Wina jest w nas - rozmowa z Sławomirem Nazarukiem, napastnikiem Górnika Łęczna

Podopieczni Wojciecha Stawowego mieli walczyć o awans do ekstraklasy, a tymczasem w trzech kolejkach nie zdobyli nawet punktu i są na dnie tabeli. Doświadczony piłkarz łęczyńskiej drużyny na łamach portalu SportoweFakty.pl analizuje przyczyny słabego początku sezonu w wykonaniu Górnika.

Paweł Patyra: Trzeci mecz i trzecia porażka. Dlaczego jest tak źle?

Sławomir Nazaruk: Niestety, możemy tylko przeprosić kibiców, bo zupełnie nie tak to miało wyglądać. Nie strzelamy bramki w trzecim kolejnym meczu i przegrywamy 0:3. Zamiast walczyć zaszczyty w tej lidze, to na razie jesteśmy czerwoną latarnią. Bardzo chcemy to zmienić, ale idzie nam jak po grudzie. Wydaje mi się, że stworzyliśmy dużo sytuacji w tym meczu, ale nic nie strzelamy i to najbardziej martwi.

W bieżącym sezonie gra Górnika wygląda dobrze, ale na ogół tylko do straty pierwszej bramki...

- Przykro to słyszeć, ale może ma pan rację. Chociaż myślę, że w drugiej połowie to zdecydowanie my byliśmy drużyną, która atakowała. Naprawdę ta piłka jak zaczarowana mijała bramkę o centymetry przy stałych fragmentach czy świetnie bronił Przemek Mierzwa. W końcowych minutach miał dwie naprawdę trudne piłki i zachował się fenomenalnie. Tu leży przyczyna. Stracić bramkę zawsze można, a trzeba zacząć strzelać.

Nie brakuje też akcji, kiedy w okolicy pola karnego zamiast strzelać wymieniacie wiele podań, które zwykle kończą się stratą.

- To też jest pewien problem, że chcemy zbyt koronkowo zakończyć akcje. Jak to mówimy w żargonie piłkarskim, wjechać z piłką do bramki, a trzeba po prostu wcześniej decydować się na strzał.

W trzech meczach Górnik stracił dużo bramek...

- Bardzo dużo. Tym bardziej jest to przykre, że na swoim stadionie straciliśmy już 5 bramek i to zupełnie nie tak miało wyglądać.

Ciągle nie udało się strzelić gola, choć gracie w ofensywnym ustawieniu 4-3-3.

- Jako napastnik muszę się uderzyć w piersi, bo tak samo ja nie strzelam, jak i pozostali. Pretensje należy kierować przede wszystkim do nas. Staramy się robić wszystko, jak trzeba, ale wina jest w nas, w naszych głowach. Może my za bardzo chcemy.

Trzy kolejne porażki podłamały psychicznie drużynę?

- Na pewno nie pomaga. Chcieliśmy zupełnie inaczej wystartować, a zanotowaliśmy koszmarny falstart. Nie spodziewaliśmy się tego i sami musimy sobie z tym poradzić.

W ubiegłym sezonie Górnikowi do awansu zabrakło tylko 4 punktów, a teraz już na starcie straciliście 9.

- Powiedzmy sobie szczerze, że do miejsca barażowego zabrakło kilku punktów. Później okazało się, że to miejsce barażowe jest takim, z którego można awansować. Na dzisiaj brakuje nam kilku punktów, żeby mieć kilka straty do liderów. Zejdźmy na ziemię i zacznijmy zdobywać punkty, a dopiero później możemy o czymś mówić.

Komentarze (0)