Przypomnijmy: Polska rozpocznie eliminacje do MŚ 2022 meczem z Węgrami w Budapeszcie (25 marca). Potem w Warszawie podejmiemy Andorę (28.03), a 31 marca hit - mecz z Anglią. Gdzie i w jakim składzie, jeśli chodzi o "Biało-Czerwonych"? I tu zaczyna się problem. Zarówno jeśli chodzi o miejsce, jak i nasz skład na to spotkanie.
Największym problemem w tym momencie są piłkarze z Bundesligi. Na ten moment powołania otrzymali Robert Lewandowski, Krzysztof Piątek i Dawid Kownacki. Kluczowy jest, co oczywiste, ten pierwszy gracz. "Przegląd Sportowy" informował jednak, że może być problem z jego udziałem w tym meczu.
Wszystko dlatego, że osoby przybywające do Niemiec z tak zwanych miejsc ryzyka, a do takich zalicza się dla naszych zachodnich sąsiadów Anglia (ze względu na nową odmianę koronawirusa), wysyłane są na obowiązkową dziesięciodniową kwarantannę. Oczywiście, Bayern nie chce o tym słyszeć, bo niedługo po naszym starciu z Anglią, 3 kwietnia, ma kluczowy mecz w Bundeslidze z RB Lipsk, a zaraz potem starcie w Lidze Mistrzów.
FIFA dała klubom potężne narzędzie
Wcześniej Bayern (i każdy inny klub) byłby "bezbronny" i musiał puścić zawodnika na zgrupowanie kadry, ale w czasach pandemii FIFA dała klubom potężną broń. Wprowadzono przepis, że jeżeli zawodnikowi po powrocie z kadry miałaby grozić kwarantanna powyżej 5 dni, to klub ma prawo nie puścić gracza na takie spotkanie. Ten przepis został niedawno przedłużony do kwietnia, więc obejmuje również termin meczu Anglii z Polską.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niecodzienna sytuacja w polu karnym. Przyjrzyj się sędziemu
W przepisach mamy jednak bardzo ciekawy "kruczek". Jeśli klub już puści zawodnika na zgrupowanie kadry, to nie ma prawa go z niego wycofać. A Bayern "Lewego" musi puścić na mecze z Węgrami i Andorą. Jeśli dojdzie do takiej sytuacji, to ostateczna decyzja należy do zawodnika. Albo wraca do klubu, albo bez względu na konsekwencje wybiera się z kadrą na mecz.
Piątek już był w takiej sytuacji
Tak naprawdę w polskiej kadrze taki przypadek miał już miejsce, a dotyczył Krzysztofa Piątka. Hertha nie chciała, aby jej napastnik leciał do Bośni i Hercegowiny, bo ten kraj był na czerwonej liście lokalnego sanepidu. Ale "Pjona" podjął decyzję, że i tak leci. Skończyło się to kilkudniową kwarantanną po powrocie do Berlina.
A wracając do Lewandowskiego - na szczęście do meczu jest jeszcze sporo czasu i być może problem sam się rozwiąże. Chodzi o to, że restrykcje w podróżach między Niemcami a Anglią obowiązują tylko do 17 marca. Jeśli po tym czasie, albo po prostu przed 1 kwietnia, zostaną zniesione, to problem zniknie naturalnie. I to byłoby najlepsze wyjście.
Porozumienie Bayernu z PZPN?
A jeśli tak się nie stanie? W Bayernie na pewno orientują się, że jeżeli już puszczą Lewandowskiego na kadrę, to decyzja o jego powrocie do klubu nie będzie należała tylko do nich. Zapewne jednak wtedy Niemcy próbowaliby rozmawiać z PZPN. Na przykład dadzą zgodę na pierwsze dwa mecze, ale potem Lewandowski wraca, aby uniknąć podróży do Anglii. Warto zaznaczyć, że PZPN ma bardzo dobre relacje z Bayernem i obie strony będą chciały te stosunki utrzymać.
Polski związek robi wszystko, aby jak najsprawniej załatwić tę sprawę. PZPN wysłał klubowi wszelkie dokumenty dotyczące podróży, zgrupowania i testów piłkarzy. Z kolei monachijczycy przekazali te dane bawarskiemu sanepidowi. Być może tu zostanie otwarta jakaś furtka (zwolnienie z kwarantanny), choć z drugiej strony słychać, że ta instytucja jest, delikatnie mówiąc, dość zasadnicza.
Dopóki masz 14 graczy, musisz grać
A co z innymi piłkarzami? Co stanowi Protokół Powrotu Do Gry UEFA? Co, gdyby inne kluby też zaczęły piętrzyć przeszkody i odmawiać wysłania piłkarzy do Anglii?
