci mniej spacerują, mniej się przemieszczają i nie budują formy ogólnej poprzez aktywność. Efekt? - Niektóre dzieci przez ten rok trwania pandemii sporo przytyły - przyznaje Gorawski.
14-krotny reprezentant Polski zwraca też uwagę na inny problem: - Pewien procent dzieciaków po wiosennym lockdownie w ogóle nie wrócił już do piłki. Zostali w domach. Część rodziców boi się posłać dzieci z powrotem na treningi. Każdy inaczej podchodzi do wirusa.
Koniec pandemii to nie koniec kłopotów
Sport, w tym piłka nożna, jest w tym momencie jednym z nielicznych sposobów na wyrwanie się z pandemicznego marazmu. - Mówi się dużo o tym, że pandemia wpływa na zwiększenie liczby przypadków depresji. To samo dzieje się u dzieci. A tymczasem aktywność fizyczna wpływa na obniżenie ryzyka pojawienia się depresji czy stanów lękowych - wskazuje Adamiec.
Trwający blisko rok lockdown może mieć wpływ na całe pokolenie. - Możliwe, że pandemia przyczyni się do tego, że w społeczeństwie będzie więcej dzieci mających problemy koordynacyjne, to może być problem w perspektywie kilku następnych lat - mówi trener Toborek.
Może się okazać, że pandemia wpłynie na to, jaką bazą selekcyjną dla piłkarskich klubów będziemy dysponować jako społeczeństwo. Innymi słowy: mniej będzie wszechstronnie rozwiniętych dzieci pod względem sportowym, a na skutek tego: mniej dobrych piłkarzy.
Pełne konsekwencje izolacji u dzieci będziemy mogli określić dopiero za jakiś czas. - Musimy pamiętać, że nawet jeśli pandemia wygaśnie, wcale nie będzie tak, że dzieci automatycznie wrócą do aktywności. W momencie, gdy kształtuje się ich psychika i nawyki społeczne, pozwoliliśmy na to, by ich kontakty międzyludzkie przenosiły się do świata wirtualnego - zwraca uwagę Adamiec.
Czytaj również:
Serafin Szota: Z Kubą Moderem razem pisaliśmy nawet kartkówki
Michał Mikołajczyk, kapitan Puszczy Niepołomice: Spisuję przemyślenia, ale książki o ligowcach nie stworzę