W Bydgoszczy wielkiej piłki nie będzie?

Nie widać końca konfliktu pomiędzy kibicami Zawiszy, działaczami stowarzyszenia a nowymi władzami spółki WKS Zawisza Bydgoszcz SA. Było to szczególnie widać podczas ostatniego meczu ze Ślęzą Wrocław.

Podziały można rozpoznać na każdym kroku. Na meczu oddzielnie siedzieli działacze Stowarzyszenia Piłkarskiego Zawisza i obecne władze spółki. Także obie strony klubowe przeprowadziły osobne relacje live. Przed meczem kibice Wojskowych wręczyli pamiątkową ramkę Bogdanowi Pultynowi, nadal urzędującemu prezesowi Stowarzyszenia.

Potem już tak miło nie było. Co prawda przez pierwszych kilkanaście minut było słychać głośny i kulturalny doping, ale po chwili sytuacja się zmieniła. Fani wyszli ze swoich sektorów na koronę stadionu, zaprzestając śpiewów i okrzyków. "Tak będzie za Glińskiego" - głosił transparent na przeciwległej trybunie. Grobowa cisza przypominała atmosferę sprzed trzech lat, kiedy do Bydgoszczy przeprowadził się zespół Kujawiaka Włocławek. Wówczas ekipa Bogusława Baniaka także przez pewien czas musiała sobie radzić bez dopingu najwierniejszych fanów. W tamtym okresie swoje poparcie dla Zawiszy Bydgoszcz SA wyrazili między innymi obecny prezes klubu Michał Gliński, a także jego doradca i były piłkarz Dariusz Pasieka. "Pasieka, gdy klub był na dnie, o nim zapomniałeś. Poparłeś Hydrotwór i tym się sprzedałeś" - taki napis był widoczny w innej części obiektu.

Dostało się także władzom miasta. To właśnie dzięki decyzji Konstanego Dombrowicza i Macieja Grześkowiaka funkcję szefa spółki objął 28-letni Michał Gliński. Obu zabrakło na sobotnim spotkaniu, a prezes Zawiszy zaszył się wysoko w sektorze VIP. Musiał jednak widzieć sporej wielkości transparent na drugim końcu stadionu: "Zawisza to nie pieniędzy pralnia. Bogdan działał z serca, wy chcecie hajs zgarną". Nie zabrakło także epitetów skierowanych w stronę Beaty Danielewskiej, obecnej rzeczniczki klubu. W tej sytuacji jedynie żal Mariusza Kurasa i jego zawodników. Skądinąd sympatyczny i otwarty na dziennikarzy trener Zawiszy musi robić dobrą minę do złej gry, bo nie może opowiedzieć się po żadnej ze stron konfliktu. - Ja bym chciał zająć się sprawami wyłącznie sportowymi. Na pewno taka sytuacja nie wpływa pozytywnie na atmosferę w zespole. Nic na to jednak nie poradzimy, bo kibice mają prawo do własnego zdania - mówił na jednej z przedmeczowych konferencji.

Redakcji SportoweFakty.pl udało się dowiedzieć, że bojkot nowych władz spółki będzie trwał do skutku. W tej sytuacji z dużą dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić, że kolejna próba odbudowy wielkiej piłki w mieście nad Brdą skończy się klapą, podobnie jak trzy lata temu z Hydrobudową.

Komentarze (0)