Tutaj niestety nie ma litości. Nie liczy się jakość graczy, a ich liczba. Nawet gdyby wypadło pięciu czy więcej kluczowych graczy, to i tak grać będzie trzeba, bo wspomniany protokół zakłada, że mecz dochodzi do skutku, gdy dany zespół ma 14 zdolnych do gry (musi być wśród nich jeden bramkarz).
A co z samym meczem? Czy będzie to Wembley, czy jednak możliwe jest przeniesienie do innego kraju?
Zacznijmy od najważniejszego: nie ma obawy, że nasi piłkarze po przybyciu do Anglii musieliby się udać na kwarantannę. Nic takiego się nie wydarzy. Większość europejskich krajów, w tym Anglia, zatwierdziło tak zwany "korytarz" dla sportowców.
Normalnie osoba przybywająca do Anglii (poza pewnymi wyjątkami) musi mieć negatywny test, ale i to nie chroni przed 10-dniową kwarantanną, w trakcie której musi przejść jeszcze dwa testy (w drugim i ósmym dniu). Zawodowi sportowcy są z tego zwolnieni, co, jeśli chodzi o Anglię, reguluje fragment przepisów o tak zwanych "elite sport persons".
Na razie bez nerwowych ruchów
W teorii polska kadra do Anglii wjedzie, a raczej wleci i mecz rozegra. Kłopot może zacząć się przy powrocie, bo w niektórych krajach właśnie po przybyciu z tego terenu trzeba się udać na kwarantannę. We Włoszech to aż 14 dni, choć zawodowi sportowcy mogą być z tego zwolnieni. Tyle że sytuacja i przepisy między poszczególnymi krajami zmieniają się tak dynamicznie, że dziś niczego nie można być pewnym.
Na razie, z tego co słyszymy, PZPN monitoruje sytuację, ale nie wykonuje nerwowych ruchów. Dopóki - odpukać - nie nadejdą ewentualne złe wieści z Niemiec czy innych krajów, nie będzie potrzeby zdecydowanych działań związku.
Najważniejsze było, aby dotrzymać terminu
Wszyscy liczą na to, że sytuacja rozwiąże się sama (najlepiej przez wspomniane poluzowanie obostrzeń), ale z drugiej strony szefostwo PZPN nie wyobraża sobie, że po powrocie z Anglii wielu kadrowiczów mogłoby mieć problemy w klubach ze względu na kwarantannę. Dlatego określone działania (prośba o wsparcie UEFA) nie są wykluczone, ale to (jeszcze) nie ten czas, aby je wdrażać.
Najważniejsze, na co uczulała też wszystkie krajowe związki UEFA, było dotrzymanie terminu powołań. Dlatego wszystkie kluby zostały powiadomione 15 dni przed rozpoczęciem zgrupowania, aby nie było najmniejszego powodu do tego, żeby takowe powołanie zakwestionować.
Precedens
Precedens z przenoszeniem meczów pod egidą UEFA już jest i nie chodzi tylko o starcie Liverpoolu z RB Lipsk w Lidze Mistrzów (oba spotkania w Budapeszcie). Zmiany nastąpiły również w eliminacjach MŚ 2022.
Portugalia zagra z Azerbejdżanem w Turynie (24.03), a Norwegia z Turcją w Maladze (27.03). Choć tu zmiany były spowodowane tym, że goście mieliby problem z wjazdem na teren państw gospodarzy, a nie z ewentualnymi konsekwencjami gry i pobytu na ich terenie.
Ameryka Południowa się poddała
COVID "miesza" nie tylko w Europie. W Ameryce Południowej odwołano marcowe mecze eliminacyjne MŚ 2022, bo istniało wielkie zagrożenie, że nie zagrają w nich latynoskie gwiazdy występujące na co dzień w Europie.
Niektóre kluby, jak choćby Liverpool (wykorzystując wspomniany przepis FIFA), już zapowiedziały, że nie puszczą na te mecze swoich graczy, bo wiele krajów Ameryki Południowej jest uznane w Europie za czerwoną strefę i po powrocie (np. w Anglii) zawodnicy musieliby się udać na kwarantannę. A w decydującej części sezonu ich pracodawcy absolutnie się na to nie zgadzają.
Sytuacja jest niezwykle dynamiczna. Z tego co słyszymy, w UEFA jest grupa około 10 osób, która już na pamięć zna wszelkie obostrzenia i zagrożenia dotyczące futbolu w czasach pandemii. W danym przypadku oczekiwanie co do tego, czy i gdzie rozegrane zostanie dane spotkanie, przedłużane jest do ostatniego możliwego momentu.
Nieoficjalnie można usłyszeć, że taki deadline to 10 dni przed pierwszym gwizdkiem, choć i to może być w tych czasach płynne...